Przeczytałam niedawno na państwa portalu tekst na temat zmiany nazwiska po ślubie. Bardzo cieszy mnie to, że coraz więcej osób wyłamuje się z przyjętych przed laty schematów. W tekście był wymieniony między innymi przykład mężczyzny, który przyjął nazwisko swojej żony. Ja w swoim otoczeniu mam takie osoby. Przykładowo, moja kuzynka ma nazwisko dwuczłonowe, a najlepsza przyjaciółka pozostała przy panieńskim.
Jednak mimo to warto pamiętać, że nadal wiele osób ma z tym ogromny problem. I co ciekawe, często są to ludzie o umiarkowanych, czy wręcz postępowych poglądach. Niestety do tego grona należy też mój przyszły mąż.
Za rok bierzemy ślub. O ile na większość zagadnień mamy raczej podobne poglądy, jest jedna kwestia, która nas dzieli. Chodzi o zmianę nazwiska.
Ja uwielbiam swoje panieńskie i wolałabym zachować je po ślubie. Uważam, że świetnie pasuje do mojej osobowości. Poza tym nie chcę, by ludzie mieli problem ze skojarzeniem, kto do nich pisze i dzwoni. Sama nadal używam często nazwisk panieńskich moich koleżanek, które kilka lat temu przyjęły nazwiska swoich mężów. Po prostu trudno mi się do nich przyzwyczaić.
Mój narzeczony nie umie jednak tego zaakceptować. Temat zmiany nazwiska pojawił się dopiero po zaręczynach. Tomek był w szoku, że w ogóle zakładam taką opcję. Dla niego naturalne jest, że kobieta przyjmuje po ślubie nazwisko swojego męża. Ja już jednak zapowiedziałam, że i tak postawię na swoim. Widzę, że z tego powodu jest wyraźnie niezadowolony. Być może obawia się reakcji swoich bliskich?
Uważam, że nie jest to powód, dla którego warto kończyć kilkuletni, udany związek. Szkoda jednak, że nadal dla niektórych mężczyzn kwestia nazwiska jest aż tak bardzo istotna.
Martyna
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.