Przez głupi żart znajomych musi nosić na twarzy plastikową maskę. Syn bał się do niej zbliżyć

Do tego tragicznego wydarzenia doszło w zeszłym roku, ale kuzynki April i Ashleigh Charlesworth do dziś mierzą się z jego skutkami. W lokalnym pubie wraz z grupką znajomych świętowały urodziny April. Przez głupi żart impreza zamieniła się w koszmar.

O historii April i Ashleigh Charlesworth poinformował m.in. portal BBC, po tym jak kuzynki postanowiły na Instagramie opowiedzieć o tragicznych w skutkach wydarzeniach sprzed roku. Choć dla obchodzącej wówczas urodziny April miała być to po prostu impreza urodzinowa, to zamieniła się w koszmar, który odmienił całe jej życie. 

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Kierująca hulajnogą wjechała w pieszą. Kobieta trafiła do szpitala ze złamaniem

Na tę imprezę April czekała z niecierpliwością. Było to jej pierwsze wyjście po lockdownie

Kuzynki wraz ze znajomymi wybrały się do jednego z pubów w Great Cornard w Wielkiej Brytanii. W pewnym momencie ktoś chciał zrobić głupi żart, który skończył się upuszczeniem butelki alkoholu na podgrzewacz. Doszło do zapłonu zawartości, a butelka eksplodowała. Niestety kuzynki znajdowały się w pobliżu i ogień rozprzestrzenił się m.in. na twarze kobiet. 

 

Ashleigh jako pielęgniarka instynktownie chciała ochronić oczy i zasłoniła twarz rękoma. To właśnie w tych miejscach odniosła najpoważniejsze poparzenia. U April doszło do poparzeń trzeciego stopnia twarzy, szyi, klatki piersiowej i dłoni. Początkowo April odmówiła transportu do szpitala i chciała wrócić do domu. Zaczęła się jednak coraz gorzej czuć i wówczas zabranie jej na pogotowie było niezbędne. Okazało się, że stan April był na tyle poważny, że lekarze musieli wprowadzić ją na cztery dni w śpiączkę. 

Od tych wydarzeń minął ponad rok. April musiała przejść wiele zabiegów i operacji

Na oddziale April ostatecznie spędziła łącznie dwa miesiące. Przyznała w rozmowie z Mirror UK, że najgorszy był dla niej moment, kiedy syn nie chciał się do niej zbliżyć, ponieważ bał się tego, jak wygląda.

Kobieta ma za sobą długie leczenie. Po tym, gdy z jej twarzy zdjęto bandaże, musiała zacząć nosić plastikowe maski, aby chronić twarz. Zmieniała je mniej więcej co dwa tygodnie, ponieważ gdy schodził stopniowo obrzęk, to przestawały na nią pasować. - Swędzą i drapią, a ja ledwo mogę w nich oddychać, ale obrzęk i zaczerwienienie już zniknęły i są niezwykle pomocne - wyznała. Co sześć tygodni przechodzi również zabiegi laserowe, które mają zmniejszyć widoczność blizn. 

 

Niestety April odniosła obrażenia nie tylko fizyczne. Przez długi czas bała się wyjść z domu, choć była typem "imprezowej dziewczyny". Podzielenie się swoją historią na Instagramie sprawiło, że otrzymała dużo wsparcia, co pozwoliło się jej ponownie otworzyć na ludzi. 

 
Więcej o: