21-letnia Yulia Sharko mieszkała na białoruskiej wsi. Wspólnie z mężem wychowywali dwójkę dzieci, czteroletnią Margaritę i dwuletnią Ariannę. Feralnego dnia kobieta wysiadła z samochodu i kiedy chciała wyciągnąć z niego młodszą córkę, dziewczynka przypadkowo nacisnęła guzik do zamykania okien. Zdarzenie skończyło się tragicznie.
Kobieta wyszła z samochodu i zanim wyjęła córkę ze środka, zajrzała do niej przez okno. Dziewczynka nacisnęła guzik odpowiadający za zamykanie szyb. Yulia nie zdążyła zareagować. Szyba szybko przytrzasnęła jej szyję i odcięła dostęp do tlenu. Nieprzytomną kobietę wyciągnął mąż, lecz było za późno.
Yulia została przewieziona do szpitala, lecz jak informował wówczas Mirror zmarła osiem dni po wypadku. Przyczyną miał być niedobór tlenu w organizmie, przez co doszło do trwałego uszkodzenia mózgu.
Dziecko nacisnęło wtedy automatyczny przełącznik, który zamknął okno i odciął matce dopływ powietrza. (…) Jej mózg ucierpiał nieodwracalnie z powodu zaciśniętych tętnic.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W dniu zdarzenia Yulia obchodziła dwudzieste pierwsze urodziny. Według ustaleń Białoruskiego Komitetu Śledczego kobieta przyjechała z rodziną do domu przyjaciela na wsi. To właśnie mąż ją odnalazł, ale było już za późno:
31 sierpnia około godziny 16.30 jej mąż znalazł ją nieprzytomną, z szyją zakleszczoną przez okno przednich lewych drzwi ich rodzinnego samochodu.