Kseniya Homel, doktorantka Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW, badaczka z Ośrodka Badań nad Migracjami UW, mieszka w Polsce od 2010 roku. Sama pochodzi z Białorusi i to własne doświadczenia zainspirowały ją do przeprowadzenia badań wśród imigrantek z Białorusi i Ukrainy. Porozmawiała z 33 kobietami, które rozwijały własną działalność albo pracowały w Polsce. W rozmowie z kobieta.gazeta.pl opowiada o tym, z jakimi wyzwaniami musiały się zmierzyć.
Przez efekt kuli śnieżnej. Jak porozmawiałam z jedną, to ona polecała swoją koleżankę. Miały różny staż w Polsce. Jedne mieszkały tu od 10 lat, inne od trzech. To były kobiety w wieku od 21 do 50 lat. Starałam się, żeby miały już za sobą różne doświadczenia związane z adaptacją w nowym kraju i pracą.
Były to migracje związane z perspektywą polepszenia sytuacji finansowej lub społecznej, rozwoju zawodowego czy edukacji, zapewnienia bezpieczeństwa sobie i rodzinie. Niektóre kobiety dołączyły do swoich partnerów, którzy już wcześniej przeprowadzili się do Polski. Wspominały: "Nie byłam pewna, bo miałam pracę. Ostatecznie zdecydowałam się tu przyjechać".
Założenie działalności w sektorze kosmetycznym w takiej sytuacji było również sposobem na odbudowanie kręgu znajomych i znalezienie koleżanek. To były dla mnie najbardziej fascynujące historie. Migrantki zapraszały do siebie kobietę, żeby mieć z kim porozmawiać. Ten krąg się rozrastał i szybko okazywało się, że mają całą sieć klientek i mogą otworzyć działalność.
Niektóre zaczynały pracę w salonie, nabierały doświadczenia, uczyły się polskiego i to dawało im podstawę do dalszych czynności. Miały rozeznanie, jakie są koszty prowadzenia działalności w Polsce, miały bazę klientek. Istotne było dla nich posiadanie grupy, która będzie kontynuowała korzystanie z ich usług i wesprze je na początku.
Spotkałam się też z kobietami, które pracowały w branży w Ukrainie lub Białorusi i przenosiły tu swoją działalność. Miały doświadczenia, wiedzę i nawyki. Nie musiały tak jak czasem kobiety na emigracji — podejmować się pracy, która jest inna niż ich kwalifikacje.
Zauważyłam, że salon piękności jest takim ważnym miejscem dla migrantek, ośrodkiem wymiany. Mogą się tu zrelaksować kobiety, które chcą przez kilka godzin porozmawiać w swoim języku, podzielić się swoimi myślami. Podejrzewam, że decyzja o otworzeniu działalności przychodzi z czasem.
Prowadzenie takiej działalności wiąże się z możliwością legalizacji pobytu swojego oraz rodziny, a także możliwością zapewnienia sobie niezależności finansowej.
W wielu rozmowach pojawia się też wątek odzyskania poczucia bezpieczeństwa. W kobiecych zespołach mogą wyeliminować doświadczenia związane z seksualizacją czy dyskryminacją. Kreują bezpieczną i komfortową dla siebie przestrzeń, a przy tym mogą zarządzać swoim czasem i zakresem obowiązków. Oczywiście nie jest to łatwa decyzja, bo zawsze wiąże się z dużą inwestycją finansową, a nie zawsze ma się na to budżet. Do tego niełatwo jest uzyskać kredyt czy pożyczkę w polskich bankach.
Manicure Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Wyborcza.pl
Przejście całej ścieżki legalizacji pobytu w Polsce jest trudne i czasochłonne - to najczęściej jest podkreślane w badaniach i rozmowach z imigrantkami. Procedury są długie i bardzo zawiłe. Nie ma kontroli nad ich przebiegiem. Często kobiety ponoszą odpowiedzialność nie tylko za swoją sytuację, lecz także za zapewnienie edukacji i poczucia bezpieczeństwa swojemu dziecku. To trudne w nowym kraju, potrzeba wsparcia i adaptacji.
Zdarza się, że osoby, które uczą się języka, mogą spotkać się z gorszym traktowaniem, bo nie mówią po polsku. Wśród moich respondentek takie sytuacje się zdarzały.
Te historie mogą wydawać się pozornie zwykłe i niewinne, np. oprawianie i wytykanie błędów językowych w miejscu pracy. Osoba, która jest całym procesie adaptacji, uczy się i stabilizuje swoje życie w nowym kraju, na dokładkę dostaje komentarz, który może pogorszyć jej samopoczucie.
Gdy wybuchła wojna, sytuacja na pewno się zmieniła, bo wszyscy widzieliśmy falę solidarności z uchodźcami z Ukrainy, ale jeszcze parę lat temu moje respondentki spotykały się z uogólnieniami: "A, wy przyjechałyście, bo szukacie męża". To było dla nich bardzo trudne. Minęło wiele lat, a one wciąż to wspominały.
Migracja wiąże się zwykle z pozytywną wizją. Pojawia się przestrzeń na sprawdzenie swoich umiejętności i perspektyw. Wiele kobiet po przeprowadzce podjęło kroki, aby przekuć swoje pasje i zainteresowania w biznes. Całe życie zajmowały się pracą biurową, a za granicą zaczynają swoje hobby przekształcać w zarobek. Oczywiście to też zależy, na jakim etapie jest kobieta i czy ma pozamykane potrzeby z legalizacją i osiągnięciem wszystkich dokumentów.
Pytałam o wzorce upodobań, zabiegów i standardów piękna, ale każda z respondentek miała swoją perspektywę. Zwróciły uwagę na różne techniki pracy i poziomy szkoleń. Aby utrzymać swój poziom, niektóre kobiety jeździły do Ukrainy na szkolenia lub robiły je online, bo tam są wysokiej klasy eksperci.
Przez pierwsze kilka lat w Polsce próbowały poznać oczekiwania klientek i się do nich dopasować. Czuły, że jest dla nich mało przestrzeni na coś nowego. Chciały się rozwijać i wprowadzać nowe rzeczy, ale na ten moment (trzy, pięć lat temu) nie było na nie jeszcze na to popytu. Z ciekawości analizowałam przegląd rynku polskiego w tym obszarze i okazuje się, że to rynek, który bardzo dynamicznie się rozwija. Myślę, że znaczący wkład w jego rozwój wnoszą migrantki.
Bardzo ciekawe w wywiadach jest, że gdy w salonach pojawiały się pierwsze Polki, np. mamy koleżanek, to one poszerzały sieć kontaktów. Istotny jest aspekt zaufania i poszerzenie kontaktów nieformalnych. Drugim krokiem było przejście na wielojęzyczne czy polskojęzyczne prowadzenie stron internetowych, promowanie swoich certyfikatów i wielu lat doświadczeń oraz kształtowanie wizerunku salonu. Respondentki podkreślają, że na przestrzeni lat mają więcej klientek z Polski. To się udaje.
W moim przypadku to były historie kobiet, które traktują Polskę jako nowy dom albo żyją pomiędzy dwoma krajami. Jednak rozmawiałam z osobami, które miały tu swoją działalność i mogły ją rozwijać. Miały perspektywę na otwarcie kolejnych salonów w innych miastach.
Wydaje mi się, że kwestia, że kobiety mają swoją perspektywę w nowym kraju i migracji i zostają zauważone i docenione, jest bardzo ważna. Zwiększa się też świadomość zabierania głosu i wyrażania swoich potrzeb i opinii.
Widzę, że kobiety mają dużo inicjatyw, gdzie się łączą, żeby dyskutować. Myślę, że to jest coś dobrego, co może je czekać, że ich potrzeby będą zauważane w większym stopniu. Połączenie pracy zawodowej z nauką języka polskiego jest trudne dla kobiet. Jest potrzeba mówienia o temacie zdrowia psychicznego wśród migrantek, bo w krajach, z których pochodzą, często jest tabu. A migracja także wpływa na samopoczucie, zdrowie psychiczne, stan emocjonalny.