Nie przyjęli pieniędzy, więc od ponad 60 lat mieszkają na środku ronda. "Bywało ciężko"

Gdy w 1960 roku państwo Howatson wprowadzali się do domu w Denbigh, nie przypuszczali, że za 20 lat, wokół ich posiadłości wybudowane zostanie skrzyżowanie o ruchu okrężnym. Urzędnicy próbowali wypłacić im rekompensatę za wyprowadzenie się z posesji, jednak pozostawali nieugięci. W ten sposób od kilkudziesięciu lat mieszkają pośrodku ronda.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

David i Eirian Howatson wprowadzili się do domu w Denbigh (Walia) dwadzieścia lat przed ogłoszeniem planów budowy ronda. Dzisiaj, 43 lata po wybudowaniu skrzyżowania otaczającego posiadłość, ich przodkowie nadal tam mieszkają. Jak się okazuje, harmider pędzących aut nie jest największym problemem, z jakim się spotkali.

Zobacz wideo W zachodniej Ukrainie powstają domy z kontenerów dla ludzi uciekających przed wojną. Pomógł polski rząd

Od ponad 40 lat mieszkają na środku ronda. Urzędnicy próbowali ich przekupić

Rodzina Howatson za nic nie chciała opuszczać domu rodzinnego. Do wyprowadzki nie skłoniła ich nawet wysoka rekompensata oferowana przez władze miasta. Byli nieugięci i odmawiali każdej propozycji. W ten sposób do dziś ich posesję okrążają setki samochodów. Dźwięk silników nie jest jednak największym problemem, z którym spotkała się rodzina. W wywiadzie dla The Mirror syn Davida, Clwyd przybliżył czytelnikom realia życia na środku ronda.  - Nie musimy przejmować się sporami z sąsiadami - przyznał 65-letni mężczyzna - Ale życie na rondzie bywało ciężkie i nieco chaotyczne, zwłaszcza gdy przyjeżdżały tu wnuki - komentował. Howatsonowie to naprawdę spora rodzina. Siedmioro potomków Davida i Eirian doczekało się 12 pociech. 

Otaczające ich dom rondo wcale nie jest problemem. Wypracowali sobie pewne metody

W ciągu 40 lat Howatsonowie przystosowali się do życia na rondzie. W ich domu zostały wstawione specjalne okna, mające wytłumiać hałasy dobiegające z zewnątrz budynku. Poza godzinami szczytu, jak relacjonuje Clwyd, na rodzinnej posesji panuje cisza i spokój.

Największym problemem nie jest jednak zgiełk pędzących aut, a odbieranie listów i przesyłek. - Mamy ten sam kod pocztowy, co ludzie mieszkający na zewnątrz ronda - przyznał mężczyzna - Zwykle kurierzy mają spory problem ze znalezieniem naszego domu. Oczywiście, podpowiadamy im, jak do nas trafić, jednak zawsze nie do końca mi wierzą, gdy mówię "nie, nie mieszkamy w pobliżu ronda, tylko na środku" - podkreślał.

Więcej o: