Przestała się depilować. W przykrych komentarzach czytała, że jest "odrażająca". "Opluł kamerę i odgrywał scenę kopania mnie"

W poruszającej rozmowie z portalem "Huffington Post" na temat przełamywania tabu i oswobodzenia się z kanonów tradycyjnie pojmowanego piękna, ciałopozytywna influencerka Allie Bloom opisuje swoją drogę do wyjścia z nieustającej pogoni za "idealnym" ciałem.
Posłuchaj podcastu

Allie Bloom, która jest modelką, rysowniczką, twórczynią internetową, instruktorką jogi oraz propagatorką miłości do samej siebie, od najmłodszych lat wpajano, że nie powinna akceptować swojego naturalnego, czarnego owłosienia. Wspomina, że pierwszy raz woskowała brwi już na zakończenie piątej klasy podstawowej.

- Moja mama była w moim wieku, kiedy po raz pierwszy zrobiła sobie brwi. Czułam się jak podczas jakiegoś rodzinnego rytuału przejścia - opowiada influencerka. Jako dziecko nieustannie słyszała zdania takie jak: "żeby być piękną, trzeba cierpieć" albo "piękno to ból".

 

Wspomina również, że była "pulchnym dzieckiem" z kręconymi włosami i lubiła być w centrum uwagi. Nigdy też nie uważała się za piękną. Komplementy na temat swojego wyglądu słyszała tylko wtedy, gdy wcześniej dokładnie wynitkowała brwi oraz wydepilowała włosy na rękach i nogach.

Kiedy zaczęłam dostawać komplementy na temat mojego wyglądu, wzmocniło to ideę, którą nasza kultura wpaja dziewczętom: Musisz być bezwłosa, aby być atrakcyjna

- podkreśla w rozmowie z portalem.

Influencerka postawiła się kanonom tradycyjnego piękna. "Wydawałam znaczne kwoty na najnowsze produkty do depilacji"

- Kontynuowałam woskowanie, wyrywanie i nitkowanie brwi. Wydawałam znaczne kwoty na najnowsze produkty do depilacji ciała, desperacko próbując znaleźć taki, który nie podrażniłby mojej skóry i poradziłby sobie z moimi szorstkimi włosami - opisywała Allie. Szczególnym problemem były dla niej wtedy włosy na nogach i na tylnej części ud. - Upewnienie się, że nie przegapiłam żadnych miejsc, było żmudnym i czasochłonnym procesem - wskazywała.

W końcu Allie doszła do wniosku, że nie chce tracić czasu na zastanawianie się nad tym, jak pozbyć się naturalnie rosnących na jej ciele włosów.

W końcu zdałam sobie sprawę, że wolę spędzać czas robiąc coś innego, niż martwiąc się o włosy - naturalnie występującą część mojego ciała. (...) Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego czuję taką potrzebę ich usunięcia

- mówiła influencerka.

Podkreśla też, że im mniej pewni jesteśmy własnego ciała, tym więcej pieniędzy wydamy na próby jego zmiany. To ogromna przestrzeń do manipulacji dla całego przemysłu kosmetycznego, zwłaszcza, jeśli chodzi o usuwanie włosów. Cały sektor depilacji w branży kosmetycznej generuje wielomiliardowe przychody - m.in. przez to, że nieustannie kupujemy maszynki do golenia, depilatory, nici, plastry do depilacji, pęsety. Płacimy horrendalne sumy za zabiegi depilacyjne w salonach z użyciem lasera.

Kiedy zrozumiałam, jak działa ten cykl - i jak absurdalne było wydawanie tylu pieniędzy i strata wolnego czasu, aby za nim nadążyć - powoli zaczęłam pozwalać, by moje włosy na ciele odrosły

- wspomina Allie.

Zdałam sobie sprawę, że spędziłam całe życie jako cel - a w końcu produkt - kampanii marketingowych i standardów piękna, które korporacje narzuciły kobietom. Spójrzmy prawdzie w oczy: Tak zwany 'przemysł kosmetyczny' czerpie zyski z naszej niepewności, wyznaczając niemożliwe do spełnienia standardy

- podkreślała.

Pracowała wówczas jako barista w małej kawiarni i kończyła studia artystyczne. W pracy i na uczelni otaczali ją inni twórcy i osoby o zbliżonym poglądzie na świat, więc czuła się przy nich swobodnie. Nie oceniali jej i sami nie przejmowali się tym, jak są postrzegani przez resztę społeczeństwa.

"Mój ówczesny chłopak mówił, że moje nogi wyglądają jak męskie"

Niestety nie wszyscy byli tak nastawieni do życiowych wyborów Allie. W 2016 roku, kobieta przestała również martwić się goleniem pach i znacznie rzadziej usuwała włosy z nóg i brzucha.

Mój ówczesny chłopak mówił mi mimochodem, że moje nogi są tak owłosione, że wyglądają jak męskie. Moja decyzja, by je zapuścić, sprawiła, że zaczął się zastanawiać, co to znaczy mieć dziewczynę z nogami tak owłosionymi, jak jego. Szczerze mówiąc, nie mogę go winić - biorąc pod uwagę społeczne oczekiwania w stosunku do kobiet w Ameryce i tabu, otaczające kobiece włosy

- opowiadała. Mężczyzna jednak w końcu zaakceptował jej decyzję. Członkowie rodziny nie mieli z nią problemu, choć czasem stawała się obiektem "żartów". Kiedyś jeden z przyjaciół jej mamy szepnął jej na ucho: "Ona w końcu z tego wyrośnie". - Te komentarze nigdy mnie nie denerwowały, ale z perspektywy czasu - może powinny - dodaje Allie.

Jak wspomina, przełomem było dla znalezienie na Instagramie profilu modelki Sophii Hadjipanteli - która dumnie pozowała na okładkach magazynów z krzaczastymi, niewydepilowanymi brwiami. Wtedy jeszcze Allie, choć w większości zaniechała depilacji, nadal je nitkowała.

 

Postanowiła więc pozwolić im odrosnąć.

Zapuszczanie włosów na twarzy wydawało mi się znacznie większym zobowiązaniem - a nawet oświadczeniem - niż owłosienie na nogach czy brzuchu. Było to częścią mojego ciągłego procesu kwestionowania moich przekonań na temat standardów piękna i norm, dotyczących płci

- opowiadała. Obecnie, wpajaną od dziecka nienawiść do naturalnych włosów, zamieniła wręcz w zamiłowanie do ich zapuszczania.

 

"Nazywali mnie odrażającą i niehigieniczną"

Podczas pandemii w 2020 roku założyła profil na TikToku. Na początku nie miała zbyt wielu obserwujących. Po jakimś czasie ludzie zaczęli wytykać jej pod nagraniami monobrew.

Niektórzy mnie chwalili i dziękowali mi za stawianie czoła standardom piękna. Moje filmy komentowały matki, mówiąc mi, że ich córki 'widzą we mnie siebie'. Inni z kolei nazywali mnie 'odrażającą' i 'niehigieniczną'. Na początku szokowało mnie, że tak wiele osób - w większości zupełnie obcych - wypowiada się na temat mojego wyglądu, ale zaczęłam się do tego przyzwyczajać i nie brałam sobie tego zbytnio do serca

- wspomina twórczyni.

 

"Niektórym ludziom przeszkadza mój wygląd, ale nie chciałam pozwolić, by mnie to powstrzymało"

Któregoś dnia zamieściła na TikToku zaledwie 8-sekundowe wideo. Materiał stał się viralem, wyświetlonym 18 milionów razy. Początkowo pojawiły się pod nim same pozytywne komentarze, potem niektórzy ludzi zaczęli pisać obraźliwe, nienawistne treści. Były to opinie "ludzi, którzy byli niesamowicie niezadowoleni z mojego wyglądu. Nazwano mnie "brzydką", "groteskową", określano jako "jaskiniowca" i "Chewbaccę" - mówiła Allie.

Jednak najbardziej szokujące i przepełnione agresją były reakcje mężczyzn.

Kiedyś pewien mężczyzna zamieścił odpowiedź na mój film, w której opluł kamerę i odgrywał scenę kopania mnie. To był sygnał alarmowy, jak bardzo niektórym ludziom przeszkadza mój wygląd, ale nie chciałam pozwolić, by mnie to powstrzymało

- przywoływała jedno ze wspomnień z tamtego czasu. Nie zraziło jej to jednak: uznała, że będzie głosem osób, które są postrzegane jako inne. Postanowiła, że będzie je wspierać.

 

Uznała, że wykorzysta rosnącą popularność i będzie wspierać osoby, które postrzegane są jako "inne".

"Wiem, że jestem piękna i bosko kobieca"

- Nigdy nie byłam jedną z tych osób, które chcą się dostosować lub pozwalają na to, by inni je poniżali. Jestem teraz pewna tego, kim jestem, nie szukam aprobaty u innych, bo wiem, że jestem piękna i bosko kobieca - mówiła huffingtonpost.com.

To doświadczenie nauczyło mnie tego, że bycie prawdziwą i autentyczną sobą często przeraża ludzi. Bycie pewnym siebie nie zawsze przychodzi łatwo i może spotkać się z atakiem i nieprzyjemnymi słowami. Mam nadzieję, że każda dziewczyna, chłopak, kobieta, mężczyzna, osoba transseksualna, osoba niebinarna i każda osoba z jakąkolwiek inną tożsamością wie, że jest niesamowita i wyjątkowa na swój sposób i znajdzie odwagę, by być dokładnie tym, kim jest

- oznajmiła Allie Bloom.

 Źródło: huffpost.com/Tiktok/Instagram/

Więcej o: