Melissa Moore jest córką znanego mordercy – Keith’a Huntera Jespersona. Mężczyzna w latach 90. ubiegłego wieku zabijał z premedytacją przez pięć lat. Jego zbrodnie miały miejsce między 1990 a 1995 rokiem. Udowodniono mu osiem zabójstw. Sam Keith przyznał, że zabił nie osiem a 185 kobiet. Nie miał swojego typu. Zabijał najczęściej prostytutki, ale zdarzało mu się pozbawić życia przypadkowe osoby. Był nazywany przez policję i media "Happy Face Killer". O wszystkich zbrodniach informował policję. Wysyłał do komisariatu listy i zostawiał w nich uśmiechnięte buźki i właśnie dlatego otrzymał taki przydomek.
W trakcie procesu chętnie i szczegółowo opisywał popełnione zbrodnie. Nie ukrywał swoich skłonności. Nie miał też żadnych wyrzutów sumienia.
Jego córka – Melissa Moore – jest jedną z trojga dzieci mordercy. Najstarsza z rodzeństwa ma dziś 43 lata. Od lat opowiada w mediach o swoich traumach z dzieciństwa. Uważa, że w ten sposób realizuje pewien rodzaj misji. Opowiada, dzieli się swoją historią, aby pokazać jak zachowują się psychopaci. Chcę w ten sposób edukować społeczeństwo.
Kobieta wyszła w ostatnim czasie za mąż. Jej ojciec wysłał jej list. Melissa pokazała jego treść w mediach społecznościowych. Powiedziała, że ojciec kolejny raz zniszczył coś pięknego w jej życiu.
Wyszłam za mąż w lipcu i dostałam po tym list od swojego ojca. Wysłał mi zdjęcie z mojego własnego ślubu. Wygląda na to, że w jakiś sposób uzyskał dostęp do mojego konta na Instagramie, chociaż jest w więzieniu
- powiedziała Moore.
W liście nie było gratulacji czy życzeń.
W liście napisał, że jestem gruba i mój mąż też taki jest. Jego zdaniem widać, że nie biegamy. Następnie stwierdził, że być może to małżeństwo jednak się uda. Zapytał, dlaczego nie zaprosiłam go na ceremonię
- wyznała kobieta. Powiedziała też, że jej ojciec nadal rysuje buźki w listach. Jest to przerażające za każdym razem, gdy otwiera kopertę adresowaną przez ojca.