Gdy prześledzi się jej historię rodzinną i historię edukacji, widać, że jest to kobieta szalenie niezależna. - Dla mnie najważniejszym słowem jest słowo "nie" - mówi aktorka i brydżystka Renata Dancewicz. - Nie można żyć, nie biorąc pod uwagę porażki. Jak człowiek tego nie potrafi, ciągle jest sfrustrowanym i napiętym egzemplarzem, który ciągle aspiruje, nie jest w stanie się "puścić" i przeżywać.
- Miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Dużo czasu spędzałam u babci. Dużo czytałam - wspomina. Moja babcia była osobą megawierzącą a na koniec życia wręcz dewotką.
Nigdy jej nie powiedziałam, że jestem osobą niewierzącą.
Jak mieszkałam u babci, to musiałam chodzić na nabożeństwa, musiałam w tych kościołach sterczeć i mieć odmrożone nogi.
Bardzo wcześnie kapnęłam się, że nie mogę być w tym Kościele, w takiej instytucji, która tak źle traktuje kobiety. Pytałam babcię, dlaczego kobieta nie może być księdzem.
- Przekleństwa - opowiada Dancewicz o swojej ogromnej pasji - po to są, żeby ich używać. Przeklinać trzeba umieć. Są osoby, które nie powiedzą więcej niż "dupa" czy "cholera", a są wulgarne i obleśne. A są osoby, które przeklinają siarczyście, a są słodkie i wspaniałe.
- Co jest złego w ciele? Mnie się podobają piękne ciała. Zmysłowość, seksualność - my tym jesteśmy - podkreśla aktorka.
- Dla mnie seks to nie jest jakaś mechaniczna czynność. To jest jakaś fascynacja, z kimś rozmawiasz, to jest przedłużenie tego wszystkiego.
Więcej w FemiTALK, który jest też dostępny na Spotify, Youtubie i innych platformach. Zasubskrybujcie FemiTALK, żeby nie przegapić następnego odcinka.