Ponad tydzień temu Katarzyna Tusk pochwaliła się otwarciem swojego ekskluzywnego second-handu, w którym oferuje wysokiej jakości odzież z drugiej ręki. W większości są to minimalistyczne stylizacje, bazujące na jakościowym składzie - wełniane lub kaszmirowe swetry, marynarki, jedwabne i bawełniane koszule. W palecie kolorów przeważa beż, biel, jasny brąz, czerń oraz biel.
La Rondé może z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jest zrównoważoną marką. Bo czy jest coś bardziej ekologicznego, niż marka, która niczego nie produkuje, co więcej, daje drugie życie pięknym ubraniom?
- czytamy na stronie internetowego sklepu najpopularniejszej polskiej blogerki. Do współpracy w nowym przedsięwzięciu Kasia Tusk zaprosiła znane influencerki modowe, Olivię Kijo oraz Kasię Szymków.
Moim celem jest, aby kobiety zaczęły kupować odzież z drugiego obiegu, bo chcą i lubią. Aby stała się ona ich pierwszym wyborem
- napisała na swoim blogu.
"Kryzys klimatyczny, nadprodukcja, konsumpcjonizm, pandemia - te zjawiska na stałe przewartościowały potrzeby i codzienne wybory wielu z nas. Odczuwamy napięcie między chęcią posiadania nowej rzeczy, a konsekwencjami tej decyzji dla planety. Chcemy być lepsi dla świata, a jednocześnie nie gorsi dla siebie. W odpowiedzi na te potrzeby stworzyłyśmy La Rondé. To więcej niż marka odzieżowa. To rewolucja w myśleniu i tworzeniu mody" - czytamy w kolei w zapowiedzi, opublikowanej kilka dni temu na oficjalnym koncie sklepu na Instagramie.
W dobie rosnącej popularności kupowania odzieży z drugiej ręki, sama idea niezwykle spodobała się obserwatorkom Kasi Tusk. Zwracają one jednak uwagę na mocno wygórowane ceny, które nie pasują do myśli przewodniej second-handów.
W ofercie sklepu znajdziemy ubrania m.in. takich marek jak Pierre Cardin, Hornes, Laurel, Massimo Dutti, Severin czy Levi's. Internautki podkreślają, że zamysłem ciucholandów jest m.in. to, żeby móc nabyć markowe ubrania za znacznie niższą cenę niż w oryginalnym sklepie.
W "La Rondé" przykładowo, marynarkę vintage marki Pierre Cardin możemy kupić za "jedyne" 589 zł. Takie same pieniądze zapłacimy za "marynarkę dwurzędową" nieznanego pochodzenia - składającą się w 100 procentach z wełny, z podszewką całkowicie wykonaną z wiskozy.
Ponadto w opisach wielu produktów brakuje informacji o ich producencie, co nie przeszkadza wystawianiu ich za cenę rzędu 400-500 złotych. Od ogłoszenia o otwarciu sklepu minął już tydzień, a pod niemal każdym postem dotyczącym działalności marki roi się od komentarzy, krytykujących gigantyczne, jak na lumpeks, ceny.
"No nie! Ceny z kosmosu, niektóre produkty to wychodzą taniej nowe. Wymyślanie idei pod chęć czystego zarobku nie jest fair" - pisze jedna z obserwujących. "Nie rozumiem, rzeczy za kilkaset złotych i używane" - czytamy w kolejnym komentarzu. "A co to są za marki? Weszłam na marynarkę, bardzo fajna, koszt ponad 600 zł, ale nie ma info jaka to marka?" - pyta internautka.
To tylko nieliczne z wielu opinii, zamieszczanych na profilu Kasi Tusk i "La Rondé". Internautki zarzucają blogerce także brak autentyczności i chęć łatwego zarobku pod przykrywką ekologii. "Ale ściema. Kupuję w second handach od co najmniej 15 lat i to co ty robisz teraz to ściema, żeby zarobić, a nie przekonywać do bycia eko. Skoro wiem że koszula, którą ty sprzedajesz za 200 zł znajdę za 20 zł, to to jest twój czysty biznes, a nie idea bycia eko. (...) Nic twórczego, czysty biznes".
"Pomysł super, ale: po pierwsze ceny z kosmosu. Nowe ubrania o świetnych składach można kupić taniej, nie wspominając już o używanych. Po drugie: brakuje w tym wszystkim autentyczności. Kasia nigdy nie była orędowniczką dystansu wobec trendów, co chwila reklamowała nowe ubrania, co chwila na blogu pojawiały się bardzo podobne do siebie buty/płaszcze/torebki, każda nowa, każda podobna do poprzedniej" - możemy przeczytać w jednym z wpisów.
W pozostałych komentarzach czytamy np.:
Pomysł dobry oczywiście, ale ceny dziewczyny macie jak z najlepszych butików
Poza tym, że nie ma w opisie marek, brakuje też składów. To jak kupowanie kota w worku, a szkoda
Prawdę mówiąc spodziewałam się troszkę niższych cen... wg mnie idea second-handu polega też na tym, żeby móc kupić dobre jakościowo bądź markowe rzeczy za sporo niższą cenę, jeśli ktoś nie może sobie pozwolić na kupno nowych. A np. swetry COS, &OtherStories czy Sezane są dostępne praktycznie w tej samej cenie co nowe w ich sklepach
Pomysł super, ale ceny są oderwane od rzeczywistości. Na przecenach można taniej markowe ubrania kupić
Ceny praktycznie takie jak w sklepie. Pomysł typu, jak wyciągnąć pieniądze od ludzi bogatych. Czyli dajmy im ideologię i poczucie, że wydając 1000 zł za płaszcz i oszczędzając tym samym 200 zł na nowym, ratują planetę
Źródło: Instagram