Rola w produkcji 356 dni przyniosła Siekluckiej natychmiastową popularność, czego dowodem są ponad cztery miliony osób obserwujących na Instagramie. Jakiś czas temu o aktorce było też głośno ze względu na jej relacje z byłym partnerem Maffashion, Sebastianem Fabijańskim.
Anna-Maria Sieklucka przyznała, że podczas studiów na Akademii Teatralnej chorowała na trądzik, który był dla niej wstydliwym i poważnym problemem, który udało jej się przezwyciężyć dzięki wsparciu psychologicznemu.
Miałam taki okres w szkole teatralnej, gdzie wstawałam codziennie rano i płakałam, bo nie mogłam zaakceptować tego, jak wyglądam, jak wygląda moja skóra. (...) Teraz przez pryzmat wielu lat pracy nad sobą, chodzenia na różne terapie i szkolenia, zdaję sobie sprawę, jakie to miało ogromne podłoże psychologiczne, emocjonalne we mnie i to się przenosiło na skórę
- stwierdziła w relacji na Instagramie.
Teraz widzicie mnie jako taką w pewnym sensie laleczkę i nie mówię tego, bo ja się uważam za laleczkę albo za kobietę idealną, najpiękniejszą i w ogóle "tylko mówcie o mnie dobrze", absolutnie nie. Ale wiem, że jestem często za taką kobietę postrzegana
- kontynuowała.
Instastory Anna-Maria Sieklucka Instagram @anna_maria.sieklucka
To, co mamy w środku, przekłada się na to, jak wyglądamy. (...) Nie pytajcie mnie, czego używałam do skóry, żeby wyglądać dzisiaj, tak jak wyglądam. Bo to nie chodzi o to, czego używałam, tylko co zmieniłam tu i tu
- podsumowała swój wywód.
Można się zgodzić, że podczas chorowania na trądzik, wsparcie psychologiczne może być ogromnie korzystne. Ciężko jednak powiedzieć, że sama terapia wyleczy naszą chorobę skórną.
Trzeba przyznać, że nie każdy celebryta odważy się na pokazanie takich zdjęć i powiedzenie na głos o takim problemie. Otwartość Siekluckiej w tej sprawie, zdecydowanie jest godna podziwu.
Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl