Kobietę spotkało wiele nieprzyjemności po tym, jak zdecydowała się na wstrzyknięcie trwałego wypełniacza twarzy Bio-Alcamid. Dlatego też postanowiła nagłośnić problem w mediach.
Jak podkreśla, została źle poinformowana o zabiegu i nie była świadoma ryzyka. - Ufałam lekarzowi, który powiedział mi, że to jest bezpieczne i łatwe do usunięcia. Jednak nie jest to prawda - wyznała w jednym z wywiadów.
Giuseppina przeszła zabieg w 2008 roku. Co ciekawe, przez pierwsze cztery lata wszystko było w porządku. Jednak w 2012 roku jeden z wypełniaczy zaczął swobodnie migrować i przemieszczać się po jej twarzy. Przez jakiś czas kobieta mierzyła się ogromnym bólem oczu i migrenami.
Od tego czasu Giuseppina bezskutecznie poszukuje specjalisty, który zdecydowałby się na wykonanie zabiegu usunięcia zainfekowanych wypełniaczy. - Mogą pojawić się opóźnione powikłania. Wypełniacz migruje, są reakcje zapalne, ból. [...] Usunięcie jest trudne, może pozostać wgłębienie na twarzy, nie wspominając o bliznach. Ogólnie rzecz ujmując, jest to oszpecenie i żaden z chirurgów nie chce wziąć na siebie takiej odpowiedzialności - zdradziła Giuseppina.
W związku z tym, że wypełniacz ciągle migruje, kobieta obawia się, że w przyszłości znajdzie się pod okiem. A to niestety możemy skutkować utratą wzroku.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.