Wówczas lekarz określił wymiar dwuciemieniowy główki. Jest to szerokość główki, mierzona na odpowiednim poziomie. Porównanie jej z obwodem główki pozwala stwierdzić ewentualne krótkogłowie lub długogłowie. Pomiar ten odznacza się bardzo wysoką precyzyjnością.
Kompletnie nie poinformował jednak pacjentki o tym, że coś jest nie tak - podaje stacja.
Z kolei podczas badania dopochwowego w lipcu br. inna lekarka stwierdziła, że nie jest w stanie dostrzec główki dziecka. Było to dwa miesiące później, dokładnie w 30. tygodniu ciąży. Wtedy 33-latka dowiedziała się od ginekolożki, że jej córka nie ma wykształconej czaszki - cierpi na tzw. akranię.
Jak wytłumaczono w reportażu, tego rodzaju wadę płodu można rozpoznać na badaniu ultrasonograficznym pomiędzy 10. a 14. tygodniem ciąży.
- Zapytała mnie: naprawdę nikt pani nie powiedział? - relacjonowała pani Marina, opowiadając o reakcji lekarki, która od razu wykryła wadę.
Autorka reportażu nawiązała kontakt z pierwszym lekarzem bohaterki. - Trochę mnie to zszokowało, bo on się nie tłumaczył. Rozłożył tylko ręce i powiedział, że takie rzeczy się zdarzają - miała usłyszeć dziennikarka od ginekologa, który nawet nie tłumaczył się z zaistniałej sytuacji.
Stan psychiczny pani Mariny ciągle się pogarszał. W 31. tygodniu w oficjalnej diagnozie psychiatrycznej pacjentki stwierdzono, że dalsze kontynuowanie ciąży może zagrażać jej życiu. 33-latka zaczynała mieć myśli samobójcze. Pomimo tego, lekarze odmówili wykonania aborcji.
Przeciwko tej decyzji wystąpił jednak profesor Łukasz Wicherek, dyrektor Szpitala Specjalistycznego "Inflancka" w Warszawie. W 33. tygodniu ciąży lekarze wywołali poród, a dziecko urodziło się martwe.
- To jest efekt tego brutalnego, okropnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z zeszłego roku. Takie historie wydarzają się tylko i wyłącznie dlatego, że lekarze się boją - oceniła w rozmowie ze stacją dziennikarka "Newsweeka" Dominika Długosz.
W Polsce od października 2020 roku obowiązuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który zdelegalizował aborcję z powodu ciężkiego, nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Tragedia opisana w reportażu może dotknąć wiele kobiet w Polsce - podkreślają autorzy. Dwa lata temu, zaraz po ogłoszeniu wyroku przez Polskę przetoczyła się fala największych protestów na przestrzeni ostatnich lat. Strajkowały kobiety w cały kraju a o szokującym wyroku instancji pisały ogólnoświatowe media.
Reportaż dziennikarki TVN24 skomentował lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. - Musimy jak najszybciej doprowadzić do zmiany tego nieludzkiego prawa i obyczaju, który skazuje polskie przyszłe matki, kobiety na tak tragiczne sytuacje - powiedział.
Źródło: TVN24