O sprawie zgwałconej 14-latki z Poznania mówi cała Polska. Dziewczyna została uprowadzona przez 39-letnią kobietę, oraz m.in. 17-latka, 14-latkę i 13-latkę. Na ten moment aresztowano kobietę, która kierowała porwaniem, oraz 17-latka, który dopuścił się napaści na tle seksualnym. Matka porwanej postanowiła wypowiedzieć się na temat sprawy. Niestety, w trakcie wywiadu zasłabła.
Przypominamy, że małoletnią z Poznania porwano, zgwałcono, przypalano ją papierosami, ale również ogolono jej włosy i brwi. Przetrzymywano ją przez kilka godzin na terenie Złotników, a grupą oprawców dyrygowała matka jednej z rówieśniczek. Winą- jak twierdzą świadkowie, było uszkodzenie grzałki w elektronicznym papierosie. Matka dziewczynki wiedziała o konflikcie z właścicielką e-papierosa, jednak nie sądziła, że konflikt eskaluje do takich rozmiarów. Rodzicielka pokrzywdzonej nie była świadkiem porwania, jak przypuszczano. O sprawie dowiedziała się od znajomych i natychmiast zareagowała. Niestety, nie udało się uratować dziecka przed napaścią.
Matka 14-letniej dziewczynki postanowiła wypowiedzieć się w mediach. Na łamach "Gazety Wyborczej" zaczęła mówić o tym, jak wielką krzywdę wyrządzono jej córce. Przyznała, że nie była świadkinią zdarzenia, ale zareagowała od razu po tym, kiedy dowiedziała się, że córkę porwano. Opowiedziała, że córka jest pod opieką psychologa i otoczona ogromnym wsparciem. Kobieta w swoim komentarzu podkreśliła, że nie przewidywała, że konflikt między dziewczętami może być tak poważny. W pewnym momencie nie dała rady kontynuować wypowiedzi.
Bardzo przepraszam, ale nie mogę już rozmawiać. Źle się czuję. Może kiedyś powiem więcej
-zakończyła.
Na ten moment, 39-latce, która brała udział w uprowadzeniu, grozi pozbawienie praw rodzicielskich.