Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Czy naprawdę istnieje limit kroków, którego przekroczenie równa się z utratą wagi? Odpowiedź jest nieco bardziej skomplikowana. Nie zapominaj jednak, że magiczny sposób na schudnięcie po prostu nie istnieje. Zbilansowana dieta i regularna aktywność fizyczna to najlepszy sposób na osiągnięcie pięknej sylwetki.
Jak się okazuje, twierdzenie, że 10 000 kroków dziennie wpływa na utratę wagi, powstało już w latach 60. Niedługo przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio, firma Yamasa zaprojektowała pierwszy krokomierz nadający się do noszenia. Nazwano go "manpo-kei", co dosłownie oznacza "licznik 10 tys. kroków". W tamtych czasach nie istniały żadne badania potwierdzających ten chwyt marketingowy Japończyków. Sami autorzy kampanii stwierdzili, że ta liczba "po prostu brzmiała dobrze".
Dziś jednak można znaleźć wiele badań potwierdzających pozytywny wpływ przejścia 10 tys. kroków dziennie. Według dziennika Nature Medicine to właśnie ten dystans przechodzony dzień za dniem znacznie zmniejsza ryzyko demencji, zawału serca oraz raka. Z kolei eksperci z JAMA Internal Medicine twierdzą, że co każde 2000 kroków zmniejsza szansę przedwczesnej śmierci od 8% do 11%, aż do 10 tys. kroków.
Jak przyznaje Amanda Paluch, zdecydowanie lepszym sposobem na przyspieszenie procesu chudnięcia niż liczenie kroków, jest zmierzenie czasu przeznaczonego na spacery. Kobieta, która na co dzień jest asystentką profesora na wydziale kinezjologii i Instytutu Nauki Stosowanej na University of Massachusetts, Amherst, przyznaje, że wystarczy od 150 do 300 minut aktywności w tygodniu, aby zacząć tracić wagę. To tylko około 22 minuty dziennie. Ekspertka przyznaje jednak, że nie jest przeciwniczką krokomierzy. - Urządzenia tego typu mogą naprawdę nam pomóc w określaniu i śledzeniu realizacji celów - powiedziała.