Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Anna Przybylska, znana przede wszystkim z roli Marylki w serialu "Złotopolscy" zmarła 5 października 2014, mając 35 lat. Była mamą trójki dzieci oraz partnerką piłkarza Jarosława Bieniuka. Aktorka walczyła z nowotworem trzustki. W tym roku niemal w ósmą rocznicę jej śmierci, bo 7 października do kin trafi film dokumentalny "Ania" opowiadający o jej życiu. Choć Przybylska zyskała sympatię widzów już od pierwszych chwil brania udziału w produkcji "Złotopolskich", to osoby z nią pracujące różnie wspominają ten okres. W autoryzowanej biografii aktorki pt. "Ania", która została napisana przez Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewickiego zdradzono wiele wcześniej nieznanych faktów z życia gwiazdy.
Anna Przybylska, znana szerszej publiczności z grania postaci sympatycznej policjantki Marylki. Do obsady serialu "Złotopolscy" dołączyła w 1998 roku. Młodziutka aktorka miała wtedy zaledwie 20 lat i zaczęła powoli wkraczać w dorosłe życie. Jak się okazuje z relacji przedstawionej przez autorów biografii, okazuje się, że Przybylska zaczęła sporo imprezować i lekko zachłysnęła się sławą.
Ale na planie Złotopolskich z Przybylską są też kłopoty. Zwłaszcza na początku, kiedy młoda dziewczyna zachłystuje się sławą i popularnością. To okres imprez i dyskotek w Trójmieście czy Warszawie. Zdarza się, że Ania przychodzi na plan z wargami jeszcze sinymi od czerwonego wina.
W dalszej części biografii autorzy wspominają, że Przybylska w wielu wywiadach opowiadała o tym, że była wychowywana twardą ręką, aż do matury. Następnie wchodząc w kolejny etap życia, dała sobie sama przyzwolenie na imprezowanie oraz weekendowe wyjazdy.
Okazuje się, że nie tylko Annie Przybylskiej zdarzyło się przyjść do pracy w gorszej kondycji. Ale jeden raz, szczególnie zapadł w pamięć koledze z planu, Pawłowi Wawrzeckiego, który sytuację opisał w słowach:
– Kiedy Anka ten jeden jedyny raz przyszła tak naprawdę zmęczona, straszny jej dałem „opeer" – wspomina Wawrzecki. – „Brawo", mówię. „Spójrz na siebie. Przecież ty tu przyjechałaś do roboty, a nie ze swoim kolesiem na imprezę. Nie możesz tak". Poprosiłem ekipę, żeby nakręciła najpierw inne materiały, a jej zrobiłem kawę, kazałem się położyć i trochę odrestaurować. Na szczęście szybko do siebie doszła, pozbierała się i jeszcze tego samego dnia dała jakoś radę.
Autorzy książki wspominają, że mimo częstego stanu niewyspania, aktorka szybko potrafiła się zregenerować, ucinając sobie krótkie drzemki gdzieś na planie. Przybylska miała na głowie wiele obowiązków, m.in. dzieci, dom, częste wyjazdy oraz pracę. Starała się połączyć wszystko, tak by móc wykonywać zawód aktorki, który jak piszą w książce, uważała za piękny.