Ostatnio wybraliśmy się ze znajomymi na kilka dni do Sopotu. Uwielbiamy tam wracać, szczególnie tuż po zakończeniu wakacji. Niestety za każdym razem, kiedy wychodzimy wieczorem na kolację czy spacer, jesteśmy świadkami żenujących zachowań. Zastanawiam się, czy przyjeżdżając do Sopotu, ludziom wydaje się, że mogą zachowywać się jak bydło, wlewając w siebie litry alkoholu? To już kolejny raz kiedy, wieczorny spacer po tym mieście pozostawia po sobie ciary żenady.
Podczas jednego z wieczorów postanowiliśmy tuż po kolacji przejść się jeszcze na krótki spacer po mieście, a także pójść na molo. Był piątek około 22. I niestety już po kilku minutach natrafiliśmy na wychodzących z hotelu, mocno pijanych mężczyzn, którzy zataczając się szli i wykrzykiwali niecenzuralne hasła. Ja rozumiem, niech każdy się bawi i imprezuje jak chce, ale niech zachowa przy tym choć odrobinę kultury. Ale nie... panowie zatrzymali się przy zamykającym się właśnie stoisku z żelkami, nachalnie zagadując dorabiające tam dziewczyny. Szybko jednak ruszyli dalej.
Nie trzeba było długo czekać, bo z jednej z restauracji wychodziła para młoda. Nie omieszkali zaczepić ich i bełkotając śpiewać sto lat... Mina panny młodej mówiła wszystko. W tym momencie udało nam się ich wyprzedzić i pójść w spokoju na molo. Kiedy schodziliśmy z molo, oni na nie właśnie wchodzili, a właściwie zataczali się. Jeden był już boso, inny z podartą koszulą, jeszcze inny z zalanymi spodniami... Późne wieczory w Sopocie to czasem istny koszmar. Czy ludzie nie mają za grosz wstydu?
Nadia.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.