Ja też byłam ofiarą przemocy. Kiedy obijał moją głowę o kafelki, bałam się o oczy

Ewa Walas
Miejscem, w którym dostałam najwięcej ciosów, była mała łazienka. T. złapał mnie za włosy, obijał głową o kafelki na ścianie i podłodze. Bałam się, że trafi w baterię nad wanną. Że wydłubie mi oczy.

Horrory często zaczynają się niewinnie. A złych charakterów nie podaje się widzom na tacy. Trzeba przecież zbudować napięcie - powinniśmy najpierw polubić daną postać, żeby później otworzyć ze zdumienia usta i przyznać, że takiego zakończenia się nie spodziewaliśmy. 

Mój horror był nastoletnią fascynacją. Dziewczyna z małej miejscowości poznała chłopaka z "wielkiego miasta", myśląc, że jest wyjątkowy. A później spotkałam go po latach, ale okazało się, że wcale nie był wart tych przepłakanych nocy i setek stron zapisanych pamiętników. Nietrafione zauroczenia to nic złego, można je zaliczyć najwyżej do melodramatów ze smutnym zakończeniem. Gorzej, jeśli chłopak wali pięściami w drzwi, kiedy dziewczyna nie chce się z nim zobaczyć. I jeśli postanawia wybić okno, a później skatować dwudziestokilkulatkę.

Krew na kafelkach

Między waleniem w drzwi a wybiciem szyby, zdążyłam zadzwonić po policję. Komisariat był 300 metrów dalej. Wyszłam do przedpokoju, a później już byłam szmacianą kukiełką. Najpierw T. rzucił mną o drzwi. Tak mocno, że plecami wybiłam szyby. Później szarpał i zdałam sobie sprawę, że muszę uciekać. Próbowałam zamknąć się w łazience. Mój błąd, bo szanowny kat butem zablokował drzwi. A później było już tylko gorzej. 

Najbardziej bolały uderzenia czołem o kafelki. Wszystko działo się szybko, próbowałam chronić dłońmi twarz. Krew spływała po rękach i strasznie bałam się baterii nad wanną. Bo przecież gałki oczne mogą tak łatwo wypłynąć. Straszna szkoda stracić takie wielkie oczy.

Nie pamiętam, ile czasu minęło między tłuczeniem moją głową o kafelki a przyjazdem policji. Pamiętam, że policjantów było dwoje. Że kiedy weszli do domu, T. nie poddał się od razu. Musieli go ode mnie odciągnąć, obezwładnić, rzucić na podłogę. Zapytali go o datę urodzenia i nazwisko. Strasznie dziwne wydało mi się, że podał inną datę, niż tę, w którą składałam mu życzenia jako nastolatka. Pamiętam też, że przeraziłam się, kiedy włożyłam palce między włosy i w dłoniach zostały mi wyrwane kosmyki oblepione krwią. Krew na kafelkach, na podłodze, ścianie. Wszędzie krew. 

To nie ja powinnam się wstydzić

Zastanawiałam się długo, czy pisać takie rzeczy pod nazwiskiem. Czy wracać do tamtych zdjęć, czy nie przeczytam w komentarzach, że "pewnie sobie zasłużyłam". Uznałam jednak, że ofiary przemocy to prawdziwe osoby, prawdziwe twarze i prawdziwe historie. Że to nie ja, nie my, powinnyśmy się wstydzić. Wstydzić powinni się ludzie, którzy zrobili nam krzywdę.

Po pobiciu bałam się wychodzić wieczorem z domu. Każdy głośniejszy szmer doprowadzał mnie do szału. Oglądałam się za siebie, podbiegałam, wstydziłam twarzy w kolorach fioletu i granatu. Zastanawiałam się, czy wielkie guzy z czoła w końcu znikną. Czy blizny będą duże, czy długo jeszcze będę bała się sama zasypiać. Czy któregoś dnia nie spotkam T. pod piekarnią i czy nie stwierdzi, że jednak mnie zabije. Bo przecież mówił, że mnie zabije. Myślałam też, że może nie powinnam wtedy wzywać policji, zeznawać. Że może gdybym tego nie zrobiła, T, nie byłby na mnie zły i nie chciałby mnie zabijać. Później był okres wyparcia. Uznałam, że nie potrzebuję pomocy psychologów, że świetnie sobie z tym radzę. I że Bóg kazał wybaczać, prawda? Po co chować urazę do kogoś, kto tylko popełnił błąd?

Dziś wiem, że to nie był tylko błąd. Wiem, że ktoś wyrządził mi krzywdę, na którą nie zasłużyłam. Na którą nikt nie zasłużył. Wiem, że przepracowanie tej sytuacji zajęło mi wiele lat. Że długo musiałam pracować nad poczuciem własnej wartości i pewnością, że mogę stworzyć dobrą relację opartą na zaufaniu.

Nie jesteśmy bezimienne. Codziennie chodzimy do pracy, na siłownię i do teatru. Jemy w tych samych restauracjach co wy, chodzimy na te same plaże, jeździmy tymi samymi pociągami. Czasami mieszkamy za ścianą i mijamy się na klatce schodowej, zasłaniając nerwowo twarz. Ale tak naprawdę krzyczymy w środku, żeby ktoś nas zauważył. Pomógł uwierzyć, że z katem można wygrać.

Nie bądźcie obojętni. Przemoc to zło, które na długo zostaje naszym cieniem.

Nie było łatwo przypomnieć sobie dźwięk potłuczonego okna i dyszącego "zabiję cię" nad uchem. Ale nie przypominam go sobie dla siebie. Chcę, żebyście pamiętały, że są miejsca, w których możecie otrzymać pomoc. Skorzystajcie z nich. Jeśli nie wiecie, jak zacząć, pomogę wam (mój mail: ewa.walas@agora.pl). Bo wiem, że nikt nie zasłużył na przemoc.

Wraz z moimi redakcyjnymi koleżankami przygotowałyśmy manifest. Chcemy głośno mówić o tym, że kobiety nie przesadzają. I mamy dość bagatelizowania. Możesz przeczytać go TUTAJ.

***

Przemoc wobec kobiet przybiera różne formy. Padłaś ofiarą przemocy? To miejsca, w których możesz uzyskać pomoc:

Jeżeli ty lub bliska ci osoba padła ofiarą przemocy seksualnej i innej, pomoc możesz uzyskać, dzwoniąc na Ogólnopolski Telefon dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" – 801 120 002 lub pod numer 112. Więcej informacji TUTAJ.

Pomoc telefoniczną oraz mailową kobietom znajdującym się w trudnych sytuacjach życiowych świadczy także Centrum Praw Kobiet. Przeznaczona jest dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji i potrzebują natychmiastowego interwencyjnego wsparcia, a także dla tych, które chcą skorzystać z bezpiecznego schronienia w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia w Warszawie. Konsultantki wysłuchują, wspierają, podejmują interwencję oraz udzielają informacji w sytuacjach związanych w szczególności z różnymi formami przemocy wobec kobiet. Telefon interwencyjny (całodobowy) 600 070 717. Więcej informacji na stronie: https://cpk.org.pl/

Jeśli chcesz podzielić się z nami swoją historią, napisz na kobieta@agora.pl. Każdej rozmówczyni gwarantujemy anonimowość.

Więcej o: