Jolanta Brzozowska pracowała w biurze na warszawskim Tarchominie. "Osa" umówiła się z nią, podając się za dziewczynę szukającą pracy. Przyprowadziła ze sobą dwóch kolegów, a kiedy Jola zaczęła przeprowadzać rozmowę rekrutacyjną, padł pierwszy cios w głowę.
Cios zadał jeden z mężczyzn, lecz do zbrodni szybko dołączył drugi z kolegów. Zadali Jolancie kilka ciosów nożem, uderzali ją w głowę kijem bejsbolowym i nogą od krzesła. Ukradli 400 zł, dwa telefony, biżuterię i pagery. Zostawili skatowaną Jolantę w biurze i beztrosko udali się na pizzę. Dlaczego młodzi ludzie popełnili tak okrutną zbrodnię?
"Osa", "Jogi" i "Gołąb" byli w klasie maturalnej. Szykowali się do studniówki, na którą bardzo chcieli się wybrać, lecz potrzebowali pieniędzy między innymi na narkotyki. Zastanawiali się, w jaki sposób zdobyć gotówkę. W końcu podjęli decyzję o kradzieży. Wybór padł na firmę "Abigel", gdzie jeden z nich roznosił krzyżówki. Szczegółowo opracowali plan napadu i przygotowali noże, kije bejsbolowe i nogę od krzesła. Zakupili również plastry, aby zakleić wizjery w drzwiach sąsiadów w budynku. "Osa" miała wejść na rozmowę kwalifikacyjną i udawać kandydatkę do pracy. Na umówiony znak chłopcy mieli zaatakować Jolantę Brzozowską. Podczas procesu "Osa" miała zeznać, że celowo przedłużała moment wypowiedzenia hasła, bo było jej żal tej kobiety.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Chłopcy w końcu nie wytrzymali. "Gołąb" jako pierwszy wszedł do pokoju i znienacka zadał Brzozowskiej cios w głowę. Początkowo "Jogi" miał nie zareagować, ale później dołączył do kolegi. Jola Brzozowska otrzymała 12 ciosów nożem. Jak podaje Weekend Gazeta.pl "Gołąb" znęcał się nad ofiarą, wbijając nóż w czaszkę Jolanty niczym śrubokręt. Kiedy koledzy katowali kobietę, "Osa" przeszukiwała szafki. Młodzi ukradli między innymi 400 zł, telefony i biżuterię. Zabrali dokumenty aplikacyjne "Osy" i wyszli z budynku. Część biżuterii od razu sprzedali paserowi, a potem udali się na pizzę.
Tego samego dnia policja rozpoczęła poszukiwania morderców, ale do maturzystów dotarła dopiero po miesiącu. Młodzi byli nieostrożni i policja w końcu namierzyła wiadomości wysyłane za pomocą skradzionego pagera. "Jogi" jako jedyny przyznał się do winy i zeznał na niekorzyść przyjaciół. W końcu "Osa" i "Gołąb" przyznali, że brali udział w napadzie, ale uważali, że nie byli winni zabójstwa. - Ciężko mi o tym mówić, nie przyczyniłam się do śmierci tej kobiety. Wiem, że przepraszam to za małe słowo – powiedziała "Osa". Adwokaci zabójców wnioskowali o niższy wymiar kary ze względu na młody wiek sprawców, jednak sąd w marcu 1998 roku sąd orzekł karę dożywotniego pozbawienia wolności dla sprawców. " Osa" została pierwszą kobietą, wobec której zastosowano najwyższy wymiar kary. Gdy została skazana, miała zaledwie 21 lat.