Bank Spółdzielczy w Grębowie przestał istnieć, gdy na jaw wyszło, że przez kilkanaście lat prezeska placówki, jej syn oraz cztery pracownice defraudowały pieniądze klientów. Ich przestępcza działalność nie zwróciła niczyjej uwagi przez 15 lat.
Pięć pracownic grębowskiego banku – prezeska i wiceprezeska zarządu, trzy pracownice oraz referent ds. kredytów będący synem pani prezes usłyszeli zarzuty kierowania grupą przestępczą.
Przez 15 lat nikt nie zorientował się, że "miłe panie z banku" to prawdziwe oszustki. Fałszowały dokumenty i aby ukryć przestępczą działalność, tuszowały braki w kasie, wykonując przelewy z konta na konto i zaciągały kredyty na nieświadomych klientów banku. Kiedy zaczęły obracać większymi pieniędzmi, posunęły się do zakładania kont nieistniejącym klientom lub na tzw. martwe dusze, czyli na osoby zmarłe. Nielegalnie zgromadzonymi pieniędzmi grały na giełdzie, aby pomnożyć majątek. Janina K., prezeska zarządu, jej syn oraz podwładne trafili do aresztu. Sąd Rejonowy w Rzeszowie orzekł 3-miesięczny areszt dla całej szóstki. Za popełnione przestępstwa grozi im kara do 10 lat więzienia.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Mieszkańcy Grębowa byli w szoku, gdy dowiedzieli się o przestępczej działalności pań z banku. Sprawa wyszła na jaw, gdy klienci nie mogli wypłacić pieniędzy przez bankomat. Placówkę zamknięto, a Komisja Nadzoru Finansowego zawiesiła jej działalność. — To były takie miłe panie, do rany przyłóż. Zagadały, pożyczyły miłego dnia. Wszyscy mieli do nich pełne zaufanie — opowiadał jeden z klientów banku.
Straty poniesione przez klientów pokrywał Fundusz Gwarancyjny. Kobiety dokonały oszustwa na kwotę 55 mln złotych.