Jestem psiarą i mam dość tego, że ludzie nie sprzątają po psach. Nie chcę skakać po trawniku i myć butów po każdym spacerze

Za każdym razem, kiedy dokądś idę, zdaję sobie pytanie, dlaczego ludzie nadal nie sprzątają po psach. I to nie tylko wtedy, gdy z moim własnym spaceruję po trawniku. Notorycznie natykam się na takie niespodzianki również na środku (tak!) chodnika. Nie wierzę, że wszystkie niesprzątnięte kupy to efekt tego, że ktoś zapomniał zabrać ze sobą woreczek na odchody. Część osób prawdopodobnie jest zbyt dumna, by wykonać tak uwłaczającą czynność, jak schylenie się po kupę swojego pupila i wyrzucenie jej do kosza.

Dyskusja o tym, dlaczego nie wszyscy opiekunowie psów sprzątają po nich kupy prawdopodobnie trwa od momentu pojawienia się na rynku pierwszych woreczków przeznaczonych na psie odchody. A może nawet i dłużej, bo przecież kupę można zebrać też do zwykłej foliówki, a nawet podnieść chusteczką higieniczną! Nadal jednak na facebookowych grupach mieszkańców jest to jeden z najbardziej nośnych i najczęściej powtarzających się tematów - zaraz obok głośnych sąsiadów, płaczących dzieci i źle zaparkowanych samochodów. I wcale nie jest podnoszony tylko przez osoby, które nienawidzą psów i chciałyby, żeby zniknęły z powierzchni ziemi. Nie, bardzo często to my, psiarze, sami apelujemy do innych, by zaczęli sprzątać. Bo w jakim świetle stawia to całą grupę miłośników psów? Jak wygląda przestrzeń publiczna w naszym najbliższym otoczeniu usiana odchodami? 

Zobacz wideo Dlaczego ludzie nie sprzątają po psach?

Ja również wciąż zadaję sobie pytanie o to, dlaczego ludzie nie sprzątają. Głowię się i głowię i jeszcze nie udało mi się wymyślić nic sensownego. Tym bardziej że sama jestem opiekunką wspaniałej labradorki i nie wyobrażam sobie, że miałabym z niewzruszoną miną (lub podobną do tej, którą ma załatwiający się pies) odejść sobie jak gdyby nigdy nic zaraz po tym, jak mój zwierzak załatwi swoją potrzebę. Sprzątam więc nawet wtedy, kiedy dopadnie mnie skleroza i zapomnę wymienić rolkę z torebkami na nową. A zdarzyło mi się to już nie raz. Zawsze jednak jakoś potrafiłam z tego wybrnąć - zbierałam odchody w chusteczki lub puste opakowanie po nich. Co by było, gdybym ich nie miała? Pewnie stałabym jak kołek i czekała, aż będzie przechodził ktoś, kogo mogłabym poprosić o użyczenie woreczka lub chusteczki. Bo nie wyobrażam sobie, że miałabym tak po prostu odejść - pozostawienie psiej (a także każdej innej...) kupy na trawniku, czy, co gorsza, chodniku (to dopiero trzeba mieć tupet...) jest niekulturalne, nieestetyczne, denerwujące, ale też może zagrażać zdrowiu.

Koronę możecie przytrzymać drugą ręką

Mam dość skakania na trawie pomiędzy jedną kupą a drugą. Gdybym chciała sobie poskakać, to wzięłabym skakankę albo wróciła do czasów dzieciństwa i pobawiła się w grę, że podłoga to lawa... Mam dość tego, że po każdym spacerze z psem muszę czyścić buty z niespodzianek pozostawionych przez inne zwierzaki. Więc za każdym razem dzielnie schylam się po psią kupę, ładuję ją do woreczka, zawiązuję i wyrzucam do śmietnika (inna sprawa, że tych w niektórych miejscach faktycznie mogłoby być więcej). Z tym dzielnym schylaniem się to oczywiście sarkazm, bo przecież nie jest to żaden nadludzki wysiłek - choć pewnie jaśnie paniom i jaśnie panom wydaje się, że im korona z głowy spadnie, gdy to zrobią. Jeżeli macie takie obawy, to coś wam powiem - psią kupę da się zebrać jedną ręką. Więc drugą spokojnie możecie przytrzymać swoje królewskie insygnium. Nie dziękujcie. Zacznijcie sprzątać.

Nie wierzę również, że mamy w Polsce aż tylu ekologów, którzy nie chcą zaśmiecać świata plastikiem. Zwłaszcza że są już dostępne woreczki biodegradowalne, które mają bardziej przyjazny dla środowiska skład.

Czytam więc kolejne dyskusje i skacze mi ciśnienie, że problem znów się powtarza i że obrywa się wszystkim, którzy mają psy. Zastanawiam się, czy te osoby, które nie sprzątają, a potem idą znów na spacer, posiadają jakieś magiczne umiejętności niewdeptywania w kupy? Nie irytuje ich to? Nie klika w ich głowach, że sami mogliby temu zapobiec prostą czynnością?

Zbliża się zima, więc problem powróci ze zdwojoną siłą. Bo, jak wiadomo, śnieg doskonale ukrywa wszelkie mało estetyczne elementy przestrzeni miejskiej. Gorzej, gdy zaczyna topnieć i zaczynają spod niego wystawać pierwsze "przebiśniegi". Bynajmniej nie mam tu na myśli kwiatków...

W artykule 4 Ustawy z dnia 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, czytamy, że:

Art. 4. 1. Rada gminy, po zasięgnięciu opinii państwowego powiatowego inspektora sanitarnego, uchwala regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie gminy, zwany dalej „regulaminem"; regulamin jest aktem prawa miejscowego.
2. Regulamin określa szczegółowe zasady utrzymania czystości i porządku na terenie gminy dotyczące: (...) obowiązków osób utrzymujących zwierzęta domowe, mających na celu ochronę przed zagrożeniem lub uciążliwością dla ludzi oraz przed zanieczyszczeniem terenów przeznaczonych do wspólnego użytku.

Sprzątanie po psie to zatem nie tylko kwestia estetyki i wychowania. To też kwestia regulowana prawnie. Gminy co prawda same ustalają wysokość kar za niestosowanie się do przepisów, ale w niektórych miejscach mandat może sięgać nawet 500 zł. Miesięczny zapas woreczków to naprawdę dużo mniejszy wydatek.

Więcej o: