Więcej podobnych tematów znajdziesz na Gazeta.pl
Atmosfera podczas opłacania rachunku za randkę bywa niekiedy napięta, stresująca i bardzo niezręczna. Dawniej wydawało się, że to mężczyzna powinien za wszystko zapłacić. Jednak realia, w których żyjemy, dynamicznie się zmieniają. Dziś, zgodnie z zasadami savoir-vivre za kolację czy kawę płaci zawsze ta osoba, która zaprasza na spotkanie - niezależnie czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Mogłoby się wydawać, że to kończy dyskusję, ale okazuje się, że wcale nie. Kwestia tego, kto powinien zapłacić za randkę, nadal wzbudza wiele emocji, a zdania na ten temat są bardzo podzielone.
Jakiś czas temu, na jednym z naszych facebookowych fanpage'y pojawił się tekst dotyczący właśnie płacenia na randkach. W komentarzach pojawiło się wiele różnych opinii na ten temat. Oto kilka z nich:
Każdy powinien płacić za siebie. Tak będzie w porządku.
Zasada jest prosta jak drut. Jak facetowi zależy na kobiecie, to na uszach stanie, żeby jej zaimponować. Taka kolacyjka czy kawa to pikuś, zapłaci.
Jak kto płaci? Każdy za siebie, lub na zasadzie że ja teraz, a ty na następnej randce. Nie chodzi o to, by facet ciągle płacił.
Na pierwszym spotkaniu każdy za siebie. Jeżeli ma być z tego coś więcej, to później ten, kto zaprosi albo dalej po połowie. Zależy jak się para dogada.
Prawdziwy mężczyzna nie pozwoli, żeby kobieta płaciła!
Płacić za siebie. Mamy wymarzone równouprawnienie. Płacenie z kobitę jest jak policzek wymierzony w jej godność, podobnie jak inne miazmaty epoki patriarchalnej.
I dlatego jest tak ciężko znaleźć fajnego faceta... Może jestem starej daty, ale panowie... naprawdę nie możecie zapłacić za kobietę na pierwszej randce? Za kawę i ciastko? Równouprawnienie równouprawnieniem, a dżentelmenem się jest albo nie. To jest moja opinia i szanuję, jeśli się z nią ktoś nie zgadza.
***
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.