Opiekunka myślała, że to jęk zwierzęcia. Rano znalazła trzy ciała i napis. "Morderca był tutaj"

Latem 1977 roku trzy dziewczynki miały spędzić wspaniałe wakacje na obozie harcerskim. Nigdy jednak z niego nie wróciły. Pewnego ranka, gdy jedna z opiekunek wyszła z namiotu, zauważyła rozrzucone śpiwory, a pod nimi ciała Lori, Michele i Denise. Dwie dziewczynki zostały śmiertelnie pobite, a jedną uduszono. Wszystkie miały na ciele ślady molestowania.

8-letnia Lori Lee Farmer, 9-letnia Michele Heather Guse i 10-letnia Doris Denise Milner poznały się pierwszego dnia obozu harcerskiego, gdy przydzielono je do jednego namiotu. Miały spędzić fantastyczne wakacje, lecz zakończyły się one ogromną tragedią.

Zobacz wideo

Początki śledztwa i zbieranie dowodów. Wskazywały na jednego sprawcę

Pierwszej nocy obozu dwie opiekunki musiały kilkukrotnie uciszać śmiejące się dziewczynki. Tego wieczoru usłyszały jeszcze jednak niski, gardłowy dźwięk przypominający jęk lub warczenie. Od razu pomyślały, że to dzikie zwierzę, lecz nie przypuszczały, że w jednym z namiotów właśnie dochodzi do tragedii. Gdy Carla, opiekunka, wyszła rano z namiotu, zauważyła trzy rozrzucone śpiwory, a pod nimi ciała zamordowanych dziewczynek. Obóz odwołano, a policja zajęła się śledztwem.

Namiot, w którym spały dziewczynki, był uszkodzony, a na materacach znaleziono liczne ślady krwi. Odkryto również wiele dowodów. Między innymi odciski butów i sznur oraz latarkę z wepchniętą do środka gazetą. Niedaleko miejsca zbrodni, w pobliskiej jaskini, odnaleziono też strzępki tej samej gazety, która była w latarce, zdjęcia trzech kobiet i napis na ścianie "Morderca był tutaj. Do widzenia, głupcy".

Na podstawie znalezionych fotografii ustalono, że wywołał je Gene Leroy Hart, który przez lata był osadzony w  zakładzie karnym w Oklahomie. Mężczyzna jednak uciekł z więzienia w 1973 roku. Dziesięć miesięcy po zamordowaniu harcerek, został złapany.

Kto zabił dziewczynki? Przez lata eliminowano podejrzanych

Podczas trwania procesu okazało się, że stopa Harta nie pasowała do wielkości śladów, jakie były pozostawione na miejscu zbrodni. Wiele osób nie wierzyło w jego winę, a w końcu nawet ława przysięgłych uznała go za niewinnego. Mimo wszystko Hart wrócił do więzienia, by odbyć karę 300 lat pozbawienia wolności za poprzednie przestępstwa. Zmarł dwa miesiące później na atak serca.

Policja latami eliminowała oraz przesłuchiwała różnych podejrzanych, jednak na poszczególnych etapach śledztwa wszyscy byli wykluczani. W końcu dzięki badaniom DNA ustalono, że to właśnie Gene Leroy Hart popełnił te trzy brutalne morderstwa. Wyniki te jasno wskazywały, że to właśnie on jest winny i od początku podejrzewano właściwą osobę.

Więcej o: