Wpisano go do Księgi Rekordów Guinnessa po tym, jak siedem razy przeżył starcie z piorunem

Już jedno uderzenie piorunem i przeżycie to coś wyjątkowego. Okazuje się, że rekordzista w ciągu życia doświadczył tego aż 7 razy. Roy Sullivan, strażnik z amerykańskiego Parku Narodowego ostatni raz rażony był piorunem w 1977 r. Miał wyjątkowe szczęście, czy pecha?

Historia Roya Sullivana, strażnika amerykańskiego Parku Narodowego do dziś zaskakuje. Ujście z życiem po rażeniu piorunem to coś niesamowitego, jednak podobne uderzenie aż 7 razy w ciągu życia można postrzegać albo jako wyjątkowe szczęście, albo jako wyjątkowego pecha. Jak doświadczenia wpłynęły na życie mężczyzny?

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Piorun uderzył tuż obok policjanta, który zatrzymał się, by pomóc kierowcy w Oklahomie

Prąd poraził go siedem razy. Przeżył, jednak uznał, że ciąży nad nim klątwa

Roy Sullivan urodził się w 1912 r. Od 1936 r. pracował jako jeden ze strażników amerykańskiego Parku Narodowego Shenando w Wirginii. Pierwsze spotkanie z piorunem miał w 1942 r., gdy podczas burzy schronił się w wieży. Choć błyskawice uderzały w nią kilkukrotnie, Sullivan otrzymał bezpośredni cios, dopiero gdy opuszczał miejsce. Piorun zranił go w stopę i uszkodził palec.

Drugie spotkanie z piorunem nastąpiło w 1969 r., gdy Sullivan podróżował samochodem. W wyniku uderzenia stracił na jakiś czas przytomność. Piorun spalił mu też włosy, brwi i rzęsy. Zaledwie rok później mężczyzna został porażony przed własnym domem. Wtedy piorun odrzucił go na kilka metrów. Doznał również licznych poparzeń i urazu ręki.

Czwarte porażenie miało miejsce w 1972 r. podczas pracy. Sullivan trafiony przez piorun szybko wbiegł do łazienki i próbował ugasić ręcznikiem płomień, który ponownie spalił mu włosy. Wtedy zaczął uważać, że ciąży nad nim jakaś klątwa. Gdy w 1973 r. mężczyzna podczas jazdy ciężarówką zauważył zbliżającą się burzę, nauczony wcześniejszymi doświadczeniami schował się w pojeździe i postanowił wyjść, dopiero gdy burza się oddali. Po pewnym czasie uznał, że zagrożenie minęło, wyszedł z pojazdu i po raz piąty doznał rażenia piorunem.

Szóste uderzenie miało miejsce w 1976 r. Wtedy również próbował uciec przed burzą, jednak bezskutecznie. Porażenie piorunem ponownie pozbawiło go włosów. Roy Sullivan ostatniego rażenia piorunem doświadczył w 1977 r. gdy łowił ryby. Uderzenie spaliło mu włosy, ale doznał też obrażeń klatki piersiowej oraz brzucha.

 

Choć wpisano go do Księgi Rekordów Guinnessa, doświadczenia przypłacił zdrowiem. Sullivan żył w depresji i strachu

Lokalna społeczność uznała, że Roy Sullivan jest pechowcem. W obawie przed przyciąganiem przez mężczyznę piorunów zaczęto go unikać. Roy przez całe życie bał się kolejnego porażenia, dlatego postanowił się przeprowadzić i zamontował na posesji kilka piorunochronów, które miały go chronić. Powtarzające się wypadki i strach wywołały depresję, z którą borykał się aż do śmierci. Doświadczenia mężczyzny uwieczniono wpisem w Księdze Rekordów Guinnessa. Sullivan popełnił samobójstwo w 1983 r. w wieku 71 lat. Bezpośrednia przyczyna jego decyzji do dziś nie jest znana, jednak mógł nią być zawód miłosny.

Więcej o: