Świadek zdarzenia zeznawał, że słyszał krzyki 28-latki. Johnston zdążyła wydać komendę "zawróć". Niestety nie uchroniła się przed atakiem - czytamy na łamach Sky News.
Jak podała stacja BBC, drugą ofiarą była też inna kobieta, którą zabrano do szpitala z ranami po pogryzieniach.
Policjanci, po przyjeździe na miejsce makabrycznego zdarzenia zastali osiem psów. Zwierzęta zostały przewiezione do policyjnego aresztu.
BBC podaje, że w sprawie nie zostanie wszczęte śledztwo, gdyż po ataku nie wniesiono żadnych oskarżeń. Według informacji przekazanych prasie przez policję, żaden z czworonogów "nie był przedstawicielem zakazanej rasy".
Według BBC tragicznie zmarła 28-latka nie miała licencji na wyprowadzanie psów, która we wspomnianym regionie jest wymagana. Według informacji podawanych przez media, obowiązujące przepisy przewidują limit liczby psów wyprowadzanych podczas jednego spaceru (6). Profesjonalni dog walkerzy muszą być także zarejestrowani w National Association of Dog Walkers - podaje TVN24.
We wtorek 31 stycznia służby podały wyniki sekcji zwłok kobiety. Ofiara ataku zmarła wskutek krwotoku i wstrząsu. TVN24 cytuje wypowiedź koronera hrabstwa Surrey, Simona Wickensa, który stwierdził, że jedna z żył szyjnych 28-latki była przecięta. Pogryzienia na ciele Brytyjki były liczne i bardzo rozległe.
Doznała traumatycznych urazów
- mówił w rozmowie z BBC. Koroner przekazał też kondolencje najbliższym ofiary.
Jej tożsamość udało się potwierdzić dzięki dokumentacji dentystycznej.
Źródła: TVN24/bbc.com/SkyNews