Na zdjęcie sprzed lat, a szczególnie wczesnej młodości często patrzymy z sentymentem, ale i pewnym zażenowaniem, bo niektóre wybory modowe i makijażowe były bardzo dyskusyjne. Jednak teraz można się z tego śmiało pośmiać! I tak też robi instagramerka Isabel Galvin, która nagrywa filmy ze stylizacjami, jakie nosiła jako nastolatka w latach 2000. I pewnie wielu millenialsów miało podobne. Jakie były dominujące trendy?
Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Spodnie biodrówki, najlepiej ciemne jeansy i bardzo krótkie kurtki z futerkiem to znak rozpoznawczy tamtych lat. Nieważne, że padał śnieg i panował mróz, a mama załamywała ręce. Równie chętnie nosiło się kilka warstw topów na sobie, w tym tych na ramiączkach. A całość często dopełniał szeroki pasek z duuużą klamrą, a'la Xena wojownicza księżniczka, który wcale nie nosiło się w szlufkach spodni, a na bluzce. No i bolerko, bo bolerka dzianinowe i cekinowe były ultra modne.
A jeśli nie spodnie to popularne były krótkie spódniczki ubrane na leginsy 3/4. W letnich outfitach, królowały falbaniaste spódnice boho i maxi w kolorze białym, połączone również z grubym pasem. W latach 2000 świetność przeżywały kozaki z futrem i emu.
No i któż nie pamięta sukienek bombek na wielkie wyjścia? Albo dwukolorowych sukienek mini, z obcisłym dołem i luźną górą.
Ale lata 2000 to również charakterystyczny mocny makijaż, na który wiele dziewczyn pozwalało sobie nawet do szkoły. Czym się charakteryzował? Usilnym przyciemnianiem cery za pomocą niedobranego podkładu, w barwie pomarańczy. Prym wiódł podkład w słoiku Dream Matte Mousse od Maybelinne. Wiele dziewczyn zapominało ponadto o dokładnym rozprowadzaniu go również na szyi, co wyglądało dosyć groteskowo. Równie często spotykanym zjawiskiem było czarny, jak smoła makijaż oka, który osiągało się za pomocą eyelinera rozprowadzonego zarówno, nad powieką, jak i na dole, w linii wodnej. No i oczywiście ekstremalnie pomalowany rzęsy, wręcz posklejane.
A skoro twarz to i pomarańcza na ciele, bo wtedy intensywnie kupowałyśmy samoopalacze, które niestety pachniały niczym zupka chińska i robiły spore plamy. No i oczywiście cieliste, jak najbardziej cieliste i matowe usta, które dawały niezdrowy efekt. O zgrozo sporo osób wykorzystywało ku temu korektor.
Nie bez znaczenia była fryzura. O ile teraz stawiamy na naturalność, to w latach 2000 nie obyło się bez prostownicy. Idealne proste włosy, czasami aż zniszczone i przepalone, były na porządku dziennym, a utrwalano je dużą dawką lakieru. No i grzywka emo, zasłaniająca oczy, która miała za zadanie dodać nieco tajemniczości. Co odważniejsze pozwalały sobie na niezbyt dobrze przyklejone doczepiane włosy. No i kto pamięta pasemka w kolorach blond i czarnym niczym Christina Aquilera? To był hit!
A to wszystko uwiecznione za pomocą odwróconego obiektywu a mini aparacie i selfie w lustrze. To jak, też zdarzyły Wam się te modowe grzeszki?