Wiele osób uwielbia okres świąteczny. Ja jednak od kiedy jestem dorosła mam do tej kwestii zupełnie inne podejście. Magia świąt na mnie nie działa i już w połowie listopada z niecierpliwością czekam na styczeń, kiedy będzie już po wszystkim.
Wielu moich bliskich to świetne osoby, które kocham i na które mogę liczyć w trudnych sytuacjach. Jednak gdy spotykamy się przy wigilijnym stole, wszystko się zmienia. Zaczyna obowiązywać specyficzne poczucie humoru, zgodnie z którym można pytać wszystkich o wszystko - nawet najbardziej prywatne sprawy, o których ja na przykład wolałabym wcale nie rozmawiać.
Od czasu, gdy skończyłam studia, już w listopadzie odczuwam stres na myśl o świątecznym spotkaniu z rodziną. Tęsknię za dzieciństwem, kiedy to nikt w czasie rodzinnych uroczystości nie czepiał się do mnie o to, że nie wyszłam jeszcze za mąż czy nie urodziłam dzieci. Co zabawne, moi bliscy nawet nie biorą pod uwagę opcji, że na przykład nie chciałabym zostać matką.
Po rodzinnych dyskusjach na temat mojego życia zawsze czuję się fatalnie. Nikt nie zwraca uwagi na moje sukcesy zawodowe, czy udany związek - liczy się tylko to, że nie mam jeszcze dziecka i nie wyszłam za mąż. Ktoś może powiedzieć - nie przejmuj się tym, miej do tego dystans. Staram się. To jednak nie zmienia faktu, że stres przed świętami niestety co roku się pojawia.
Cieszę się jednak, że coraz częściej mówi się o tym, jak trudne dla niektórych są rodzinne spotkania. Dzięki temu osoby takie jak ja widzą, że ich reakcje nie są wcale wyjątkowe i że święta nie dla wszystkich są "najpiękniejszym czasem w roku".
Justyna
Co sądzicie na ten temat? Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.