Franciszek Pieczka był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów. To właśnie jemu zawdzięczamy świetnie wykreowaną postać Gustlika Jelenia z serialu "Czterej pancerni i pies". Młodsze pokolenie widzów kojarzą go zaś jako Stacha Japycza z "Ranczo". Mało kto wiedział, że dla Pieczki najważniejsza była rodzina, a w 2004 r. przeżył ogromną tragedię, z której się już do końca życia nie otrząsnął. Franciszek Pieczka 18 stycznia 2023 r. obchodziłby 95. urodziny.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Pieczka poznał przyszłą żonę jeszcze na studiach — mężczyzna kończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, a młodsza o 5 lat Henryka dopiero co rozpoczynała dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Co ciekawe ich pierwsze spotkanie było zupełnie przypadkowe. - Z kolegami adorowaliśmy wtedy Lidkę Korsakównę, która zagrała w "Przygodzie na Marien-sztacie" i była słynna. Kiedy siedzieliśmy u niej, zgasło światło i poszedłem je naprawić. Przy skrzynce z korkami majstrowała moja przyszła małżonka. "Może koleżanka pozwoli sobie pomóc?" – zapytałem, ale nie pozwoliła. To była miłość od pierwszego wejrzenia, która trwała tyle lat — mówił w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
Henryka i Franciszek wzięli ślub w 1954 r. i od tamtej pory byli nierozłączni. Dwa lata później doczekali się narodzin pierwszego dziecka, córki Ilony. Na narodziny syna Piotra czekali kolejne 16 lat. Małżeństwo żyło razem w szczęściu do 2004 r., gdy kobieta odeszła jako pierwsza. Dla aktora był to ogromny cios. - Po śmierci kilka razy mi się przyśniła i wtedy tak bardzo chciałem jej powiedzieć, jak ją kocham. Za życia dawałem jej o tym znać uczynkami, ale bardzo rzadko bezpośrednio słowami. Teraz wiem, że ludzie powinni mówić sobie, że się kochają, bo życie szybko mija i nic się nie odstanie. Potem siedzi się jak ten Jańcio Wodnik i chce się cofnąć czas, ale to niemożliwe. Dlatego uważajmy, co robimy teraz. - wyznał.