Agata Zych: Jest podobnie jak w relacji uczuciowej i związkach romantycznych z narcyzem. W pierwszym kontakcie ta osoba bardzo chce cię pozyskać do swojego zespołu, bo widzi twoje kompetencje i przekonuje cię, że jesteś wyjątkowa. Próbuje stworzyć między wami więź i utwierdzić w przekonaniu, że na pewno się będziecie rozumieć, bo jesteście pokrewnymi duszami i myślicie tak samo. Już podczas rekrutacji na dane stanowisko jest to dalekie od komunikacji biznesowej, ponieważ osoba ta próbuje poruszyć emocjonalne struny, żeby nas do siebie przekonać. Twoje pierwsze wrażenie jest takie, że masz najlepszą pracę na świecie, i że zostałaś wybrana spośród setek osób, które chciały być na twoim miejscu. Czujesz się bardzo szczęśliwa.
Trwają amerykańskie badania nad tym, gdzie jest granica, która określa, ile menedżer powinien mieć w sobie przydatnego w pracy narcyzmu, kiedy staje się liderem zespołu i napędza go do działania, a gdzie zaczyna się zarządzanie zespołem poprzez kontrolę. Z mojej wiedzy i doświadczeń wynika, że w Polsce wciąż jeszcze pokutuje ten drugi model kierowania zespołem, prowadzący do utraty poczucia wartości i wiary w siebie, pomimo dużych kompetencji poszczególnych członków zespołu. Owszem, dla narcyza ważne jest, by mieć w zespole ludzi kompetentnych, dzięki którym projekty będą realizowane, a zespół osiągnie sukces. W pewnym momencie jednak narcyz może zacząć widzieć w tobie pewną konkurencję, co spowoduje w nim chęć kontroli nad tobą. Czujesz, że tracisz poczucie własnej wartości i każdego dnia jesteś zaganiana do kąta.
Wyobraź sobie sytuację, że na zebraniu zespołu zaczynasz przemawiać i bardzo szybko zostajesz sprowadzona do parteru. Nie jest to rozmowa na argumenty, ale komentarze w stylu: co ty mówisz, chyba się nie wyspałaś, pewnie za dużo randkowałaś, albo byłaś wczoraj na winie. Niby żart, ale ocierający się o granicę twojego prywatnego życia. Zespół zaczyna się śmiać, więc wycofujesz się, zamykasz się w sobie, a po jakimś czasie w ogóle przestajesz się na tych zebraniach odzywać. Z osoby, która zawsze miała bardzo dużo pomysłów, zawsze była żywa i komunikatywna, stajesz się zespołowym milczkiem. To sygnał, że jak najszybciej trzeba zmienić pracę, ponieważ to pewna podprogowa forma mobbingu, którą trudno narcyzowi udowodnić.
Jeden z typów narcyza można rozpoznać po tym, że podważa twoje poczucie wartości, mówiąc na przykład: gorzej dziś wyglądasz, trochę przytyłaś, coś sobie wymyśliłaś. Możesz też trafić na bardziej subtelny i inteligentny typ narcyza, który przede wszystkim ograniczy grono osób cię otaczających. Jak się poznajecie, jest ich mnóstwo, z czasem zaczyna ubywać, a potem nie ma już nikogo, ponieważ on nie chce byś dostała od bliskich ci osób informację zwrotną na jego temat. To stanowi dla niego zagrożenie. Dlatego nieustannie organizuje ci czas, ten miesiąc miodowy z nim ciągle trwa. Łapiesz się na tym, że masz tak napięty grafik, że w pewnym momencie zupełnie tracisz nad nim kontrolę.
Ostatnio pandemia i lockdown były czasem, kiedy spędzając ze sobą całe dnie, zamknięci w jednym mieszkaniu, zaczęłyśmy poznawać swojego partnera lepiej. Miałyśmy czas, by bardziej się przyglądać, częściej myśleć o wspólnej przyszłości, zadawać więcej trudnych pytań i weryfikować to, w jaki sposób on na nie odpowiada. Narcyzi bardzo nie lubią drążenia tematów, ponieważ żyją chwilą obecną i nie mają w naturze planowania przyszłości. Wtedy właśnie można zobaczyć prawdziwą twarz narcyza, osobę, która ma wystudiowane pewne odpowiedzi, a nawet empatię. To przykład mrocznego empaty, który potrafi nauczyć się pewnych zachowań, jak postępować z wrażliwą partnerką, ale w ogóle tej empatii nie czuć. Zobaczyć kogoś, kto nie rozumie emocji i jest skupiony tylko na sobie, a może też – jak niejedna z moich pacjentek i czytelniczek - odkryć, że nie jest się jedyną kobietą, z którą on jest w relacji. Dla narcyza najważniejsze jest, by go wielbić, więc jeśli ty przestajesz, to on automatycznie zaczyna szukać nowej ofiary, która znów postawi go na piedestale. I właśnie wtedy, kiedy odchodzi się od narcyza, można poznać jego prawdziwą naturę. Jedna z kobiet powiedziała, że najbardziej uderzające było to, że jej partner nawet wzrok miał pusty, totalnie nie rozumiał tego, czym jest miłość czy przyjaźń. Moment rozstania z narcyzem, kiedy ściąga swoją maskę, jest najtrudniejszy do przeżycia, bo nagle widzisz człowieka, któremu nigdy tak naprawdę na tobie nie zależało. Wiem to od kobiet, które były w takich relacjach. To jest jak zderzenie ze ścianą.
Psychologia nazywa to hooveringiem, czyli wciąganiem nas na nowo w swój świat. Narcyz potrafi nawet po latach odezwać się do swojej partnerki, kiedy ma jeszcze poczucie, że nie jest zbyt silna. Najtrudniejsze są pierwsze miesiące po rozstaniu, to sinusoida. Nagle przesyła w środku nocy zdjęcie ze wspólnego wyjazdu, romantyczny cytat, albo link do waszej wspólnej piosenki. Swoje pacjentki zawsze ostrzegam, że narcyzi po rozstaniu będą próbować poruszać te sentymentalne nuty. Odezwą się w święta, czy w dniu ich urodzin, bo wiedzą, że to dla nich ważne daty i wtedy będą mogli je zmiękczyć. Należy więc przygotować się psychicznie na to, że on może napisać i warto zwizualizować sobie, co wtedy zrobimy. Trzeba konsekwentnie trzymać się tego planu. Warto też zniknąć na trochę z mediów społecznościowych, żeby nie dawać mu na swój temat informacji. Wtedy z pewnością przerzuci swoje zainteresowanie na kogoś innego.
Na początku znajomości z narcyzem jest dużo sygnałów ostrzegawczych, które chociażby pochodzą z ciała. Czujemy pewien niepokój, intuicja podpowiada nam, że coś jest nie tak. Nie bagatelizujmy tego. Jedna z kobiet opowiadała, że na Walentynki partner przysłał jej do pracy ogromny bukiet kwiatów. Zrobiła zdjęcie i opublikowała je w relacji na Instagramie. Wieczorem dostała wiadomość od innej kobiety i zdjęcie z identycznym bukietem. Zapytała, czy tak jak ona, dostała te kwiaty od pana X. Tak więc to był komunikat wprost, by uważała na tego człowieka, a mimo to zbagatelizowała go. Obie trafiły na narcyza zdobywcę, który potrafił manipulować kobietami. Kiedy promowałam swoją książkę "Sieć Narcyza" i zorganizowałam warsztaty na temat toksycznych związków, dostałam od pewnej dziewczyny wiadomość. Napisała, że moja książka jest jakby o niej samej i relacji, którą przeżyła 10 lat temu. Była wtedy bardzo młodą dziewczyną i o tym, co przeżyła, wie tylko ona i wiele innych dziewczyn, z którymi jej narcyz się spotykał i wciąż spotyka. To uzmysłowiło mi, że nawet po tylu latach kobiety nie mają tego przepracowanego, że to może w nich siedzieć tyle lat, burzyć spokój życia i wpływać na kolejne relacje z mężczyznami.
Zawsze zaczyna się bajkowo, dopiero potem czujesz, że tracisz poczucie własnej wartości Agata Zych//fot. Marta Sinior