Sezon ślubny w pełni, więc w sieci pojawia się wiele tekstów o tym, ile dać do koperty. Są też odwieczne rozważania, czy wypada iść na ślub i wesele w czerni oraz dyskusje na temat tego, czy zapraszać dzieci na wesele. Wszyscy mówią tylko o tym, jak to dzieci potrafią zepsuć parze młodej wesele. Ja jednak radzę poważnie zastanowić się nad wyborem świadkowej. Mój okazał się kompletną porażką. Sama nie wiem, czemu powierzyłam jej tę rolę. Teraz żałuję i to bardzo...
Ślub brałam 4 lata temu. Na moją świadkową wybrałam jedną z trzech moich najbliższych koleżanek. Choć na początku zapewniała mnie, że ze wszystkim mi pomoże, już przy wyborze sukni ślubnej zaczęłam mieć wątpliwości. W trakcie przygotowań miałam z nią jedną poważną rozmowę, w której powiedziałam, że jeśli nie odpowiada jej ta rola, to mogę poprosić jedną z pozostałych dwóch dziewczyn. Ona jednak zapewniła, że po prostu musi się "przyzwyczaić do roli, ale się postara". Ostatecznym sprawdzianem przed ślubem miał być wieczór panieński. Wydawało mi się, że zdała egzamin. Niestety po czasie okazało się, że niemal wszystko zorganizowały pozostałe koleżanki... Gdybym tylko wcześniej o tym wiedziała, nawet dzień przed ślubem zmieniłabym zdanie.
Prawdziwy popis dała jednak już na samym weselu. Nie wspomnę już o tym, że w trakcie ślubu nawet nie pomogła mi z trenem... Podczas zabawy weselnej łaskawa była upić się niemal do nieprzytomności jeszcze przed północą, a mój mąż ze świadkiem musieli odprowadzić ją do pokoju hotelowego... Także drogie panie, jeśli stoicie przed tym wyborem, dokładnie przemyślcie, kogo wybieracie na swoją świadkową. Dobrze wam radzę, nie popełniajcie mojego błędu.
Beata.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.