Kwestia ta podnoszona jest najczęściej w grupach zrzeszających mieszkańców takich dzielnic Warszawy takich jak Ursynów - gdzie znajduje się rezerwat przyrody im. Stefana Starzyńskiego, tzw. Las Kabacki, oraz Bielan - tam z kolei położony jest rezerwat przyrody Las Bielański.
Wpis jednej z internautek na ten temat pochodzi sprzed kilku miesięcy, ale powraca w wielu kolejnych, pojedynczych postach, w których ludzie skarżą się na agresywne psy biegające bez smyczy i jakiejkolwiek opieki czy też nieudolnych, niereagujących właścicieli.
Jeszcze przed tegorocznymi wakacjami, mieszkanka jedna z warszawskich dzielnic napisała: "Weekendowy klasyk w Lesie Kabackim - ludzie spacerujący z psami, w większości bez smyczy, niektórzy również poza wyznaczonymi szlakami".
Zamieściła również zdjęcie dwóch osób (sfotografowanych od tyłu, wiec ich twarze nie były widoczne), które nie dość, że weszły na teren rezerwatu miejskiego z psami puszczonymi luzem, to jeszcze wkroczyły na ścieżką wyłączoną, będącą częścią ostoi zwierzyny leśnej.
Dodała również, że na zwrócenie uwagi ludziom łamiącym obowiązujący zakaz często słyszy w odpowiedzi, że "pies musi się gdzieś wybiegać" lub "niech pani sama sobie weźmie dziecko na smycz".
W przeważającej większości internauci zgodzili się z autorką wpisu.
"Obojętnie w jakim rejonie odbywa się spacer, pies bezwzględnie musi być na smyczy" - skomentowała internautka.
Z kolei druga opisała przykładową sytuację, której była świadkiem - dwa spuszczone ze smyczy psy zaatakowały trzeciego. "Tak się właśnie kończy puszczanie psów bez smyczy w lesie i jego okolicach - psiak wyczuje zwierzynę i już po nim. Według mnie, a jestem właścicielka psa, to skrajnie nieodpowiedzialne" - dodała.
"Ja kiedyś usłyszałam w odpowiedzi, że sama powinnam być na smyczy, cóż, zabrakło mi argumentów" - wtrąciła kolejna użytkowniczka portalu społecznościowego.
Punktowali jednak, ze duży problem leży również po stronie służb porządkowych, który niedostatecznie często karzą za łamanie zakazu i niewystarczająco kontroluję wskazany teren pod tym kątem.
Wielu komentujących zwracało uwagę na fakt, że kary za łamanie zakazu wstępu do lasu z czworonogami nie są zbyt dotkliwe. „500 złotych to śmieszna kara, powinno być co najmniej 5 tysięcy" - pisał jeden z komentujących. "Kary są małe" - wtórowali mu pozostali.
Niektórzy jednak zareagowali na wpis konfrontacyjnie.
"Zaczyna się... Mam nadzieję, że tak samo zwraca Pani uwagę rowerzystom i koniarzom oraz ludziom krzyczącym w rezerwacie. Wszyscy te osoby podlegają tym samym prawom" - pisała jedna z komentatorek posta.
"Dla niedoinformowanych - nie ma obowiązku prowadzenia psa na smyczy. Ustawa o ochronie zwierząt art. 10a pkt. 3" - stwierdziła kolejna internautka.
"Las jest po to, by iść na spacer nawet z psem.... Najlepiej zrobić całkowity zakaz wejścia do lasu i zakaz jazdy na rowerze, bo rozjadą ścieżki.... Zamiast fotografować i donosić w dzisiejszych czasach "sygnalizować" to zajmij się własnym życiem i ciesz się spacerem" - stwierdził kolejny członek grupy.
Przytoczmy kilka przepisów, które powinny wyklarować obecną sytuację. Warto przypomnieć, że w 2021 roku nieco zmieniły się zasady prowadzania psów w mieście i w lasach. Wzrosły między innymi kary za puszczanie luzem w przestrzeni miejskiej psów, których zachowanie może zagrażać otoczeniu.
Jak to wygląda w praktyce? Zgodnie z obowiązującą ustawą za "niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia" grozi obecnie kara od 50 do 250 złotych – co stanowi artykuł 77 paragraf 1 Kodeksu Wykroczeń.
Z kolei za "niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka", możemy zapłacić aż 500 zł.
Należy podkreślić, że w przypadku odmówienia przyjęcia mandatu, możemy liczyć się z grzywną w wysokości nawet do 5 tysięcy złotych. W ekstremalnych przypadkach, sąd może nawet orzec karę aresztu.
Oddzielne zasady dotyczą rezerwatów miejskich. W niniejszym artykule mowa jest akurat o Lesie Kabackim - tam obowiązuje całkowity zakaz wstępu z psami, co wynika z planu ochrony rezerwatu, zatwierdzonego w 2016 roku. Te same zasady dotyczą innych stołecznych rezerwatów, a szczegółowych informacji na ten temat należy szukać na stronach poszczególnych urzędów dzielnic.
Do lasów zaś, które nie są parkami narodowymi lub rezerwatami, można wprowadzać psy wyłącznie na smyczy.
Dlaczego obowiązują takie przepisy? Jak wynika z komunikatów miasta, niekontrolowane psy płoszą leśne zwierzęta, które w konsekwencji uciekają z terenów leśnych. Powodują także straty lęgowe w populacji ptaków, które wiją swoje gniazda na ziemi lub na niskich partiach drzew.
Wzmożona liczba spacerujących z psami w zurbanizowanej przestrzeni w okolicy miejskich terenów leśnych powoduje z kolei zwiększenie liczby wypadków komunikacyjnych. Największym zagrożeniem jest jednak, że w wyniku braku kontroli nad psem może dojść do zagryzienia zwierząt leśnych, takich jak sarny - takie tragiczne sytuacje miały już miejsce na Kabatach i Bielanach.