Kasia wyszła na spotkanie i nigdy nie wróciła. W pamiętniku opisała romans ze znanym prawnikiem

9 maja 2000 roku Kasia wybrała się wraz ze znajomymi nad Zegrze. Jednak po tajemniczej wiadomości, zakończyła spotkanie. To wtedy 17-latka była widziana po raz ostatni. Śledczym dotąd nie udało się ustalić, co stało się z dziewczyną.

Kasia Domeracka na pozór była zwyczajną licealistką. 17-latka miała sporo znajomych, a nauka nie sprawiała jej problemów. Od jakiegoś czasu spotykała się z dwudziestokilkuletnim Łukaszem. Jednak jej bliscy nie akceptowali tej relacji. Kilka dni przed swoim zaginięciem Kasia zamieszkała wraz z dziadkami w Warszawie na Mokotowie. Przyczyniły się do tego złe relacje dziewczyny z matką i ojczymem.

Zobacz wideo Jak wyglądała kolęda w 2023 roku? "Ludzie nie przyjmują księdza"

Tajemnicza wiadomość

9 maja 2000 roku Kasia pojechała ze znajomymi nad Zegrze. Opuściła ich jednak po tym, jak otrzymała SMS-a. Nie powiedziała, z kim zamierza się spotkać. To wtedy znajomi widzieli ją po raz ostatni. Gdy Kasia nie wróciła do domu, bliscy zgłosili zaginięcie dziewczyny.

W czasie śledztwa okazało się, że nastolatka pisała pamiętnik. Poza tym jej chłopak Łukasz zdradził, że dziewczyna prosiła go o pomoc w zakończeniu pewnej toksycznej relacji. Z pamiętnika nastolatki wynikało, że chodziło o znajomość z pewnym prawnikiem, który był równolatkiem jej zmarłego ojca. Miał on wspierać rodzinę po śmierci mężczyzny. Śledczy dowiedzieli się także, że prawnik uwiódł dziewczynę i wykorzystał seksualnie.

Toksyczna relacja z prawnikiem

Jak wynika z relacji jednej z koleżanek nastolatki, Kasia powiedziała jej, że całowała się z mecenasem. Jakiś czas później zdradziła, że doszło między nimi do współżycia. Śledczym udało się także ustalić, że prawnik założył dziewczynie subkonto, na które przelewał drobne kwoty. Co więcej, później wynajął mieszkanie, w którym spotykał się z nastolatką.

W czasie śledztwa okazało się, że przesłuchiwana wcześniej koleżanka ukrywała inny notes Kasi. I co ważne, znajdowało się w nim znacznie więcej zapisków na temat relacji nastolatki z mecenasem. Śledczy natrafili między innymi na daty i adresy hoteli, w których się spotykali. Zeznania obsługi hotelowej potwierdziły, że mężczyzna był w tych miejscach z dziewczyną.

Kasia w notatniku zdradziła także, że chciała, by prawnik zostawił dla niej żonę. Nastolatka wysłała do ich domu kartki z prowokacyjnymi wiadomościami. Z tego powodu miała być kilkukrotnie uderzona przez mężczyznę.

Śledczy odkryli także, że tuż po zaginięciu Kasi mecenas oddał swoje auto do specjalistycznej myjni. Zamówił w niej pranie tapicerki. Później w bagażniku samochodu znaleziono kilka włosów, które należały do nastolatki. Natomiast w domu prawnika znajdował się but z zaschniętą krwią. Co ciekawe, mężczyzna stwierdził, że to krew sarny.

- Powiedziałem mu, że to bardzo ciekawe. Tym bardziej że nie jest członkiem Związku Łowieckiego. Wtedy zamilkł

- zdradził w rozmowie z crime.com jeden z policjantów, który zajmował się sprawą.

Niestety nie udało się potwierdzić, że krew należała do Kasi. Prokuratura wysłała do go do cywilnej uczelni w Gdańsku. Było to wówczas jedyne miejsce, w którym wykonywano badania porównawcze DNA. But zaginął jednak w niewyjaśnionych okolicznościach. Z tego powodu nie można było postawić mężczyźnie zarzutu zabójstwa.

Akta figurują jako poufne

Ciała Kasi nigdy nie odnaleziono. Jak podaje Onet.pl, znany prawnik nigdy nie przyznał się do utrzymywania kontaktów seksualnych z dziewczyną. Jak twierdził, spotkał się z nią po raz ostatni 5 maja 2000 roku. Jednak bilingi telefoniczne wykazały, że dzwonił do Kasi zarówno 9, jak i 10 maja.

Robert Koniuszy z Komendy Rejonowej Policji dla Mokotowa w 2021 poinformował media, że sprawa uległa przedawnieniu i została zawieszona. - Aktualnie akta figurują jako poufne - powiedział Koniuszy.

Więcej o: