Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Główny Urząd Statystyczny w IV kwartale 2020 roku, w ciągu tygodnia 60,7 proc. pracowników przepracowało od 40 do 49 godzin, a 7,3 proc. pracowników – 50 godzin lub więcej. Czy już niedługo będziemy pracowali po 7 godzin lub zyskamy dodatkowy dzień weekendu? Tego właśnie domaga się Lewica.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Najważniejszym założeniem projektu jest skrócenie czasu pracy z 40 do 35 godzin tygodniowo. Co istotne, wynagrodzenie ma zostać na niezmiennym poziomie. Skąd taka propozycja? Uzasadnienie wskazuje, że celem jest przede wszystkim poprawa stanu zdrowia Polaków, zapobieganie wypaleniu zawodowemu, ale też... zwiększenie zatrudnienia.
Kształtowanie grafiku tzn. czy byłby to krótszy czas pracy, czy dodatkowy dzień wolny, zależałoby już od przedsiębiorcy. Wyjątek stanowiliby np. nauczyciele, ale też osoby wykonujące zawód z niestandardowym czasem pracy.
Nawet jeśli projekt spotka się z aprobacją pozostałych partii politycznych, to zapisy ustawy nie wejdą w życie od razu. Zgodnie z treścią projektu:
W dwóch pierwszych latach obowiązywania ustawy przeciętna tygodniowa norma czasu pracy w pięciodniowym tygodniu pracy miałaby nie przekraczać 38 godzin w przyjętym okresie rozliczeniowym. Dopiero w trzecim roku obowiązywania ustawy byłoby to 35 godzin.
Eksperci są jednak ostrożni i podchodzą do pomysłu sceptycznie. Wskazują bowiem, że wprowadzenie takich regulacji może spowodować, że pracodawcy będą wymagali szybszego wykonywania obowiązków. To zaś może prowadzić do naruszeń, ale też zmniejszenia rentowności biznesu.