Iranki palą hidżaby i ścinają włosy po śmierci 22-letniej Mahsy. "Śmierć dyktatorowi!"

Masowe protesty i zamieszki w Iranie trwają od piątku. Na ulice miast, w ramach aktu sprzeciwu wobec irańskiego prawa szariatu - nakazującemu kobietom powyżej 7. roku życia zakrywanie ciała i głowy - wychodzą setki osób. Podczas starć z irańską policją zginęło już pięć osób. Irańskie służby bezpieczeństwa otworzyły ogień do pokojowo protestującego tłumu - alarmują aktywiści i dziennikarze.
Zobacz wideo 10 lat wojny domowej w Syrii. Miliony uchodźców, gigantyczne zniszczenia, pogłębiony przez pandemię kryzy

Przypomnijmy, że fala protestów zalała Iran po śmierci 22-letniej Mahsy Amini w Teheranie. 13 września rb. młoda kobieta została zatrzymana przez policję ds. mjoralności za to, że rzekomo miała na sobie ubiór nie przystający do zasad szariackiego reżimu religijnego. Zmarła trzy dni później, zapadając wcześniej na śpiączkę. Przed śmiercią została ciężko pobita w radiowozie.

Od piątku Iranki manifestują swoją solidarność z ofiarą bestialskiego reżimu, ścinając włosy i paląc hidżaby. Protestujący skandują hasła takie jak "śmierć dyktatorowi" i "śmierć "Chamenei". To właśnie przywódcę Iranu społeczeństwo oskarża o obronę statusu policji religijnej, która odpowiedzialna jest właśnie za tego rodzaju interwencje. Organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka relacjonowały, że irańskie służby zaczęły strzelać do protestującego tłumu w w kurdyjskim mieście Sakez - gdzie urodziła się Mahsa Amini. W wyniku ostrzału śmierć poniosły dwie osoby. 

Masowe protesty w Iranie. Ludzie wychodzą na ulice, a kobiety palą hidżaby po śmierci 22-letnij Mahsy Amini

Kolejne dwie osoby zginęły również w Divandarreh, jedna zaś w Dehgolan.

Według lokalnych organizacji praw człowieka w poniedziałek dwie osoby zginęły, gdy siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do protestujących w kurdyjskim mieście Sakez, rodzinnym mieście Amini. Kolejne dwie osoby zostały zabite w mieście Divandarreh, a jedna zginęła w Dehgolan, również w regionie kurdyjskim.

Wyrazy sprzeciwu wobec tragicznej śmierci młodej kobiety masowo pojawiają się również w sieci. Irańska dziennikarka oraz aktywistka na rzecz praw kobiet Masih Alinejad napisała w mediach społecznościowych: "Mamy dość płciowego apartheidu".

Reporterka podkreśliła, że irańska policja zaczęła strzelać do pokojowo protestujących ludzi. W wyniku ostrzału kilkoro z nich odniosło rany. "Najpierw policja zabiła 22-letnią dziewczynę, a teraz używa broni i gazu łzawiącego przeciwko pogrążonym w żałobie ludziom" - zaznaczyła. Internauci z kolei udostępniają w sieci nagrania, na których widać, jak irańska policja ds. moralności okrutnie traktuje kobiety, które odważyły się zdjąć hidżab.

Przemoc oprawców, która doprowadziła do śmierci młodej Iranki, wstrząsnęła nie tylko opinią publiczną, ale również osobami publicznymi w Iranie. Bestialskie zabójstwo zostało potępione przez niektórych duchownych, sportowców, celebrytów ale również i niektórych urzędników państwowych. Wielu z nich apeluje o to, aby szariacka policja przestała znęcać się nad kobietami.

 

Irańska policja przedstawia wersję o "niefortunnym wypadku"

Przedstawiciele irańskiej policji zaprzeczają, jakoby do śmierci 22-latki miała doprowadzić pobicie jej przez funkcjonariuszy. Według oficjalnego komunikatu służb, Mahsa Amini miała upaść i stracić przytomność, w wyniku czego została przetransportowana do szpitala. Irańska policja stwierdziła, że kobieta miała doznać ataku serca.

- Ten wypadek był dla nas niefortunny i nie chcemy być więcej świadkami takich sytuacji - twierdził  poniedziałek komendant irańskiej policji Hossein Rahimi, cytowany przez zagraniczne media.

Wersja ta jednak jest kompletnie niezgodna z tym, co widzieli świadkowie zdarzenia. Rodzina zamordowanej Iranki podkreślała również, że kobieta nie cierpiała na żadne choroby, w dniu zatrzymania miała na sobie luźne ubranie. Służby bezpieczeństwa kraju ponadto zakazały członkom jej rodziny wypowiadania się w mediach.

Źródło: Twitter/bb.com/nytimes.com

Więcej o: