Nicole Sochacki-Wójcicka, znana jako Mama Ginekolog, zdradziła niedawno, że przyjmuje znajomych po godzinach w gabinecie NFZ. W sieci zawrzało. Posypały się także skargi do Izby Lekarskiej. Influencerka musi liczyć się z tym, że sąd lekarski może zastosować nie tylko upomnienie, karę pieniężną, czy zakaz pełnienie funkcji kierowniczych, lecz też pozbawienie prawa wykonywania zawodu.
Sprawę skomentowało już wiele osób. Głos zabrał także Wojtek Sawicki, który na co dzień przybliża internautom problemy osób z niepełnosprawnościami. Mężczyzna cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a, a przez schorzenia ma często do czynienia z polską służbą zdrowia. - Co myślę o najnowszej aferze z udziałem Mamy Ginekolog i o przyjmowaniu znajomych poza kolejnością? Czuję, jakby ktoś napluł mi w twarz - rozpoczął wpis.
Sawicki w poście nawiązał także do swoich doświadczeń. - Jak sobie przypomnę, ile ja w swoim życiu naczekałem się w kolejkach do lekarza, jak trudno było mi się zawsze dostać do specjalistów, do neurologów, do kardiologów, do genetyków, to krew mnie zalewa. Uważam się za spokojnego człowieka, ale tutaj miarka się przebrała - wyznał.
Zdarzało się, że mężczyzna na wizyty u lekarzy musiał czekać bardzo długo.
Przecież nawet ostatnio, gdy wypadł mi PEG, to na planowaną endoskopie mogłem liczyć dopiero za trzy tygodnie. Żeby więc móc się normalnie odżywiać (w moim przypadku dojelitowo), musiałem skoro świt jechać na SOR, gdzie moja niepełnosprawność nie miała żadnego znaczenia. Tkwiłem w kolejce jak każdy. To było niesamowicie stresujące
- wyznał.
Na koniec swojego wpisu Sawicki porównał Mamę Ginekolog do patoinfluencerów. - Już nie takie rzeczy uchodziły patoinfluencerom na sucho. Nie pozwólmy, żeby ta bulwersująca sprawa rozeszła się po kościach - podsumował.