Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Olga Aleksandra Jackowska urodziła się 8 czerwca 1951 r. w Krakowie, jako piąte i najmłodsze dziecko w rodzinie. Jej rodzice Emilia i Marcin byli repatriantami ze wschodu, którzy pracowali jako urzędnicy. Ich sytuacja finansowanie nie była najlepsza. Często brakowało im na podstawowe wydatki. Jako siedmioosobowa rodzina mieszkali w 30-metrowym mieszkaniu. Sytuacja uległa jeszcze większemu pogorszeniu, kiedy mama Emilia zachorowała na gruźlicę. W wieku czterech lat Kora i jej starsza siostra Anna zostały oddane do domu dziecka w Jordanowie, prowadzony przez siostry zakonne.
Ośrodek prowadzony przez siostry zakonne w Jordanowie nadały 4-letniej Oldze numer osiem. Ponadto rozdzielono ją z wówczas 11-letnią siostrą Anną i zakazano im się widywać. W placówce znęcano się nad dziećmi, bito je oraz poniżano. Artystka spędziła tam aż 5 lat swojego dzieciństwa. Siostra Kory, Anna Kubczak wspominała ich trudne dzieciństwo na łamach magazynu "Wysokie Obcasy".
Wydawałoby się, że mieszkamy pod jednym dachem, ale nas rozdzielono. Nie mogłyśmy się bawić, rozmawiać, nie mogłam jej przytulać. To było bardzo traumatyczne. Nie było tam uczuć, choć nie działo nam się nic złego. Z perspektywy czasu uważam, że to była zbrodnia na miłości.
O okrutnych praktykach sióstr zakonnych wobec dzieci znajdujących się w sierocińcu pisano też w jednej z biografii Kory. Jej opiekunki stale ją również zastraszały np. opowieściami o duchach. Jednak to przemoc fizyczna i psychiczna były najbardziej dotkliwe. Zakonnice nie tylko biły podopiecznych, ale również wykręcały uszy, kazały klęczeć na grochu oraz wykonywać kary cielesne przez starsze dzieci.
Miałam tak powykręcane, naderwane uszy, że dosłownie zwisały mi z głowy. Pod koniec tygodnia gromadziły nas wszystkie i było publiczne pokazywanie rajstop. Miały być białe, ale przecież po tygodniu używania nie mogły być białe! I kara. Jeśli same nas nie biły, to starsze dziecko miało bić młodsze. Nie miałyśmy imion. Nikt nie wołał na mnie: Oleńko albo Gwiazdeczko, jak nazywała mnie mama. Byłam numerem osiem.
W trakcie pobytu w ośrodku wokalistka zespołu Maanam wspomina również niedzielne poranki, kiedy z wizytą przychodził proboszcz. Kapłan po skończonym śniadaniu częstował dzieci cukierkami, które umieszczone były w głębokich kieszeniach jego spodni pod sutanną. Podopieczni sióstr zakonnych mieli je samodzielnie znaleźć.
Nie dawał nam ich sam. Dziewczynki musiały podchodzić po kolei i grzebać w tych kieszeniach, by znaleźć cukierka. A przy okazji grzebały wiadomo gdzie.
9-letnia Kora została również zwabiona do mieszkania księdza pod pretekstem poczęstunku. Dziewczynka padła ofiarą molestowania seksualnego. Artystka ujawniła to w 2010 roku w wywiadzie dla "Wprost".
Był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust i gmerał w majtkach. Gdy wcześniej patrzyłam na niego na ulicy, nie wydawał mi się tak obrzydliwy, ale gdy zaczął się do mnie dobierać, już tak.
Po pięciu latach Olga i Anna wróciły do mieszkania przy Grottgera w Krakowie, gdy stan zdrowia ich matki polepszył się. Koszmar młodej wokalistki jednak się nie skończył. Zaraz po tym, jak opuściła dom dziecka, jej ojciec zmarł na zawał serca. To właśnie 9-letnia wtedy Kora znalazła jego ciało. Po traumatycznych wydarzeniach i nawrocie choroby matki zamieszkała u cioci i wujka w Jabłonowie Pomorskim. Pobyt u krewnych wspomina, jako nieszczęśliwy czas, w którym ciotka nieustannie znęcała się nad nią. Żyła w ciągłej paranoi i stresie i nie pamięta nawet, czy uczęszczała w tym czasie do szkoły.
Niestety nieszczęśliwe dzieciństwo, pozostawiło w dorosłym życiu Kory ogromne spustoszenie w jej psychice. Wokalistka nie stroniła od imprez, alkoholu i narkotyków. Wielokrotnie próbowała sobie też odebrać życie. W 2012 r. w wywiadzie dla magazynu "Viva!" przyznała:
Jako dziecko chciałam umrzeć milion razy. Zasypiając, wyobrażałam sobie, że się już nie obudzę.
Za pierwszym razem jeszcze jako dziecko zjadła plastelinę. Po śmierci taty podjęła drugą próbę. Zażyła wtedy wszystkie leki, jakie znalazła w domu. Trzecią próbę samobójczą podjęła już jako nastolatka, kiedy to włożyła żyletki w taboret i uderzała w nie nadgarstkami. Gdy zaczęła się dusić zrozumiała, że chce żyć. Na szczęście została dostrzeżona przez sąsiadkę i cudem ją uratowano.
Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.
Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz skorzystać z Kryzysowego Telefonu Zaufania pod numerem 116 123. Na stronie liniawsparcia.pl znajdziesz też listę organizacji prowadzących dyżury telefoniczne specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego, pomocy dzieciom i młodzieży czy ofiarom przemocy.