Piotr niedawno wrócił z Chorwacji. Wakacje spędzał w okolicach Zadaru z rodziną i znajomymi. Już podczas samej podróży do tego kraju zauważył, że w tym samym kierunku zmierza sporo aut z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Już wtedy wiedział, że prawdopodobnie i w ich okolicy spotka swoich rodaków. Nie pomylił się.
Po przyjeździe wspólnie z rodziną udali się na plaże. Niedaleko nich zaczęła rozkładać się spora grupa ludzi. Mieli leżaki, namioty i parasolki. Ten widok nikogo nie zdziwił, bo temperatura sięgała powyżej 30 stopni Celsjusza. Później zaczęła się prawdziwa impreza.
Tego dnia plażowało naprawdę sporo osób. Wśród nich były osoby starsze i dzieci. Tylko obok nas znajdowało się kilka niemowląt, które szykowały się do drzemki. Wtedy z głośnika zaczęła wybrzmiewać bardzo głośna muzyka. Było to disco-polo. Okazało się, że ta duża grupa, która się obok nas rozkładała, to byli Polacy. Na plaży zachowywali się jakby byli w klubie. Śpiewali, tańczyli i nie zważali na to, że obok nich są osoby, które przyszły odpocząć, a nie imprezować. Pozostali plażowicze byli w szoku, patrząc na zachowanie naszych rodaków. Poprosiłem ich, żeby ściszyli muzykę i na szczęście poskutkowało, ale niesmak pozostał.
- mówi Piotr.
Okazuje się, że również w innych miejscach z łatwością można rozpoznać naszych rodaków.
W Polsce, w nadmorskich kurortach wciąż możemy zobaczyć ludzi wchodzących do sklepów czy restauracji prosto z plaży. W Chorwacji w każdym takim miejscu widnieje na wejściu informacja, że nie wolno tego robić i trzeba być po prostu ubranym.
Jechaliśmy akurat na plażę, ale jak to zwykle, zatrzymaliśmy się przed jednym z supermarketów, żeby kupić zimne napoje. Na drzwiach wejściowych widniała informacja, że nie wolno wchodzić do środka w strojach kąpielowych i kąpielówkach. Wszyscy się do tego stosowali. Nie było w sklepie nikogo, kto miał na sobie np. kąpielówki i był bez koszulki, gdy nagle do supermarketu weszło dwóch mężczyzn w klasycznych slipkach i bez koszulek. Przez moment pomyślałem, że to może nie "nasi", ale się pomyliłem.
To jednak nie koniec tej historii. Gdy jedna ze sprzedawczyń zwróciła im uwagę i poprosiła o założenie chociaż t-shirtu, ci zaczęli się awanturować.
Zaczęli na nią krzyczeć, że ona nie będzie im mówić, jak mają chodzić ubrani. Ostatecznie wyszli ze sklepu.
- "Podobne sytuacje miały miejsce w restauracjach znajdujących się przy plaży. Tam również można było zobaczyć naszych rodaków, którzy próbowali usiąść w środku w strojach kąpielowych, a gdy im się nie udawało, byli oburzeni" - dodaje Piotr.
Na koniec naszej rozmowy Piotr dodał, że na szczęście są sytuacje, w których naprawdę potrafimy się zachować. - "Jedyne, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to fakt, że Polacy zawsze po sobie sprzątają na plaży. W odróżnieniu od innych turystów zabierają śmieci ze sobą jeśli nie ma w pobliżu kosza. U innych było z tym bardzo różnie" - podsumował.
A wy co myślicie o takich zakazach? Byliście może świadkami podobnych sytuacji?
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.