Badania w ramach kampanii wykazały nie tylko, że Polki nie badają się regularnie, ale także, że 27 proc. kobiet po raz pierwszy trafia do ginekologa, gdy zajdzie w ciążę, 7 proc. pacjentek nigdy nie wykonało badania cytologicznego, zaś 14 proc. USG ginekologiczne wykonuje rzadziej niż raz na rok.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Wstyd, ograniczony dostęp do lekarza ginekologii w ramach NFZ oraz brak placówek w mniejszych miejscowościach. To główne przyczyny, które wypływają na powyżej wskazane statystyki. Często dla wielu Polek wizyta może oznaczać dodatkowe koszty, na które je nie stać. Dodatkowo może dochodzić do tego konieczność dojazdu do placówki, a tym samym generują się kolejne koszty. Nie są to jednak jedyne powody, które sprawiają, że pacjentki rzadko odwiedzają gabinety ginekologiczne.
Specjalistka ginekologii i położnictwa dr med. Agnieszka Ledniowska w rozmowie z portalem parenting.pl przyznała, że brak regularnych wizyt nie jest jedynym "grzechem" Polek. Zdarza się, że z powodu wstydu, pacjentki nie zdradzają, jakie dokuczają im dolegliwości. To może natomiast prowadzić do zaostrzenia problemu. - Natomiast pamiętajmy, że jeżeli odpowiednio wcześnie zgłosimy się do ginekologa i rozpoczniemy leczenie, to szybciej nasze objawy ustąpią. Natomiast im dłużej zwlekamy, tym bardziej cierpimy i to leczenie najczęściej również jest dłuższe i bardziej skomplikowane. - podkreśla dr Ledniowska.
Ponadto to właśnie wstyd i strach sprawiają, że wizyty Polki odwlekają w czasie. Obawiają się rozebrać przed lekarzem oraz oceny z jego strony. - Trzeba coraz głośniej mówić o tym, że lekarz podczas badania ginekologicznego nie ocenia nas kobiet, tylko ocenia czy jesteśmy zdrowe. - dodaje specjalistka. Kolejnym błędem jest próba leczenia się domowymi sposobami, które również mogą prowadzić do zaostrzenia problemów zdrowotnych. - Pamiętajmy, że nieumiejętne leczenie dolegliwości intymnych może spowodować ich pogłębienie. - apeluje doktor. Zamiast wizyty u ginekologa, pacjentki często w pierwszej kolejności szukają pomocy... w wyszukiwarce Google. - Nie oddawajmy naszego zdrowia w ręce internetowych ekspertów - podsumowuje dr Ledniowska.