Ewa Minge padła ofiarą wielu spekulacji na temat zmian, jakie zaszły jej w wyglądzie. Choć jest jedną z najpopularniejszych projektantek, chętniej rozmawia się o jej twarzy, niż talencie i osiągnięciach. Niektórzy zarzucają jej nawet uzależnienie od operacji plastycznych. Gwiazda po raz kolejny postanowiła spróbować rozprawić się z podłymi plotkami i wyznała, w jaki sposób poprawia urodę.
Ewa Minge od urodzenia zmaga się z wrodzonym niedorozwojem wątroby, a kilkanaście lat temu zdiagnozowano u niej białaczkę. Niejednokrotnie powtarzała, że jej wygląd jest konsekwencją chorób oraz leczenia onkologicznego, a nie skalpela.
Pod wpływem leków puchłam, moje ciało nabierało wody. Przyznaję, wyglądałam jak monstrum, ale przecież żadna zdrowo myśląca kobieta sama nie zrobiłaby sobie czegoś takiego
- wyznała w rozmowie z Fakt.pl.
Projektantka nie ukrywa również, że zmiany, jakie przyniosła choroba oraz lekarstwa były olbrzymie, dlatego gdy wygrała z nowotworem, postanowiła skorzystać z dobrodziejstw medycyny estetycznej. Choć kiedyś, złośliwości kierowane pod jej adresem bolały szczególnie mocno, zwłaszcza gdy dotykały także jej rodziny, dziś nadal korzysta z zabiegów poprawiających wygląd i absolutnie się tego nie wstydzi. Opowiada o nich otwarcie i dużym dystansem do siebie samej.
Przyznaję, mam nici, które poprawiają owal twarzy, robię botoks, korzystam z mezoterapii igłowej [...]. Ale wolałabym, aby oceniano mnie nie za wygląd, a za to, co tworzę
- podsumowała w rozmowie.
Ewa Minge urodziła się 23 maja 1967 roku, a modą zajmuje się od 28 lat. W 2003 roku, jako pierwsza Polka, została zaproszona na pokaz na Schodach Hiszpańskich w Rzymie.