Aneta Kupiec jest siostrą brutalnie zamordowanej w 1998 roku 17-letniej Iwony Cygan ze Szczucina. Od blisko 25 lat walczy o sprawiedliwość i skazanie sprawców bestialskiego zabójstwa jej młodszej siostry.
Joanna Zaremba, kobieta.gazeta.pl: W czerwcu 2022 roku, na wolność wyszedł główny oskarżony o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem Iwony Cygan - Paweł K., ps. "Młody Klapa". W areszcie odsiedział pięć lat, obecnie odpowiada z wolnej stopy. Wcześniej sąd wypuścił oskarżonego o udział w zbrodni jego ojca, Józefa K., a jeszcze wcześniej także policjantów, którzy usłyszeli zarzuty dotyczące mataczenia w śledztwie, preparowania dowodów i całej gamy zaniedbań w sprawie brutalnego morderstwa pani siostry, do którego doszło blisko 25 lat temu.
Aneta Kupiec: Na początku, kiedy z aresztu zwolniono oskarżonych policjantów, była to dla nas druzgocąca informacja. Natomiast pan mecenas szybko wytłumaczył nam okoliczności i teraz każdą decyzję sądu staramy się przyjmować na chłodno. I mieć na uwadze to, co sąd zawiera w uzasadnieniu i w jaki sposób tę swoją decyzję uzasadnia. Tak więc nie popadamy w jakieś większe stany emocjonalne z tego powodu, że oni odpowiadają z wolnej stopy. Trzeba po prostu zaufać wymiarowi sprawiedliwości.
Największą traumę natomiast przeżyliśmy, gdy z aresztu wyszli główni oskarżeni. To było dla nas po prostu głęboko niesprawiedliwe. Gdyby jeszcze otrzymali jakiś większy zakaz, np. pojawiania się w Szczucinie... A on, Paweł K., i jego ojciec są tam cały czas. Ze Szczucina pochodzą świadkowie, ludzie, którzy nie byli jeszcze przesłuchiwani w tej sprawie. On nie musi nic szczególnego robić, nawet komukolwiek grozić. Wystarczy, że się pojawia. Z tego co wiem, zaczyna już rozpowiadać, że "nic mu nie zrobią". Moim zdaniem tym samym daje jasny sygnał ludziom, którzy jeszcze nie zeznawali i może chcieliby coś powiedzieć... Według mnie, może ich po prostu w ten sposób zastraszyć.
DLORZ Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Co do wcześniej zwolnionych z aresztu policjantów, mieliśmy świadomość, że oni w pewnym sensie swoją karę odsiedzieli.
Ja na szczęście nie mieszkam w Szczucinie. Natomiast mój tata, który na co dzień tam funkcjonuje, bardzo mocno to przeżył. On musi funkcjonować w tej samej przestrzeni, co oni. Ojciec Pawła - Józef K. - chodzi po ludziach i mówi różne słowa, które potem do mojego taty docierają. Ostatnio mówił ludziom, że idzie do mojego taty na herbatę.
Co z pani perspektywy wydarzyło się w nocy z 13 na 14 sierpnia 1998 roku, kiedy w dramatycznych okolicznościach zginęła pani siostra?
Tego wieczoru Renata G. (obecnie oskarżona o składanie fałszywych zeznań, ówczesna przyjaciółka śp. Iwony Cygan - red.) miała za zadanie wywabić Iwonę z domu. Moim zdaniem, Iwona miała pewne obawy i przypuszczenia, że coś niedobrego może się stać i myślę, że bała się kontaktów z Renatą. Sama prosiła mnie tamtego wieczoru, żebym jej towarzyszyła podczas spotkania. Została wyciągnięta przez nią z domu i "położona na tacy" Pawłowi i Józefowi K. oraz "Trabantowi". Dla mnie, udział Renaty w tym wszystkim został pominięty, a jest bardzo ważny. Wręcz kluczowy. Renata G. powinna mieć zmienione zarzuty. Jest osobą, która jest odpowiedzialna za zabójstwo Iwony w znacznie większym stopniu, niż określają to obecne zarzuty.
Renata miała za zadanie po prostu zwabić Iwonę. Gdy okazało się, że nie jest to takie proste, że nie da się Iwony tak po prostu "sprzedać", wówczas trzeba było zrobić to siłą.
Gdyby nie jej znajomość z Renatą, uważam, że nie doszłoby do tej zbrodni.
W jakich okolicznościach pani siostra i oskarżona Renata G. zaczęły się przyjaźnić?
Nie potrafię tego dokładnie umiejscowić w czasie. Chodziły razem do szkoły podstawowej. Iwonę z Renatą zapoznała wspólna koleżanka, Ola. Później rozpoczął się taki okres nawiązywania intensywniejszej znajomości z Renatą. Zresztą prawdopodobnie znały się wcześniej, choć nie na takiej przyjacielskiej stopie. Myślę, że Iwonę fascynowała taka dorosłość Renaty. Renata zaś powoli wciągała ją w swoje towarzystwo.
DLORZ Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
To była ósma klasa. Dwa lata przed śmiercią mojej siostry.
Renata G. miała bliskie relacje z tzw. "Austriakami" (Paweł K. i Józef K. często wyjeżdżali do pracy w Austrii)?
Tak, ale nie tylko. Również z innymi, którzy wyjeżdżali do Austrii pracować. Sukcesywnie starała się Iwonę w to towarzystwo wprowadzać. Nie wiem, czy Iwona coś wiedziała, albo widziała. Mam swoje przypuszczenia na ten temat. Natomiast wiem jedno: Renata na pewnym etapie próbowała moją siostrę w coś wciągnąć, a Iwona powiedziała "stop". I wtedy już nie było proszenia...
DLORZ Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Nie wiem, czy to morderstwo było planowane. Nie umiem tego powiedzieć, może wymknęło się spod kontroli? Może po prostu nie tak miało być i to wywołało taką agresję ze strony "Młodego Klapy", "Starego Klapy" i "Trabanta". Nie wiem.
W Szczucinie mówiło się o tym, że K. zajmują się sutenerstwem i pod przykrywką sprzątania mają wywozić kobiety za granicę i zmuszać je do prostytucji. W barze "u Trabanta" miały być również kręcone filmy pornograficzne. Z drugiej strony, pojawiają się informacje o tym, że na ma świadków, wskazujących na ani jeden, ani na drugi proceder. Pani jednak wielokrotnie mówiła, że takowi są.
Tak, dokładnie. Kobiety, które padły ofiarą tego procederu, były na sali sądowej jako świadkowie incognito. Ich personalia zostały utajnione. Nie rozumiem więc, dlaczego strona przeciwna twierdzi, że ich nie ma.
Są świadkowie, którzy widzieli moment np. wyprowadzania kobiet z tego lokalu. Kobiet, którym zostało dosypane coś do napoju. Jest osoba, która była tego świadkiem.
Są też poszkodowane kobiety. Dzięki Bogu znalazł się ktoś, kto je uratował, bo nie wiadomo, jak mogłyby skończyć. Jest osoba, która uratowała jedną z tych kobiet.
Śledztwo w sprawie morderstwa Iwony Cygan trwało ponad 20 lat, zanim policji udało się sprowadzić do kraju głównego oskarżonego. Dlaczego przez tyle lat organy ścigania nie były w stanie wytypować sprawców? O tym, że zbrodnia miała być tuszowana przez lokalne służby i władzę, pisała dziennikarka śledcza Monika Góra w swojej książce "Miasteczko zbrodni. Dlaczego zginęła Iwona Cygan?".
Sprawca był im doskonale znany. Organy ścigania robiły natomiast wszystko żeby za śmierć Iwony odpowiedział ktoś inny, niewinny. Powiem to z całą odpowiedzialnością, że sprawcy byli kryci już w momencie zabójstwa Iwony. I to nie tylko policja, która - jak już wiemy - "współdziałała" z zabójcami, ale także prokuratura z Dąbrowy Tarnowskiej czy też później z Tarnowa, trzymała parasol ochronny nad nimi. Pytanie, czy ten parasol kończy się na policjantach i prokuraturze...
Pamiętam, jak śp. senator Mieczysław Gil przyjechał do nas do domu i powiedział: "Przykro mi, ale nie jestem w stanie przeskoczyć tego muru. Jak tylko wśród innych polityków wspomnę o sprawie Iwony Cygan, jak tylko zwracam się z prośbą o pomoc w tej sprawie, wszyscy nabierają wody w usta".
Do oskarżenia łącznie czternastu funkcjonariuszy przyczyniły się zeznania między innymi byłego sierżanta, Leszka W. Były policjant zeznał, że widział, jak Paweł K. i Robert K. ps. "Trabant" wloką do auta skatowaną i nieprzytomną 17-latkę. Jako jedyny dotychczas usłyszał prawomocny wyrok ws. tuszowania morderstwa Iwony Cygan (przyznał się do winy). Później się jednak z tych zeznań wycofał. Dlaczego pani zdaniem tak się stało?
Zeznania Leszka W. zostały nagrane. Leszek W., z ogromną dokładnością i precyzją podczas wizji lokalnej i przesłuchań opowiadał, co się tamtej nocy wydarzyło i jak przebiegało. A to, że wycofał swoje zeznania? Powołano biegłą sądową, która stwierdziła - na podstawie zeznań jego i jego rodziny - że Leszek W. konfabuluje, próbując wycofać się z wcześniej przedstawionej wersji. Stwierdziła, że jego pamięć jest bardzo dobra. Mówiłam to wiele razy i powtórzę jeszcze raz, zeznania Leszka W. zostały podparte innymi zeznaniami. Skazany Leszek W. po prostu zobaczył, jak olbrzymie zastępy adwokatów stoją za oskarżonymi i pomyślał, że niepotrzebnie się do wszystkiego przyznawał. Myślę, że dlatego się wycofał.
Poza tym proszę pamiętać, że Leszek W. usłyszał w swojej sprawie prawomocny wyrok sądu. Przyznał się do winy i poprosił nas o wybaczenie - jego adwokat skierował do nas pismo z taką prośbą. Poza tym, jego słowa zostały potwierdzone przez innych policjantów, którzy wszystko opowiedzieli. To, że później na sali sądowej zaczęli się z tego wycofywać, też nietrudno zrozumieć. Mieli przed sobą 20 czy 30 świetnych adwokatów, których rolą jest zasiać wątpliwość. Więc to mnie akurat specjalnie nie dziwi. Jeden z policjantów powiedział, że zmienia zeznania bo... zrobiło mu się szkoda kolegów.
DLORZ Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Szkoda, że proces nie jest jawny, wówczas nikt nie miałby żadnych wątpliwości co do winy oskarżonych [decyzją sądu proces toczy się jawnie, ale z wyłączeniem elementów mających klauzulę "ściśle tajne", dodatkowo sąd zastrzegł, że opinia publiczna nie może poznać treści zeznań świadków podczas trwania procesu - red.]. Gdyby to, co Leszek W. mówił w prokuraturze, na wizji lokalnej, opinie biegłych i ważnych świadków były udostępnione mediom, wówczas nie byłoby bajkopisarstwa w tej sprawie.
Leszek W. i inni policjanci, którzy widzieli zamordowaną Iwonę już rano, albo słyszeli o jej zabójstwie od W. i Grzegorza J., mogli ją uratować. Żaden z nich tego nie zrobił. Żaden. Później, jak gdyby nigdy nic potrafili przyjechać do domu moich rodziców i zapewniać ich, że Iwona wróci. Ciężko ich nazwać ludźmi.
Czy mogłaby pani przywołać swoje wspomnienia z pierwszych procesów?
Przez pierwsze godziny, bo później już straciłam nadzieję, chciałam w nich zobaczyć jakąś skruchę. Coś, co pozwoliłoby ujrzeć w nich człowieczeństwo. Nic takiego nie zobaczyłam.
To są osoby, które podczas procesu nie wykazały żadnej skruchy. Pamiętam wręcz ich śmiech przed salą sądową, a także na sali. Mają w sobie tyle zła...
Nawiązując do tajemniczych okoliczności, w których na przestrzeni toczącego się śledztwa ginęli ważni świadkowie: Tadeusz D. miał mówić o tym, że wie kto stoi za zabójstwem pani siostry. Kilka miesięcy później jego ciało wyłowiono z Wisły.
Tadeusz D. został zamordowany, bo był świadkiem zabójstwa. Natomiast pan Wojciech S. miał wiedzę na ten temat i na jego nieszczęście, zapytał o to sprawcę.
Natomiast śmierć Marka K. czeka na sprawiedliwość. Wierzę, że to kwestia czasu.
Chciałabym jeszcze zapytać o alibi, które obrońcy oskarżonych przedstawiają w sądzie. Ma ono pochodzić od austriackiego pracodawcy Pawła K., który miał z kolei poświadczyć, że w noc morderstwa Iwony K. przebywał w Polsce.
Paweł K był w tym dniu w Szczucinie. Są świadkowie i są dowody.
Podczas procesu ekstradycyjnego sędzia wyraźnie powiedział, że brak dowodów na to, że był w tym dniu w Austrii - dlatego też zgodził się na ekstradycję.
Rozmawiała Joanna Zaremba
***************************************************************
Do wyjątkowo makabrycznego i bestialskiego zabójstwa Iwony Cygan doszło w 1998 roku w Szczucinie koło Tarnowa. Młoda dziewczyna została brutalnie zamordowana w nocy z 13 na 14 sierpnia. Jej ciało znaleziono na wałach wiślanych. Miała na sobie liczne ślady pobicia i znęcania się, a na szyi zaciśniętą pętlę z drutu. Sekcja wykazała, że zmarła wskutek uduszenia. Sprawcy upozorowali gwałt.
Prokuratura ustaliła, że 13 sierpnia 1998 roku Iwona Cygan wraz ze swoją przyjaciółką Renatą G. jechały autem, którym kierował "Młody Klapa" - miał wówczas 27 lat. Towarzyszył mu "Stary Klapa", jego ojciec oraz Robert K. ps. "Trabant". Grupa dotarła do szczucińskiego baru "U Trabanta", a Paweł K. miał zmuszać Iwonę do seksu. Gdy nastolatka się nie zgodziła, pobito ją do nieprzytomności, a następnie zawleczono z powrotem do auta i wywieziono.
Moment zabójstwa nastolatki miał widzieć nieżyjący już świadek, Tadeusz D. Z kolei między innymi na mocy zeznań byłego sierżanta Leszka W., (który miał widzieć, jak oprawcy ciągną nieprzytomną i skatowaną Iwonę do samochodu) aresztowano i oskarżono m.in. 14 byłych i emerytowanych funkcjonariuszy policji - ze Szczucina oraz Dąbrowy Tarnowskiej. Usłyszeli oni zarzuty dotyczące niedopełnienia swoich obowiązków i utrudniania śledztwa.
Do tej pory prokuratura oskarżyła w tej sprawie łącznie 17 osób. Zarzuty usłyszała także ówczesna najlepsza przyjaciółka zamordowanej, Renata G.
Na przestrzeni łącznie 25 lat śledztwa, w tajemniczych okolicznościach życie straciło kilku świadków - osób, które twierdziły, że wiedzą, kto zamordował 17- letnią Iwonę. Dopiero po 20 latach do Polski sprowadzono z Austrii głównego oskarżonego.
W czerwcu 2022 roku natomiast, Polską wstrząsnęła nieoczekiwana decyzja Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Główny oskarżony o morderstwo Iwony Cygan ze szczególnym okrucieństwem, Paweł K. ps. "Młody Klapa", wyszedł na wolność po pięciu latach spędzonych w areszcie. Mężczyzna odpowiada przed sądem z wolnej stopy. Wcześniej w październiku, z aresztu zwolniono jego ojca - oskarżonego o współudział w zbrodni, Józefa K. ps. "Starego Klapę".
Od zbrodni popełnionej w Szczucinie niebawem minie 25 lat, a do tej pory nie zapadł jeszcze wyrok skazujący.