Pielęgniarka zdradziła, jaka jest oznaka umierania. "Wszystko, co powiedziałaś, to prawda"

Julie McFadden pracuje jako pielęgniarka w hospicjum. Ze śmiercią ma do czynienia na co dzień, a swoją wiedzą i doświadczeniem dzieli się z internautami na TikToku. W jednym z filmików wyjaśnia, jak wygląda proces umierania.

Julie McFadden umieszcza na TikToku filmiki, w których dzieli się trudnymi sytuacjami ze swojej pracy. Kobieta pracuje jako pielęgniarka w hospicjum, ale w swojej drugiej pracy asystuje przy porodach. Julie uważa, że śmierć i narodziny można ze sobą porównać, gdyż w obydwu tych sytuacjach da się dostrzec piękno i wielką miłość.

Zobacz wideo Dziecko dziedziczy długi i co dalej? Adwokat: Jest prawnie chronione

Julie wyjaśnia, dlaczego umieranie powinno być celebrowane. Porównuje je do narodzin

Na pielęgniarce szczególne wrażenie wywarła śmierć 50-letniego mężczyzny. Bliscy byli przy nim i wspierali, gdy wiedzieli, że umiera. Żona pacjenta trzymała głowę na jego piersi i szeptała mu do ucha kojące słowa. Rodzice umierającego masowali mu skroń. - Kiedy rodzą się dzieci, mogę płakać nad ich pięknem, a kiedy ktoś bierze ostatni oddech, mogę płakać nad pięknem, które go otacza - wyznała Julie w rozmowie z dziennikiem The Sun.

Jak wygląda proces odchodzenia? Długi sen to zdaniem pielęgniarki pierwszy sygnał alarmujący

Pod koniec życia ludzie zaczynają spać znacznie więcej, niż zwykle. Ich sen może trwać nawet od 18 do 20 godzin dziennie. Julie tłumaczy, że w fazie aktywnego umierania, które może trwać od kilku godzin do kilku dni, pacjent nie jest w stanie przyjąć żadnego pożywienia ani wody. Ludzie widzą zmarłych krewnych oraz swoje zwierzęta, które już odeszły. Pociesza ich fakt, że zmarli bliscy czekają na nich po drugiej stronie. Pacjenci doświadczają też nagłego przypływu energii. W ostatnich minutach życia człowieka zmienia się jego oddech, kolor skóry i temperatura ciała. Ma otwarte oczy i usta, ale nie nawiązuje kontaktu wzrokowego.

Julie udowadnia, że śmierć może być piękna. "Poszłam do samochodu i rozpłakałam się"

Widok bliskich, którzy w ostatnich momentach życia otaczają pacjenta opieką i miłością, jest dla pielęgniarki niezwykle wzruszający. - Zwykle nie płaczę w domu, ale poszłam do samochodu i rozpłakałam się - przyznała Julie po śmierci 50-letniego pacjenta. Internauci podzielili się w komentarzach pod filmikiem swoimi doświadczeniami:

Mój tata 24 godziny przed śmiercią miał momenty całkowitej świadomości
Moja mama zmarła 10 lipca. Wszystko, co powiedziałaś, to prawda
Dokładnie opisałaś sposób, w jaki odszedł mój tata
Mój tata miał problemy z oddychaniem i brak apetytu
Mój tata dostał zastrzyku energii. Myślałem, że wraca do zdrowia. Następnego dnia zmarł
Moja mama otworzyła oczy na kilka sekund. Były błyszczące i wyglądały jak szkło

Więcej podobnych treści przeczytasz na Gazeta.pl

Więcej o: