Pamiętacie Zofię Czerwińską? Widzowie zapamiętali ją jako uśmiechniętą i pogodną aktorkę. To była "maska"

Zofia Czerwińska urodziła się 19 marca 1933 roku w Poznaniu. Ukończyła szkołę teatralną w Krakowie i zaczęła występować w sztukach. Na ekranach po raz pierwszy mogliśmy ją podziwiać w filmie Andrzeja Wajdy pt. "Pokolenie". Z pozoru pogodna, radosna. Jaka była naprawdę?

Zofia Czerwińska zagrała w wielu kultowych produkcjach, m.in. w "Brunecie wieczorową porą", "Alternatywy 4" czy ponadczasowym "Misiu", gdzie wcieliła się w Irenę. Ma na swoim koncie wiele wybitnych ról, za które pokochali ją widzowie. Mimo że nie należały one do pierwszoplanowych, często były od nich bardziej doceniane i dużo bardziej zapadały w pamięć. Przez lata grała w serialu "Świat według Kiepskich" czy "Plebania" oraz pojawiała się epizodycznie w wielu innych produkcjach, m.in. "Awantura o Basię", "13 posterunek", czy "Na dobre i na złe".

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo "Świat według Kiepskich" się skończył, więc wspominamy. Wiecie, że Ferdek wcale nie miał być Ferdkiem?

Zofia Czerwińska była wybitną aktorką, która pojawiła się w wielu kultowych filmach i serialach. "Nie jestem prześmiewczym, starym babusem"

Aktorka dała się zapamiętać jako osoba otwarta, uśmiechnięta i o radosnym usposobieniu. W rozmowie z serwisem e-teatr.pl powiedziała jednak, że prawda wygląda trochę inaczej. - Uśmiecham się, żartuję. To jest na zewnątrz. Maska. Taki przybrałam sposób bycia. Ale w środku mnie: wielki dramat. Nie jestem prześmiewczym, starym babusem — zdradziła. Niejednokrotnie przyznawała, że boi się starości. W tym lęku nie chodziło o to, że przyszła nagle i szybko, ale o fakt, że wraz z nią może być tylko gorzej. - To jest wielka rozpacz i nikt mi nie przetłumaczy, że jest inaczej. Ja owszem: chodzę, pracuję, lubię niektórych ludzi, kocham zwierzęta, ale we mnie jest wielki smutek — wyjawiła.

Zofii Czerwińskiej nie poszczęściło się w miłości. "Przeraża mnie tylko samotna starość"

Choć zabawnymi powiedzonkami sypała jak z rękawa, nie miała także szczęścia w miłości. Wyznała, że kiedyś myślała, że poznawała wspaniałych mężczyzn, którzy w gruncie rzeczy okazywali się zabawowi. Nigdy nie sądziłam, że przytrafi mi się i samotność, i starość. Nie myślę o umieraniu. Tego się nie boję. Przeraża mnie tylko samotna starość — powiedziała w wywiadzie dla "Gazety Wrocławskiej".

- Chciałabym, kiedy ludzie będą mnie wspominać, żeby nie gadali, że to była taka czy inna aktorka, tylko że to był fajny, porządny człowiek — zdradziła. Odeszła 13 marca 2019 roku. Zgodnie z życzeniem, jej urna z prochami była różowa, a na pogrzebie wykonano piosenkę "My Way" Franka Sinatry.

 
Więcej o: