Na samym początku nic nie wskazywało na to, że Jeffrey Dahmer może być seryjnym mordercą. Urodził się 21 maja 1960 w Milwaukee w stanie Wisconsin jako pierwszy syn Joyce Annette oraz Lionela Herberta Dahmera. Jego dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych. Rodzice wiecznie się kłócili, co ostatecznie doprowadziło do ich rozwodu. Ta sytuacja, według niektórych psychologów miała wpływ na ukształtowanie charakteru przyszłego mordercy.
Dorastający Jeffrey Dahmer był nieśmiały i wycofany, co jeszcze bardziej nasiliło się, gdy na świat przyszedł jego brat David. Niedługo przed tym rodzina Dahmerów przeniosła się do Doylestown w Ohio. W 1966 roku ojciec uzyskał tytuł doktora, rozpoczynając pracę w zawodzie chemika. Jego praca zainteresowała młodego Dahmera, choć w dość nieoczywisty sposób. Chłopiec był zafascynowany martwymi zwierzętami. Uwielbiał oglądać proces rozkładania się ich zwłok, a w późniejszym czasie rozczłonkowywał ich ciała i trzymał w formalinie.
Jeffrery Dahmer uważany był za dziwaka. Nie miał zbyt wielu znajomych. To sprawiło, że już jak nastolatek, bo w wieku czternastu lat zaczął spożywać alkohol. Później przez lata był od niego uzależniony. Mniej więcej w tym samym czasie odkrył również, że jest homoseksualistą. Po ukończeniu liceum rozpoczął studia na uniwersytecie w Ohio. Nie zagrzał tam jednak zbyt długo, bo już po pierwszym semestrze zakończył swoją edukację. Później, za namową ojca, poszedł do wojska, ale ten etap również dość szybko się zakończył. Po dwóch latach został wyrzucony za nadużywanie alkoholu. Jak się później okazało, dwóch żołnierzy służących z Dahmerem przyznało, że Jeffrey ich zgwałcił.
Później przez moment mieszkał na Florydzie, jednak samodzielne życie go przytłoczyło i wrócił do rodzinnego Ohio, a następnie zamieszkał z babcią w West Allis w stanie Wisconsin. To tam po raz pierwszy popadł w konflikt z prawem. Policja zatrzymała go za jazdę pod wpływem alkoholu i zakłócanie porządku. Później pojawiły się przestępstwa seksualne. W 1982 roku został aresztowany za ekshibicjonizm, a cztery lata później za masturbację w miejscu publicznym w obecności dwóch niepełnoletnich chłopców. Z kolei w 1988 roku funkcjonariusze zatrzymali go zaś za molestowanie seksualne trzynastolatka. Został za to skazany na rok prac społecznych. Jeffrey Dahmer został także skierowany na leczenie psychiatryczne i wpisany do rejestru przestępców seksualnych. Wtedy nikt nie wiedział, że już na swoim koncie ma co najmniej cztery morderstwa.
Pierwsze morderstwo popełnił, mając 18 lat. Jego ofiarą padł rok starszy od niego autostopowicz Steven Hicks, który jechał na koncert rockowy. Dahmer zaprosił go do domu, gdzie razem pili alkohol i słuchali muzyki. W pewnym momencie gość postanowił wyjść. Dahmer nie chciał do tego dopuścić. W odpowiedzi uderzył Hicksa ciężarkiem w głowę, ogłuszył go, a na koniec udusił. To, co się wydarzyło później, było jeszcze gorsze. Po zamordowaniu chłopaka zaspokoił nad trupem swoje żądze seksualne, a następnie poćwiartował zwłoki, oddzielił ciało od kości, po czym skórę oraz wnętrzności zapakował do worków na śmieci, które wywiózł na wysypisko. Kości rozbił na mniejsze kawałki i rozrzucił w pobliskim lesie.
Kolejne morderstwo popełnił dziewięć lat później. W 1987 roku zamordował Stevena Tuomiego. Jeffrey Dahmer spotkał go w barze i zaprosił do pokoju hotelowego. Tam podał mu środek nasenny, zgwałcił, a następnie pobił do nieprzytomności. W późniejszych zeznaniach wyznał śledczym, że nie miał zamiaru mordować chłopaka i sam „nie mógł uwierzyć, że to się stało". Ciało spakował do walizki i przewiózł do domu swojej babci, gdzie je poćwiartował, spakował do worków na śmieci i wyrzucił. Zostawił tylko głowę, którą ugotował. Zrobił to bo chciał pozyskać czaszkę. To się jednak nie udało, bo w mieszaninie był wybielacz, który zaburzył cały proces.
Później mordował jeszcze kilkanaście razy. Zawsze działał według tego samego schematu. Odwiedzał miejsca dla homoseksualistów, szukał potencjalnych ofiar i zwabiał je najpierw do domu swojej babci, a kiedy już się od niej wyprowadził to do swojego mieszkania.
Wszystkim ofiarom podawał środek nasenny, mordował i gwałcił. Czasem rozkładające się ciało leżało w jego mieszkaniu przed dłuższy czas. Smród dawał się we znaki sąsiadom, ale mimo licznych zgłoszeń policja nic z tym nie zrobiła. Co więcej, można było go powstrzymać już znacznie wcześniej.
27 maja 1991 roku funkcjonariusze policji otrzymali od sąsiadki Dahmera zgłoszenie, że po ulicy biega półnagi azjatycki chłopiec. Gdy przybyli na miejsce, zobaczyli roztrzęsionego chłopaka, który nie był w stanie wyjaśnić, co się stało. Wtedy nagle pojawił się Jeffrey Dahmer, który wytłumaczył funkcjonariuszom, że chłopak ma dziewiętnaście lat i jest jego kochankiem, a na potwierdzenie pokazał półnagie zdjęcia, jakie zdążył mu wcześniej zrobić. Policjanci uwierzyli w wersję Dahmera. Odprowadzili go wraz z chłopcem do domu, zerknęli jedynie pobieżnie wewnątrz mieszkania, po czym opuścili pomieszczenie. Gdyby weszli głębiej i rozejrzeli się dokładniej, poczuliby smród rozkładającego się ciała oraz zobaczyliby zwłoki Tony’ego Hughesa, którego Dahmer zamordował trzy dni wcześniej. Niestety tego nie zrobili. Jeffrey zrobił za to swoje, a w zasadzie dokończył to, co już zaczął.
Sąsiadka kilkukrotnie pytała policjantów, czy aby na pewno sprawdzili, czy półnagi chłopiec jest pełnoletni. Ci powtarzali, że tak. Jak się później okazało Konerak Sinthasomphone miał 14 lat.
W ciągu niecałych dwóch miesięcy zamordował jeszcze czterech innych mężczyzn. Ostatnią śmiertelną ofiarą przestępcy był Joseph Bradeholt, zamordowany 19 lipca 1991 roku. Trzy dni później - 22 lipca - Jeffrey Dahmer wypatrzył kolejną ofiarę. Tym razem padło na Tracy’ego Edwardsa.
Tracy Edwards miał być kolejną ofiarą Dahmera, ale nie lubił alkoholu. To go uratowało, bo dotychczas właśnie tak Jeffrey usypiał zaproszonych do domu mężczyzn. Morderca próbował skuć ofiarę kajdankami, tłumacząc, że to na potrzeby sesji zdjęciowej. Edwards był jednak o wiele silniejszy. Podstępem osłabił jego czujność, ogłuszył i wybiegł z mieszkania. Następnie zatrzymał patrol policji, opowiedział, co mu się przytrafiło i zaprowadził do mieszkania Dahmera. Jeffrey początkowo był miły, ale szybko zmienił taktykę, gdy zauważył, że policjanci zaczynają coś podejrzewać. Chciał ich zaatakować, ale ostatecznie jeden z funkcjonariuszy powalił go na ziemię i skuł kajdankami. Drugi zaczął przeszukanie i nie mógł uwierzyć w to, co znalazł w mieszkaniu.
Obok fotografii przedstawiających poćwiartowane zwłoki, w lodówce Dahmera znajdowała się ludzka głowa oraz płaty ludzkiego mięsa. W mieszkaniu roiło się również od czaszek, kości i innych narządów ciała zakonserwowanych w formalinie. W jednej z szaf przechowywany był również ludzki szkielet.
W tym momencie przestępcza działalność Jeffreya Dahmera się zakończyła.
Proces rozpoczął się w 1992 roku, a jego przesłuchania trwały łącznie sześćdziesiąt dni. Podczas postępowania zdiagnozowano u niego uzależnienie od alkoholu, zaburzenie osobowości typu borderline, schizotypowe zaburzenie osobowości i zaburzenia psychotyczne.
Sędzia skazał Dahmera na 957 lat więzienia za popełnienie 15 morderstw. Na koniec rozprawy seryjny morderca zabrał głos i powiedział:
Zrobiłem to, co zrobiłem, nie z powodów nienawiści. Nikogo nie nienawidziłem. Wiedziałem, że jestem chory lub zły, albo jedno i drugie. (...) Wiem, jak wiele krzywd wyrządziłem. Po aresztowaniu starałem się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby zadośćuczynić. Jednak bez względu na to, co zrobiłem, nie mogłem cofnąć strasznej krzywdy, którą wyrządziłem. Moja próba pomocy w identyfikacji szczątków była najlepszym, co mogłem zrobić, a to było prawie nic. Czuję się tak źle za to, co zrobiłem tym biednym rodzinom i rozumiem ich słuszną nienawiść. Wiem, że będę siedział w więzieniu do końca życia. Wiem, że będę musiał zwrócić się do Boga, aby pomógł mi przetrwać każdy dzień. Powinienem był pozostać przy Bogu. Próbowałem, zawiodłem i stworzyłem holokaust.
Ostatecznie nie odsiedział nawet ułamka kary. 28 listopada 1994 roku został zaatakowany przez współwięźnia Christophera Scarvera podczas sprzątania łaźni. Jeffrey Dahmer zmarł w drodze do szpitala na skutek uszkodzenia mózgu.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.