Chciał być jak Jezus. Duchowny wytrzymał 25 dni głodówki i zmarł

Francisco Barajah to założyciel kościoła ewangelickiego w Mozambiku. Pastor postanowił naśladować Jezusa i pościć przez 40 dni. Po 25 dniach głodówki jego organizm nie wytrzymał. Duchowny trafił do szpitala, jednak nie udało się go uratować.

Francisco Barajah w krytycznym stanie został przewieziony do szpitala. Założyciel kościoła ewangelickiego Świętej Trójcy w Mozambiku był tak wychudzony i słaby, że nie miał siły wstać. Mimo interwencji rodziny i wiernych, 39-latek zmarł. Jego organizm był zbyt wyczerpany głodówką.

Zobacz wideo Jak wygląda kolęda w 2023 roku? "Ludzie nie przyjmują księdza"

Chciał naśladować Jezusa. Po 25 dniach jego organizm nie wytrzymał

Duchowny podjął się postu. Przez 40 dni miał niczego nie jeść i nie pić wody. W Biblii ta liczba ma znaczenie symboliczne, to właśnie tyle dni Jezus Chrystus pościł na pustyni. Po 25 dniach głodówki organizm pastora był tak wyniszczony, że mimo udzielonej pomocy medycznej, mężczyzna zmarł. Lekarze stwierdzili u niego ostrą anemię i niewydolność narządów trawiennych. W szpitalu została podjęta próba nawodnienia organizmu duchownego i wprowadzenia pokarmów, jednak było już za późno. Pastor zmarł w środę 15 lutego.

Pościł, ale nigdy tak długo. Brat pastora bagatelizuje diagnozę

Brat pastora, Marques Manuel Barajah, zakwestionował diagnozę medyczną. Przyznał, że Francisco pościł, jednak nigdy tak długo. - Prawda jest taka, że mój brat cierpiał na niskie ciśnienie krwi - powiedział cytowany przez BBC Marques. To nie pierwszy przypadek, kiedy ktoś próbuje naśladować Jezusa. W 2006 roku w Londynie zmarła 34-letnia kobieta, która również zdecydowała się na 40-dniowy post.

Niebezpieczne naśladowanie Jezusa. Dlaczego post trwa 40 dni?

Liczba 40 ma dla chrześcijan szczególne znaczenie. Wierni przeżywają nie tylko 40 dni spędzonych przez Jezusa na pustyni, lecz także trzy inne wydarzenia: 40 dni potopu, 40 lat wędrówki Izraelitów do ziemi obiecanej oraz 40 dni przebywania Mojżesza na Górze Synaj. 

Więcej podobnych treści przeczytasz na Gazeta.pl

Więcej o: