Ostatnio trafiłam w Internecie na list pewnej czytelniczki, która żaliła się, że teściowa chce, aby ta mówiła do niej mamo. Odnoszę wrażenie, że synowym poprzewracało się w głowach. Nagle wszystkie chcą mówić do nas po imieniu. Kiedyś jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie wymyślał, że słowo "mamo" zarezerwowane jest jedynie dla mam. Teraz nagle wszystkie synowe mają z tym jakiś problem.
Polski zwyczaj mówi, aby do teściów zwracać się "mamo", "tato". Oczywiście są to zwroty grzecznościowe i absolutnie nie muszą mieć one takiego samego zabarwienia emocjonalnego, jak słowa kierowane do własnych rodziców. Sama jestem teściową i miałam podobny problem. Może i jestem staroświecka, ale mając 60 lat, nie wyobrażam sobie, by moja 27-letnia synowa mówiła do mnie po imieniu.
Ja postawiłam sprawę jasno. Gdy przyszedł ten moment, gdy moja synowa zapytała mnie, czy może zwracać się do mnie po imieniu, wprost powiedziałam, że absolutnie nie. Nie owijałam w bawełnę i wyjaśniłam, że jeśli nie chce tradycyjnie zwracać się do mnie "mamo", to zrozumiem, ale nie ma mowy, by mówiła do mnie po imieniu. Zaproponowałam, że jeśli chce, może mówić do mnie po prostu "teściowo", gdyż nie chciałam także, by pozostała przy "pani".
Barbara.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.