Molestowanie w miejscach publicznych. "Szorowałam się godzinę, by zmyć z siebie ten dotyk"

- Takie sytuacje w miejscach publicznych mogą niestety eskalować. Zdarza się, że zaczynają się od pozornie niewinnej czynności typu wpatrywanie się czy prośba o numer telefonu - mówi Joanna Gzyra z Centrum Praw Kobiet.

Po tym, jak firma L'Oréal Paris wystartowała we wrześniu tego roku z akcją "Stand Up. Sprzeciw się molestowaniu w miejscach publicznych!", pojawiły się liczne głosy krytyki. Twórcom kampanii zarzucano między innymi, że zachowania takie jak intensywne wpatrywanie się, nagabywanie na randki czy zaczepki słowne nie są wcale czymś groźnym. Warto zaznaczyć, że tego typu opinie wyrażali głównie mężczyźni. Kontrowersje wzbudziły też wyniki badań, które przeprowadził IPSOS. Wynika z nich, że aż 84 procent kobiet w naszym kraju doświadczyło molestowania w miejscach publicznych. 

Gdy pytam koleżanek, co sądzą na ten temat, otrzymuję mnóstwo odpowiedzi. Każda z nich przyznaje, że wyniki badań wcale ich nie dziwią. I każda dzieli się też swoją historią. Oto niektóre z nich.

Zobacz wideo Pandemia spotęgowała patologie. "Przemoc domowa to palący problem"

Iza* już na stacji metra zorientowała się, że przygląda się jej jakiś mężczyzna. Mimo że starała się nie zwracać na niego uwagi, on nie spuszczał z niej wzroku. 

- Poczułam się niekomfortowo. Nie był w moim typie, a poza tym mam męża i nie szukam kochanka. Postanowiłam więc się oddalić. Jednak gdy zatrzymałam się w nowym miejscu, zauważyłam, że znowu stoi obok mnie. Już wiedziałam, że coś jest nie tak - wspomina.

Idąc do domu, oglądała się za siebie

Gdy Iza weszła do metra, zauważyła, że mężczyzna, który wcześniej ją obserwował, usiadł w niewielkiej odległości od niej. Początkowo starała się to ignorować. Jednak po chwili stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewała.

- Zajął miejsce tuż obok mnie. Poczułam się okropnie. Jego nogi stykały się z moimi, nie wiedziałam, co robić. Jednak po chwili wyjęłam z torebki telefon i zadzwoniłam do męża. Włączyłam specjalnie tryb głośno mówiący, by ten facet usłyszał męski głos - relacjonuje nasza rozmówczyni.

Iza wysiadła na kolejnej stacji. Mimo że powinna jechać dalej, nie chciała się męczyć. A idąc do domu, co chwilę oglądała się za siebie, aby sprawdzić, czy mężczyzna z metra jej nie śledzi. 

- Wiem, że są znacznie gorsze sytuacje. Nawet nie śmiem porównywać tego do gwałtu czy na przykład długotrwałego nękania przez stalkera. Niby nic takiego się nie stało, ale ja byłam cała roztrzęsiona. Po tym zdarzeniu przez jakiś czas bałam się podróży metrem - wspomina. 

"Płakałam dopiero pod prysznicem"

Ula także ma nieprzyjemne doświadczenia z komunikacji miejskiej. Mimo że wydarzyło się to osiem lat temu, nadal pamięta wszystko ze szczegółami.

- Autobus zapchany, stałam niedaleko drzwi, trzymałam się barierki. Za mną stanął jakiś chłopak. Początkowo po prostu stał. A potem struchlałam. Objął mnie od tyłu - relacjonuje nasza rozmówczyni. 

- Zesztywniałam ze stresu. Trwało to kilkanaście minut, aż w końcu powiedział coś w stylu: "chodź na drinka!". Udało mi się wydusić "NIE" - mówi Ula. - To były najdłuższe sekundy mojego życia: wypchnie mnie z autobusu, czy da spokój? Wyszedł. Drzwi się zamknęły, ja zostałam z uczuciem obrzydzenia. Płakałam dopiero pod prysznicem, szorowałam się godzinę, żeby zmyć z siebie ten dotyk - wspomina. 

"Wtedy poważnie się przestraszyłam"

30-letnia Julia wspomina natomiast wydarzenie jeszcze z czasów licealnych. - Czekałam na przystanku, gdy nagle podszedł do mnie obcy mężczyzna, na oko koło czterdziestki. Na początku tylko się przyglądał, ale potem zaczął coś do niej mówić - zdradza nasza rozmówczyni. 

Mimo że Julia próbowała uciąć rozmowę, mężczyzna był coraz bardziej nachalny. W końcu powiedział, że czeka na kolegę i że chciałby, aby Julia pojechała z nimi nad jezioro. - Wtedy poważnie się przestraszyłam, zrobiło mi się gorąco. Oczywiście odmówiłam - wspomina. 

- W duchu błagałam, żeby autobus przyjechał wcześniej niż ten kolega, bo nie miałabym szans z dwoma facetami wciągającymi mnie do samochodu - dodaje.

Na szczęście nic się nie stało. Autobus przyjechał szybciej, a mężczyzna został na przystanku. - Ktoś może powiedzieć: przecież nic nie zrobił, nie dotknął cię, nie złapał, tylko coś zaproponował. Tak, ale ja czułam się wówczas bardzo nieswojo, nie znałam jego intencji, skąd mogłam wiedzieć, co chce zrobić? - podsumowuje Julia. 

"Wcześniej nie przypuszczałam nawet, że mogę kogoś uderzyć"

Patrycja rok temu przed świętami robiła zakupy w zatłoczonym centrum handlowym. W kolejce do kasy ustawił się za nią mężczyzna. Nagle Patrycja poczuła jego rękę na swoim udzie. - Byłam w szoku i nie wiedziałam, co robić. Krzyknęłam: "Odsuń się!". On ode mnie odskoczył, a ja odruchowo z całej siły uderzyłam go w głowę telefonem i zaczęłam płakać - wspomina nasza rozmówczyni. 

Niestety nikt z klientów sklepu nie zareagował. W końcu Patrycja zadzwoniła do narzeczonego, który kazał jej wyjść ze sklepu i przyjechał po nią. - Nigdy nie zapomnę strachu i emocji, jakie mi wtedy towarzyszyły. Wcześniej nie przypuszczałam nawet, że mogę kogoś uderzyć. Wtedy jednak była we mnie taka złość, że było mi wszystko jedno - podsumowuje. 

"Żaden z gapiów nie zareagował"

Justyna, od kiedy zaczęła dojrzewać doświadczyła wielu przerażających sytuacji. 

Lata temu na licealnym parkingu obcy człowiek złapał mnie od tyłu i zmacał po piersiach. Zanim zdążyłam zareagować, krzyknąć, uciekł. Na przystanku przypadkowy mężczyzna próbował mnie pocałować, miałam wtedy kilkanaście lat - krzyczałam, żaden z gapiów nie zareagował. Pomogłam mężczyźnie leżącemu na przystanku metra dostać się do domu - potem musiałam uciekać, bo zaczął się do mnie dobierać i mnie śledził. Raz dobiegłam do drzwi klatki w ostatniej chwili, goniło mnie w nocy dwóch facetów. Niechcianego dotyku na koncertach nie zliczę, musiałam się wyrywać facetom, którzy byli ode mnie o wiele silniejsi

- opowiada. I jak zaznacza, chyba każda kobieta z jej bliskiego otoczenia doświadczyła molestowania. 

Ludzie nie ufają ofiarom

Ofiary takich sytuacji bardzo często nie znajdują zrozumienia, a ich historie są bagatelizowane. Joanna Gzyra z Centrum Praw Kobiet uważa, że wynika to przede wszystkim z braku wiedzy na temat tego, czym jest przemoc i jakie mogą być jej konsekwencje. Do tego dochodzi brak empatii.

Ekspertka zauważa także, że nasze społeczeństwo z reguły ma problem z zaufaniem wobec ofiar przemocy. - W momencie, gdy taka osoba zaczyna mówić o swoich doświadczeniach, to jest na świeczniku, wypytuje się ją o mnóstwo szczegółów, na przykład o to, jak była ubrana lub czy piła alkohol. Ludzie nie ufają ofiarom, nie wierzą w ich świadectwa i emocje - mówi Gzyra.

Niestety zdarza się, że z pozoru błahe sytuacje mogą przerodzić się w coś znacznie gorszego. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że kobiety, gdy ktoś się im intensywnie przygląda lub nagabuje na randki, czują niepokój. 

- Takie sytuacje w miejscach publicznych mogą niestety eskalować. Zdarza się, że zaczynają się od pozornie niewinnej czynności typu wpatrywanie się czy prośba o numer telefonu - mówi Gzyra. - Muszę jednak podkreślić, że w tych dyskusjach nie mówimy o zwykłych, przelotnych spojrzeniach, jak to bywa czasami błędnie interpretowane - dodaje. 

Warto wspomnieć jeszcze o innym aspekcie. Kobiety, które były nagabywane w miejscach publicznych, często podkreślają, że mężczyźni często nie potrafią wycofać się w odpowiednim momencie.

- Myślą, że jak druga strona stawia opór, to jest jakaś gra. Gdy słyszą "nie" lub nie widzą zainteresowania, w ogóle się tym nie przejmują. Wynika to z jednej strony z wychowania w kulcie zdobywcy, a z drugiej z braku empatii. Myślę, że mężczyzno trudno jest zrozumieć, dlaczego dla kobiet takie sytuacje są niekomfortowe - mówi Joanna Gzyra. - Co więcej, odmowa nie jest żadnym poniżeniem. Przecież ta druga osoba może być na przykład w związku i nie szuka obecnie miłości. A mężczyźni odbierają to, jak ujmę na honorze - podsumowuje. 

*Imiona bohaterek na ich prośbę zostały zmienione. 

***

Przemoc wobec kobiet przybiera różne formy. Padłaś ofiarą przemocy? To miejsca, w których możesz uzyskać pomoc:

Jeżeli ty lub bliska ci osoba padła ofiarą przemocy seksualnej i innej, pomoc możesz uzyskać, dzwoniąc na Ogólnopolski Telefon dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" – 801 120 002 lub pod numer 112. Więcej informacji TUTAJ.

Pomoc telefoniczną oraz mailową kobietom znajdującym się w trudnych sytuacjach życiowych świadczy także Centrum Praw Kobiet. Przeznaczona jest dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji i potrzebują natychmiastowego interwencyjnego wsparcia, a także dla tych, które chcą skorzystać z bezpiecznego schronienia w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia w Warszawie. Konsultantki wysłuchują, wspierają, podejmują interwencję oraz udzielają informacji w sytuacjach związanych w szczególności z różnymi formami przemocy wobec kobiet. Telefon interwencyjny (całodobowy) 600 070 717. Więcej informacji na stronie: https://cpk.org.pl/

Jeśli chcesz podzielić się z nami swoją historią, napisz na kobieta@agora.pl. Każdej rozmówczyni gwarantujemy anonimowość.

Więcej o: