Tego księża wymagają na kolędzie. "Umiarkowana temperatura", "koperty w domach" i transport

Księża jednej z podkarpackich parafii wystosowali do wiernych komunikat ws. tegorocznej kolędy. Proszą w nim parafian m.in. o "umiarkowaną temperaturę w domu" i "transport". Zdaniem proboszcza, nie są to "szczególne wymagania".
Zobacz wideo Zobacz wideo: Sekielski: Chciałem, żeby po naszym filmie zaczęła się dyskusja. I tak się stało, i to w samym Kościele

Redakcja "Gazety Wyborczej" otrzymała list od zaskoczonego mieszkańca Czudca na Podkarpaciu. Członek tamtejszej parafii wypunktował w nim wymagania, jakie przed rozpoczęciem wizyt duszpasterskich postawili przed wiernymi lokalni księża.

Od jutra wybieramy się w odwiedziny kolędowe. Kapłan przychodzi po kolędzie z Bożym błogosławieństwem. Kolęda to czas na spotkanie w rodzinie, na rozmowę. Prosimy o transport na kolędę i z kolędy. Prosimy, aby w domach była umiarkowana temperatura

- można przeczytać w ogłoszeniach parafialnych na stronie internetowej parafii.

"Księża w Czudcu zaś domagają się, aby na początek każdego dnia kolędy podstawić samochód po księdza, tak samo po zakończeniu dnia kolędowego, aby go odwieźć do probostwa. Ponadto do parafian zwrócono się, aby w domach panowała umiarkowana temperatur" - napisał parafianin w liście przesłanym "Wyborczej".

Takie wymagania mają księża podczas kolędy. "Może w przyszłym roku proboszcz zażyczy sobie np. olejek lawendowy?

Dodał, że gdy ktoś przychodzi do nas z wizytą, nie mówi się mu: "Tylko pamiętaj, żeby w czasie mojej wizyty nie było u ciebie ani za gorąco, ani za zimno, ale w sam raz".

Uznano by to za impertynencję i chamstwo. Może w przyszłym roku proboszcz zażyczy sobie, aby w domach rozpylano na czas kolędy np. olejek lawendowy?

- dopytuje autor listu.

Zdaniem mężczyzny tego rodzaju wizyta duszpasterska nie kojarzy się już z tradycyjną kolędą, ale z "wizytą poborcy podatkowego, którego na tę wizytę trzeba przywieźć, zapewnić mu odpowiednią temperaturę powietrza, a następnie odwieźć". Wskazuje też, że nie wierzy, iż duchowni chcą rzeczywiście nawiązać braterski dialog z wiernymi.

Autor listu podkreśla też, że w tym roku duchowni "będą przyjmować koperty z datkami w domach, a nie dobrowolne i anonimowe datki na tacę w kościele". Dodaje też, że Pierwszy Synod Diecezji Rzeszowskiej w 2004 roku zakazał księżom przyjmowania ofiar w domach podczas wizyt duszpasterskich.

Według mieszkańca Czudca księżom zależy na wsparciu finansowym, ponieważ ze względu na trwającą dwa lata pandemię koronawirusa nie można było organizować tradycyjnej kolędy.

Do tego, że księża często łamią prawo państwowe, już przywykliśmy, ale tego, że łamią prawo nadane przez własnego biskupa, który zabrania przyjmować ofiary w domach, nie rozumiem. Takie zachowania duchownych owocować będą jedynie dalszą ateizacją życia społecznego i budzić niechęć do instytucji Kościoła katolickiego

- stwierdził.

Proboszcz: "To nie są szczególne wymagania"

Dziennikarze "Wyborczej" skontaktowali się z proboszczem parafii pw. Świętej Trójcy w Czudcu.

- Myślę, że to nie są szczególne wymagania. Mam doświadczenie z poprzednich parafii, czasem dom był przegrzany. Zdarzało się, że później chorowałem, zresztą nie tylko ja. Dlatego poprosiliśmy, żeby nie było za gorąco w domach - stwierdził ksiądz Stanisław Grzyb.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Więcej o: