Pary młode załamane naukami przed ślubem kościelnym. "Każą mierzyć temperaturę w pochwie"

- Bardzo nie chciałam uczestniczyć w tym cyrku. Uważam, że to naruszenie mojej intymności, mojego ciała i wolnego wyboru. Rozumiemy się z przyszłym mężem bez słów. Dlaczego jakaś obca kobieta chce uczyć mnie naturalnych metod planowania ciąży i pokazywać mi, gdzie mam wkładać termometr i jak ma wyglądać mój śluz? - zdradza w rozmowie z kobieta.gazeta.pl przyszła panna młoda, która już w październiku stanie na ślubnym kobiercu z ukochanym.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Każdy przyszła para młoda musi dopełnić wielu formalności, aby oficjalnie powiedzieć sobie "tak". Wiele osób decyduje się na ślub kościelny. Zanim nastąpi, trzeba przedstawić księdzu odpowiednie dokumenty, a także przygotować się do ślubu, uczestnicząc w naukach przedmałżeńskich. Do tego dochodzi także poradnia rodzinna, która ma zapoznać młodych ludzi z naturalnymi metodami planowania rodziny i pogłębić ich wiedzę o małżeństwie, a także życiu rodzinnym. Choć wydaje się to błahe, przyszłe pary młode otwarcie mówią, że spotkania w poradni rodzinnej to najgorszy element ślubnych przygotowań.

- Dla mnie to było chore. Chodziliśmy na te spotkania, bo musieliśmy. Treści były kompletnie nietrafione. Czułam się tam, jakbym siedziała "za karę" - relacjonuje jedna z przyszłorocznych panien młodych, która chodziła na spotkania przy jednym z warszawskich kościołów. 

Zobacz wideo o jaTusk: Nie dajcie sobie wmówić, że ludzie atakują Kościół. To zjawiska wewnątrz Kościoła niszczą Kościół, Kaczyński niszczy Kościół

Absurdy w przykościelnych poradniach rodzinnych. "Zalecano mierzenie temperatury w pochwie lub odbycie. Do tego obserwacje konsystencji śluzu"

Kościelne nauki przedmałżeńskie i poradnie rodzinne to zmora tysięcy par, które zdecydowały się na ślub kościelny nie ze względu na wiarę, a polską tradycję i namowy rodziców. Ci nowożeńcy, którzy mają to już za sobą, śmiało przyznają, że "jeśli chce się wziąć ślub kościelny, trzeba uzbroić się w cierpliwość". 

Kursy i poradnie można odbywać w dowolnym miejscu i czasie. Ich celem jest "ukształtowanie człowieka jako rodzica i zrozumienie siebie, swojego sensu życia i powołania do małżeństwa". Do tego dochodzi  "pragnienie doskonalenia sztuki bycia mężem i żoną, budowania więzi oraz pogłębianie swojej relacji miłości".

Dużo uwagi poświęca się też nauce "rozpoznawania swojej płodności, która pomaga odkryć powołanie do rodzicielstwa, na podstawie nowoczesnej wiedzy medycznej i zgodnie z nauką Kościoła". Jakby tego było mało, po spotkaniach nowożeńcy powinni "odkryć się na nowo i ukształtować tożsamość płciową i seksualność, tak by przynosiły one szczęście i służyły budowaniu jedności i miłości małżonków". 

Treści przekazywane na spotkaniach budzą emocje, szczególnie że najczęściej głoszą je księża i zakonnicy, którzy niewiele mają wspólnego z małżeństwem i rodzicielstwem. Kolejny absurd to fakt, że poradnie rodzinne znajdują się przy kościele, co zwyczajnie budzi dodatkowy lęk. 

Spotkania w poradni rodzinnej przy kościele to jakaś masakra. O ile same nauki przedmałżeńskie mogły cokolwiek wnieść do mojego życia i faktycznie wniosły, tak poradnia okazała się wyłącznie dopełnieniem formalności i straconym czasem

- relacjonuje Marlena, która jest już po ślubie i niezbyt dobrze wspomina przygotowania do niego. Powiedziała nam, co było dla niej zdecydowanie najgorsze:

Ile emocji we mnie siedziało, to tylko ja wiem. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Dali nam kalendarzyk i mamy szereg zadań. Każą mierzyć temperaturę w pochwie lub odbycie. Do tego obserwujemy konsystencję śluzu. Oczywiście tego nie zrobiłam, a dane spisałam z pierwszej lepszej strony w Internecie.

Kobieta wspomniała, że osoby, które przeprowadzały indywidualne spotkania, podkraśliły, że wiedza dotycząca naturalnego planowania rodziny jest niezbędna do życia. 

Kościół wymaga zbyt dużo od nowożeńców? "W efekcie odsunęłam się od wiary, a to nie o to przecież chodziło"

Z relacji Marleny wynika, że poradnia przedślubna była zderzeniem ze ścianą, które skończyło się tym, że jako małżeństwo nie mają chęci czynnie uczestniczyć w życiu wspólnoty kościelnej. Ba, nawet nie chce im się chodzić na msze, bo jak mówi, mają "uczulenie na księży".

Kościół mnie zawiódł. Mamy XXI wiek i dostęp do medycyny, lekarzy, Internetu i doświadczeń bliskich. Nikt nie musi wchodzić w nasze strefy komfortu i ich zaburzać. Dla mnie to było za dużo, ale przełknęłam ślinę i zrobiłam, co kazali. W efekcie odsunęłam się od wiary, a to nie o to przecież chodziło

- dodała. Inna kobieta, która uczęszczała do poradni rodzinnej przy jednym z krakowskich kościołów, przyznaje, że idąc na spotkanie, liczyła, że dowie się wartościowych treści od ludzi, którzy wiedzą o rodzinie i rodzicielstwie nieco więcej, niż ona sama. Niestety, rzeczywistość ją bardzo zaskoczyła:

Myślałam, że to będzie inteligentna rozmowa dorosłych ludzi. Przeliczyłam się, bo kazano nam robić jakieś wykresy i prowadzić obserwacje własnego ciała. Normalne to to nie jest, ale odbębniliśmy te spotkania i mamy to z głowy. Do ślubu prawie dwa lata, ale jestem spokojna, że mamy to już za sobą.

"To naruszenie mojej intymności, mojego ciała i wolnego wyboru"

Ilona, która jest już po ślubie, ma podobne zdanie co inne rozmówczyni i w rozmowie z kobieta.gazeta.pl otwarcie nie kryje oburzenia związanego ze spotkaniami, które wcześniej przedstawiano jej jako bardzo "wartościowe i pouczające". 

Bardzo nie chciałam uczestniczyć w tym cyrku. Uważam, że to naruszenie mojej intymności, mojego ciała i wolnego wyboru. Rozumiemy się z przyszłym mężem bez słów. Dlaczego jakaś obca kobieta chce uczyć mnie naturalnych metod planowania ciąży i pokazywać mi, gdzie mam wkładać termometr i jak ma wyglądać mój śluz?

- pyta. 

Przyszła panna młoda o absurdalnych treściach na naukach przedmałżeńskich: Nic dodać i nic ująć

Nie każdy ma jednak tak negatywne wspomnienia związane z naukami przedślubnymi. Emilka, która już w październiku bierze ślub kościelny, w rozmowie z nami zdradza, że spotkania w jej parafii przebiegły w bardzo miłej atmosferze, a do tego można było nauczyć się ciekawych kwestii.

Spotkania prowadziły małżeństwa, które mają prawdziwe doświadczenie życiowe. Atmosfera była bardzo luźna, a sama forma przeprowadzania zajęć dość nieoficjalna. Czasami było więcej śmiechu niż teorii.

Zapytaliśmy przyszłą pannę młodą, co było dla niej pozytywnym zaskoczeniem na zajęciach przy kościele, a co zawiodło i więcej nie chciałaby do tego wracać:

Piękne było pisanie listów miłosnych po każdym spotkaniu i wręczanie ich przy następnym. W sumie zajęć było aż osiem, a listów siedem. Nigdy nie zapomnę chwil, kiedy w domowym zaciszu mogłam odczytać słowa skierowane prosto z serca od mojego przyszłego męża. Sami nigdy byśmy na to nie wpadli. Było też coś, o czym naprawdę nie chciałam słuchać. To oczywiście temat aborcji. Nic dodać i nic ująć.

Z relacji Emilki wynika, że nie tylko ona i jej narzeczony byli zdziwieni tematyką spotkania, na której szeroko omawiano kwestię aborcji. Narzeczona przyznaje, że mówiono wówczas, że aborcja jest przez Kościół "bezwzględnie potępiana". Prowadzący spotkanie chcieli uargumentować tę kwestię i mówili wówczas, że "Kościół uznaje zarodek za żywego człowieka i zawsze staje w obronie życia niewinnych".

Matka przyszłego pana młodego: To jakiś absurd. Dlaczego księża aż tak ingerują w życie młodych?

O zdanie zapytaliśmy także jedną z matek, której syn w przyszłym roku weźmie ślub. Kobieta przyznaje, że kiedyś czegoś takiego nie było, a wymysły kościoła prowadzą do tego, że młodzi ludzie przestaną wierzyć i odejdą od wspólnoty. 

Kiedy przyszła synowa opowiedziała mi, jak wyglądają nauki przedmałżeńskie i co robi się na poradni rodzinnej, zapytałam, czy przypadkiem nie zmyśla. To jakiś absurd. Dlaczego księża aż tak ingerują w życie młodych?

- pyta kobieta i dodaje, że wcale nie dziwi się, dlaczego aż tyle osób postanawia opuścić Kościół:

Gdyby mi kazano przed ślubem bawić się w takie formalności, to wyśmiałabym tego księdza w twarz. Nie dość, że płaci się za samo udzielenie sakramentu, daje się kwiaty na ołtarz do kościoła i przeznacza się pewną ofiarę na kościół, to dalej mało?
Więcej o: