Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Danuta Stenka to ciesząca się ogromną sympatią wśród widzów polska aktorka filmowa, teatralna i serialowa. Stworzyła wiele niezapomnianych ról np. gdy zagrała Judytę w ekranizacji książki "Nigdy w życiu!" Grocholi czy w takich produkcjach, jak: "PitBull", "Tylko mnie kochaj", "Katyń", "Uwikłanie" czy "Kamienie na szaniec". Zaliczana jest do grona najpopularniejszych i najbardziej cenionych polskich aktorek, a swoją szczerością wielokrotnie zaskakiwała czytelników w licznych wywiadach.
Aktorka w rozmowie z magazynem "Wprost" w 2013 roku wyznała, że wiele osób z jej środowiska wciąż nie przyznaje się do wiary w Boga i ona również do tych osób się zaliczała. Chciała w ten sposób, jak sama tłumaczy uniknąć pewnej stygmatyzacji w społeczeństwie.
Czasami pewnie łatwiej jest nie mówić, nie przyznawać się, że się chodzi do kościoła, żeby nie wpakowano cię do pudła z napisem 'katol', nie ustawiono na półce konkretnego ugrupowania politycznego czy nie przypisano twojej głowie, takich, a nie innych poglądów.
Stenka nie czuje wstydu, gdy przyznaje się do bycia praktykującą katoliczką. To właśnie dzięki wierze udało jej się wygrać z depresją. Woli jednak nie afiszować się w kwestii podejścia do Boga i Kościoła.
Stenka kilka lat później, bo w 2019 roku w rozmowie z katolickim portalem Aleteia ponownie opowiedziała o roli, jaką pełni w jej życiu Bóg oraz wiara. Okazuje się, że dzięki wierze wielokrotnie aktorka uniknęła niepowodzeń. Zaznacza jednak, że nie traktuje Boga jako koła ratunkowego, z którego korzysta, gdy robi się niebezpiecznie, ale jest on dla niej życiowym przewodnikiem.
Wiara wielokrotnie pomagała mi nie utonąć. (...) Podążanie za Nim nie jest łatwe, ale dla mnie ma ogromny sens – na tej drodze, z każdym najmniejszym krokiem, rosnę jako człowiek.
Podczas szczerej rozmowy z Łukaszem Maciejewskim w książce "Flirtując z życiem" zdradziła również swój stosunek do Kościoła i obecnego kryzysu wiary. Stenka przyczyny takiego stanu dopatruje się w kapłanach, którzy według niej grzeszą "bolesnym brakiem delikatności". Dzieje się to szczególnie podczas kazań, które przepełnione są negatywną, wręcz toksyczną energią według aktorki.
Cierpię, kiedy zdarza się, że podczas mszy słucham toksycznych kazań wygłaszanych z poczuciem wyższości, które nijak mają się do nauki Chrystusa (...) Zdarzało się, że słuchając, myślałam: Boże drogi, co ty mówisz, człowieku? Albo tego nie rozumiesz, albo próbujesz nagiąć to, co usłyszeliśmy, do załatwienia jakiegoś swojego interesu.