Gotuje zupy i za darmo rozdaje potrzebującym. "Ludzie po prostu nie mają co jeść"

Asia zaczęła swoją akcję na początku pandemii, ale szybko się okazało, że wraz z postępującą drożyzną i inflacją, potrzebujących - oraz głodnych - jest coraz więcej. - W XXI wieku ludzie po prostu nie mają co jeść - mówi w rozmowie z kobieta.gazeta.pl mieszkanka Krosna na Podkarpaciu i założycielka projektu "Zupodobro". Asia od dwóch lat gotuje u siebie w domu zupy i rozdaje je zupełnie za darmo wszystkim tym, którzy ich potrzebują. I podkreśla: zgłosić się do niej może dosłownie każdy. - I nie musisz się z niczego tłumaczyć - dodaje.
Zobacz wideo Co to są komórki macierzyste z krwi pępowinowej i dlaczego warto zainteresować się tematem już w ciąży?

Barszcz ukraiński, rosół ale przede wszystkim kapuśniak - cieszą się największym powodzeniem. Chociaż najczęściej jednak Asia wykorzystuje produkty sezonowe, np. teraz dostała kilka kilogramów grzybów. Więc będzie grzybowa. 

Ale szybko schodzi też cebulowa. - Do cebulowej dołączamy grzanki w woreczku. Zawsze milej tak zjeść - dodaje.

- Jak ktoś się do nas zgłasza, to zawsze pytam, czy może jeść wszystko. Robiłam już zupy specjalnie dla cukrzyków, wegetarian albo dla osób z anemią - wymienia. I zaznacza, że w przygotowanie każdej z nich wkłada całe swoje serce. - Jak to jest kapuśniak, to dobry, gęsty, z boczkiem lub kiełbasą wiejską. Nie chcę, żeby ktokolwiek czuł się upokorzony tym, że dostał wodę z jednym kluskiem - podkreśla.

Asia gotuje zupy i rozdaje potrzebującym. "Przynosili mi warzywa pod drzwi i uciekali"

 Asia realizuje akcję z zarobionych przez siebie pieniędzy. Ale może też liczyć na pomoc ludzi.

- Zawsze jak ogłaszam się gdzieś z tą akcją, ludzie zawalają mnie produktami. Do tego stopnia, że muszę je trzymać na balkonie - śmieje się krośnianka.

Wcześniej mieszkała w Gdyni i to tam wszystko się zaczęło. - Najpierw rozwoziliśmy zupy w Gdyni, Gdańsku, Sopocie i po okolicznych miejscowościach. Nie mam prawa jazdy, więc rzucałam hasło, że trzeba gdzieś je zawieźć  i ludzie sami się zgłaszali - mówi w rozmowie z kobieta.gazeta.pl.

Tu należy podkreślić, że zupy docierają do ludzi za darmo. To akcja czysto charytatywna.

Ale bardzo dużo osób, jak się dowiedziało o tej akcji, to np. przynosili mi warzywa pod drzwi i uciekali. Słoiki to też był dość wysoki koszt, więc ludzie zostawiali mi kartony słoików pod blokiem. Miałam cały balkon zawalony słoikami

- wspomina Asia.

Darmowe posiłki zaczęła przygotowywać po wybuchu pandemii. - Robiłam z koleżankami kanapki dla lekarzy i osób potrzebujących - mówi. Wtedy produkty te najczęściej wzmacniały właśnie medyków i wszelkich pracowników sektora zdrowia, wystawionych na pierwszy front walki z wirusem.

Ale najważniejsze było po prostu to, żeby dostarczyć je ludziom, którzy naprawdę nie mają za co kupić sobie jedzenia. Dopiero po rozpoczęciu swojej działalności Asia odkryła, jak ogromna jest skala tego problemu w Polsce.

Jeszcze będąc w Gdyni, na początku ogłaszałam się na takiej osiedlowej grupie facebookowej, więc głównie korzystały z tego starsze panie na kwarantannie, które nie miały jak sobie zrobić zakupów. Z czasem zaczęły się zgłaszać różne osoby, z całej Polski. Samotne mamy, osoby chore, osoby, które straciły pracę

- wskazuje nasza rozmówczyni.

- Samotne mamy i te osoby, które straciły pracę to była największa grupa odbiorców moich zup - przyznaje.

Akcja się rozkręciła. Teraz zupy Asi trafiają do ludzi z każdego zakątka kraju.

"Zupy to wierzchołek góry lodowej"

Asia podkreśla jednak, że "same zupy to wierzchołek góry lodowej". Za prośbą o jedzenie zazwyczaj kryją się setki ludzkich dramatów: utrata osoby bliskiej, wykluczenie, kryzys bezdomności, choroba przewlekła. Wspomniana wcześniej utrata pracy. Wstyd, że ktoś znalazł się w kryzysowej sytuacji i musi poprosić o pomoc.

- Ludzie naprawdę w XXI wieku nie mają co jeść - zauważa.

Krośnianka udziela się w wielu grupach na platformach społecznościowych, które zrzeszają młodzież, będącą w potrzebie. Tam spotyka nastolatków, dzieci - które zgłaszają się do niej z prośbą o przelew w wysokości 2, 3 złotych. Na jedzenie.

- Wysyłałam tym osobom słoiki z zupą przez kuriera. Zdarzało się, że zgłaszały się do mnie osoby, które np. "ukarał" rodzic - za to, że zrobiły przed nim coming-out, mówiąc o swojej orientacji i 'odłączał' je od jedzenia. Wysyłałam te zupy np. do koleżanki i ta osoba szła do koleżanki zjeść - opowiada Asia. Kontaktowały się z nią również osoby, będące w rodzinach zastępczych.

Za każdym razem Asia próbuje porozmawiać z rodzicami takiej osoby, organizacjami i Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Alarmuje wszystkie możliwe podmioty. Niestety, instytucje nie zawsze reagują.

Często, jak ktoś zgłasza się niby po zupę, to okazuje się, że tak naprawdę jest w bardzo patologicznej sytuacji. Tak więc zupy swoją drogą, ale staram się też pomóc takiemu człowiekowi od innej strony. Na przykład właśnie informuję o jego sytuacji MOPS, interwencję kryzysową czy też kontaktujemy się z jego członkami rodziny

- wyjaśnia.

Teraz już sobie z tym radzi, ale przyznaje, że początki nie były łatwe. - Musiałam korzystać z pomocy psychologa, żeby sobie pewne rzeczy ułożyć w głowie i umieć się z nimi zmierzyć. Zdarzało mi się płakać, bo nie byłam np. w stanie pomóc danej osobie. I bardzo to przeżywałam. W tym momencie już potrafię zaakceptować to, że mogę pomóc na tyle na ile mogę - mówi.

Sama ma w domu dwójkę dzieci - w wieku 11 i 5 lat. - Potrafimy sobie to wszystko jakoś ułożyć. Syn chętnie mi pomaga, kroi warzywa do zup itp. - dodaje z uśmiechem.

W dobie inflacji potrzebujących jest coraz więcej

Jak przyznaje, obecna sytuacja - związana z inflacją i drożyzną w sklepach - jest bardzo dobrze widoczna na przykładzie jej akcji.

Tych osób potrzebujących jest dużo, dużo więcej. W związku z inflacją sytuacja jest, według mnie, dramatyczna. Myślę, że bardzo dużo osób nie ma teraz co jeść

- mówi. - Ceny produktów w sklepach bardzo skoczyły. Sama się zastanawiam, jak będzie z gazem. Bo nie chcę z mojej akcji rezygnować - wtrąca.

Apeluje też do wszystkich, którzy są w potrzebie. I podkreśla, że największym problemem jest wstyd: ludzie krępują się poprosić o pomoc, o zupę. 

Ludzie bardzo się wstydzą o taką pomoc prosić. Zupy dostarczamy między innymi do takich miejsc, gdzie przychodzą osoby będące w kryzysie bezdomności. Jak się ogłaszam gdziekolwiek, to zawsze podkreślam: nie musisz się tłumaczyć, w jakiej sytuacji jesteś, dlaczego i dlaczego masz taką potrzebę. Po prostu się zgłoś

- apeluje mieszkanka Krosna.

Jak wesprzeć akcję?

Jak skorzystać z pomocy i zgłosić się po przepyszną zupę, ugotowaną przez Asię? Wystarczy śledzić jej ogłoszenia w różnych grupach w mediach społecznościowych, a niebawem również plakaty - które, być może, pojawiają się na witrynach kilku sklepów w Krośnie.

W sieci znajdziesz ją tutaj:

- http://lysamowi.pl/

- https://www.instagram.com/lysa_mowi/ 

- https://www.facebook.com/LYSAMOWI

Wystarczy też, jak użyjesz hashtagu #zupodobro.

Jeśli chcesz wesprzeć działalność Asi - wpłać dowolną kwotę na zrzutkę!

Więcej o: