Przez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierza

Jak wpływa na nas robienie 10 tysięcy kroków dziennie? Postanowiłam to sprawdzić. Moje wyzwanie trwało cały lipiec. Niezależnie od pogody, nastroju i zobowiązań, pilnowałam, by na koniec dnia na moim krokomierzu było co najmniej 10 tysięcy kroków.

Kiedyś byłam pewna, że robię co najmniej 10 tysięcy kroków dziennie. W końcu codziennie chodzę na spacery, rzadko jeżdżę samochodem, nie korzystam z windy, ćwiczę 3-4 razy w tygodniu. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy kupiłam krokomierz i pierwszego dnia okazało się, że zrobiłam zaledwie siedem tysięcy kroków. Co prawda tamtego dnia nie ćwiczyłam, ale wybrałam się na godzinny spacer, sprzątałam w mieszkaniu, zrobiłam zakupy.

Zaczęłam więc się zastanawiać, jakim cudem innym osobom zrobienie tych 10 tysięcy kroków przychodzi z taką łatwością. Z niektórych wypowiedzi medialnych lub z rozmów w prywatnym życiu wnioskuję, że taka liczba kroków to dla wielu absolutne minimum i że nie sprawia im to żadnego problemu.

Postanowiłam więc, że przez cały lipiec każdego dnia będę realizowała taki cel. Chciałam sprawdzić, jak to wpłynie na moje funkcjonowanie, a także na samopoczucie. I niezależnie od tego, jaka będzie pogoda, jak się będę czuła i ile będę miała pracy, na koniec dnia na moim krokomierzu musiało być co najmniej 10 tysięcy kroków. Czy się udało? Tak. Czy jestem zadowolona z tego, jak w tym czasie wyglądało moje życie? Niekoniecznie.

Na samym początku muszę zaznaczyć, że często zdarzało się, że dziennie robiłam po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy kroków. Tak było na przykład w czasie wyjazdów, kiedy to sporo zwiedzałam lub wtedy, gdy miałam sporo spraw do załatwienia i byłam przez większość czasu w biegu. Jednak według mnie realizowanie tego celu każdego dnia jest bardzo trudne. Zdarza się przecież, że jesteśmy chorzy lub mamy tyle pracy, że trudno nam oderwać się od komputera.

Przez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierzaPrzez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierza archiwum prywatne

Są też takie dni, gdy większość czasu spędzamy w podróży. I tutaj podzielę się doświadczeniem z ostatniego dnia mojego lipcowego wyzwania. W niedzielę 31 lipca wracaliśmy z Suwalszczyzny do Warszawy, przez blisko dwie godziny staliśmy w korku. Rano przed wyjazdem zdążyłam przejść się na bardzo krótki spacer. Gdy wróciłam do domu, miałam zaledwie 1791 kroków.

Przez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierzaPrzez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierza archwium prywatne

Mimo deszczu wybrałam się więc na spacer. Oczywiście wolałam w tym czasie zostać w domu i zająć się czymś innym, ale przecież musiałam dobić do tych 10 tysięcy. Po ponad 40-minutowym spacerze miałam ponad 5 tysięcy kroków. Byłam więc dopiero w połowie realizacji dziennego celu.

Przez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierzaPrzez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierza archwium prywatne

Mimo zmęczenia zdecydowałam się na 50-minutowy trening z YouTube. Dzięki wysiłkowi fizycznemu poczułam się doskonale - miałam lepszy nastrój, byłam mniej zmęczona. Ale do realizacji celu jeszcze trochę mi brakowało. Pozostałe kroki zrobiłam więc chodząc w tę i z powrotem po mieszkaniu.

Przez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierzaPrzez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierza archiwum prywatne

Takie dni, gdy wieczorem brakowało mi kroków, zdarzały się dosyć często. Pamiętam, że gdy któregoś piątku usiedliśmy wieczorem, by oglądać film, miałam na krokomierzu zaledwie osiem tysięcy. Przez połowę filmu chodziłam więc po pokoju, by zrealizować dzienny cel, co bardzo śmieszyło mojego chłopaka. Mnie samej wydawało się to zabawne. Nie wyobrażam sobie, by zachowywać się tak już po wyzwaniu. 

Często mojemu postanowieniu nie sprzyjała pogoda. W te najbardziej upalne dni największym problemem były treningi. Zwykle ćwiczę około 50 minut, trzy razy w tygodniu. Taki jeden trening zapewniał mi około 4 tysiące kroków. Mimo nawodnienia i odpowiedniego stroju w okresie największych upałów męczyłam się znacznie bardziej niż zazwyczaj. Zrezygnowałam więc z tej formy aktywności i zaczęłam chodzić na siłownię w bloku. Uważam, że przełamanie się i odwiedzenie w końcu tego miejsca to jeden z największych plusów tego wyzwania. 

Przez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierzaPrzez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierza archiwum prywatne

W lipcu również często padało. Mimo że nie znoszę wychodzić na zewnątrz w czasie deszczu, przez moje wyzwanie nie miałam innego wyjścia niż spacery z parasolką. Uwielbiam chodzić. Dla mnie to najlepsza forma relaksu. Słucham wówczas audiobooków lub po prostu rozmyślam. W czasie deszczu spacery nie sprawiały mi już takiej przyjemności. Doskonale wiem, że gdyby nie wyzwanie, w czasie takiej pogody zostałabym na pewno w domu.

Moim zdaniem robienie tych 10 tysięcy kroków nie jest wcale takie proste, jak niektórzy przekonują. Są też różne czynniki, które to utrudniają - jeden z ważniejszych w moim przypadku to praca zdalna i praca siedząca. Kończąc o 16, mam zazwyczaj nie więcej niż tysiąc kroków. Moja aktywność fizyczna zaczyna się więc dopiero po pracy. 

Przed rozpoczęciem mojego testu miałam zasadę, by robić przynajmniej pięć tysięcy kroków dziennie. W praktyce robiłam ich znacznie więcej - najczęściej około 7-8 tysięcy. Natomiast w czasie wyjazdów zdarzały się dni, że robiłam ich ponad 30 tysięcy. I wcale mnie to nie męczyło. Obecnie uważam, że takie rozwiązanie dla osoby, która w miarę dba o ruch, jest znacznie lepsze. Natomiast narzucenie sobie celu sprawiło, że stałam się niewolnicą krokomierza. Moje dni były ustawione tak, by zrobić 10 tysięcy kroków. Wiem, że z jednej strony to dobre, ale z drugiej: wcześniej nie należałam do osób, które unikają aktywności fizycznej.

Przez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierzaPrzez miesiąc robiłam 10 tys. kroków każdego dnia. Stałam się niewolnicą krokomierza archwium prywatne

Na sam koniec testu zasmucił mnie fakt, że przytyłam. Wprawdzie to tylko 1,5 kg, ale w poprzednich miesiącach, gdy robiłam 7-8 tys. kroków dziennie, moja waga stała w miejscu. Być może miałam zwiększony apetyt przez to, że prawie codziennie bardzo dużo się ruszałam? Do myślenia dało mi też spotkanie z kuzynką. Wybrałyśmy się razem na spacer, ja korzystałam z krokomierza, ona liczyła kroki w smartfonie. Po godzinnym spacerze okazało się, że moja kuzynka w tym czasie zrobiła o ponad tysiąc kroków więcej niż ja. Gdy rozmawiałam na ten temat ze znajomymi, często pojawiały się opinie, że wpływa na to nasz styl poruszania się. Jeszcze inni argumentowali, że zależy to po prostu od sprzętu, jakiego używamy.

Uwielbiam aktywność fizyczną. Bez niej moje samopoczucie bardzo się pogarsza. Nie chcę jednak przez cały czas być zakładnikiem tego, ile w danym dniu zrobiłam kroków. Mimo że moje wyzwanie trwało tylko 31 dni, na koniec czuję się przede wszystkim zmęczona. Oczywiście nie fizycznie, a psychicznie. Bez wyrzutów sumienia wracam więc do zasady, że robię minimum 5 tysięcy kroków dziennie. A jeśli uda się więcej, to super! Jednak raczej już nigdy nie będę wywierała na sobie takiej presji. 

Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.

Więcej o: